Coraz gorsza sytuacja HTC pomimo świetnych smartfonów z serii One i ponoć wyciągnięcia wniosków z zeszłorocznych problemów
HTC opublikowało dane za pierwszy kwartał 2014 roku. Liczby nie są dla tajwańskiego producenta zbyt optymistyczne. Firma przyniosła stratę i to większą, niż zakładali analitycy. Sytuacja wokół twórców modeli z serii One coraz bardziej się zagęszcza.
Pierwsze trzy miesiące 2014 roku nie były łaskawe dla HTC. Firma w okresie od 1 stycznia do 31 marca przyniosła straty na poziomie 1,88 mld dolarów tajwańskich, co przekłada się na mniej więcej 62,06 mln dol. Amerykańskich. Jak podaje agencja Reuters – jest to więcej niż przewidywane przez 18 niezależnych analityków 1,59 mld dol. Tajwańskich. Jednocześnie, biorąc pod uwagę analogiczny okres w roku ubiegłym, jest to ogromna przepaść, bo wtedy producent smartfonów rodem z Tajwanu przynosił zyski. Nie były one duże, bo wynosiły zaledwie 85 mln dol. Tajwańskich (ok. 2,8 mln dol. amerykańskich), ale jednak firma była na plusie, a to w każdym biznesie jest kwestią kluczową. To już kolejny kwartał, w którym HTC przynosi straty.
Jednocześnie dochód firmy spadł rok do roku aż o 22,6 proc., co jest informacją wręcz dramatyczną, jeśli weźmiemy pod uwagę informacje sprzed 13 miesięcy. W marcu 2013 roku HTC również informowało o spadkach i to wynoszących aż 44 proc. w ujęciu wartościowym i 27 proc. w ujęciu ilościowym. A przecież drugi, trzeci i czwarty kwartał 2013 roku również były dla Tajwańczyków minusowe. W samym tylko okresie od kwietnia do czerwca zeszłego roku producent modelu One i One (M8) miał przychody niższe o 22 proc. a zyski gorsze aż o 83 proc.
Weźmy pod uwagę poprzedniego flagowca HTC, czyli One’a.
Smartfon ten zyskał uznanie wielu specjalistów, dziennikarzy i blogerów na całym świecie. Spora część z nich uznała go za najlepszy inteligentny telefon 2013 roku. Miał prawie wszystko, co jest potrzebne do osiągnięcia wielkiego sukcesu – bardzo dobrej jakości obudowę, świetny ekran o rozdzielczości Full HD, dobre podzespoły, które przekładały się na wydajną pracę, a nawet chwaloną nakładkę Sense z interfejsem BlinkFeed. Jedyne poważne zarzuty były kierowane w stronę aparatu. W teorii rewolucyjne UltraPiksele okazały się co najmniej przeciętne i na tym polu konkurenci oferowali więcej i lepiej. Nie wierzę jednak, że jeden parametr mógł zadecydować o tym, że sprzedać smartfona była aż tak słaba.
Jeszcze dwa lata temu HTC kontrolowało mniej więcej 10 proc. rynku smartfonów, ustępując jedynie Samsungowi i Apple. W zeszłym roku było to już zaledwie 2 proc., co poskutkowało miejscem poza pierwszą piątką. Tajwańczycy ustępowali nawet chińskiemu Huawei, czy też Lenovo, które nie działa przecież w skali całego globu (przynajmniej na rynku inteligentnych telefonów).
Jednak pomimo tego, że sytuacja HTC jest – mówiąc delikatnie – słaba, to jest spora szansa na to, że będzie coraz lepiej. Przede wszystkim należy pamiętać, że to nie flagowce odpowiadają za większość zysków producentów (oprócz Apple oczywiście, bo firma z Cupertino ma tylko flagowce). Rynek zachodni jest już dzisiaj mocno nasycony i największe wzrosty będą teraz notowane w krajach wschodzących, gdzie niewiele osób stać na wydanie kilkuset dolarów, czy też ponad 2 tys. złotych. Oczywistą oczywistością – parafrazując klasyka – jest to, że w biedniejszych państwach prym będą wiodły modele z niskiej i średniej półki, a szczególnie tych drugi bardzo długo w ofercie HTC brakowało.
Dopiero w tym roku, raptem dwa miesiące temu, szefowa HTC – Cher Wang – jasno zadeklarowała w rozmowie z Reutersem:
Jednocześnie nie sposób nie dostrzec pewnego rozdwojenia jaźni i tajwańskiego producenta, na które zwrócił uwagę już Przemek.
HTC z kwartału na kwartał zmienia strategię. Raz stawiają na flagowca, bo potrzebują lokomotywy, która napędzi sprzedaż pozostałych modeli, żeby za chwilę skupiać się na średniej półce cenowej. Po tym znowu nadchodzi zmiana i Tajwańczycy skupiają się na jednym, mocnym modelu, żeby po trzech miesiącach stwierdzić odkrywczo, że to jednak nie jest aż tak ważne i zyski czerpie się przede wszystkim z tańszych smartfonów. I tak w kółko Macieju. HTC jest kobietą – piękną, inteligentną, interesującą i mającą „to coś”, ale co chwile zmieniającą zdanie.
Na szczęście, bo nie ukrywam, że bardzo cenię markę HTC i uważam, że tajwańska firma robi o wiele lepsze smartfony od Samsunga, sytuacja ma się wkrótce poprawić. Włodarze firmy odpowiedzialnej ze serię One przewidują, że już w drugim kwartale 2014 roku HTC zacznie, po kilkunastu kwartałach posuchy, przynosić zyski. Ma to się udać dzięki… modelowi HTC One (M8), czyli flagowcowi, który zadebiutował przecież pod koniec pierwszego kwartału, więc to na kwiecień, maj i czerwiec będzie przypadać jego największa sprzedaż. I znowu mamy schizofrenię, bo mają bardziej stawiać na średnią półkę, ale z drugiej strony przewidują, że to najdroższy sprzęt uratuje ich przed kolejnych kwartałem pod kreską.
Mam nadzieję, że tak się stanie, bo czas w końcu zakończyć ten duopol Samsunga i Apple.
Rynek musi się ustabilizować w taki sposób, aby większa liczba producentów mogła czerpać z niego zyski. Aktualna sytuacja może doprowadzić do kolejnych przejęć, bankructw i rezygnacji z produkcji smartfonów, co będzie przekładać się na jeszcze większą dominację liderów. A tego nikt, poza Samsungiem i Apple – by nie chciał, a już na pewno nie byłoby to dobre dla nas, konsumentów.
Sytuacja HTC cały czas jest słaba, a największym problemem jest to, że tajwańska firma nie może poprawić swoich wyników dzięki innym segmentom rynku technologicznego, bo działa przecież tylko w gałęzi mobilnej, a wręcz jedynie na rynku smartfonów. Kolejne straty mogą nieubłaganie doprowadzić do końca tej marki. Oby tak się nie stało.