Jacek Świderski dla Spider’s Web o tym, jak doszło do tego, że o2 przejęło 4 razy większą od siebie Wirtualną Polskę
Rozmawiamy z prezesem Grupy Wirtualna Polska Jackiem Świderskim. Część pierwsza dotyczy kulis niesamowitego przejęcia 4 razy większego podmiotu przez o2. Druga, którą opublikujemy jutro będzie dotyczyć przyszłości WP.pl.
Przemysław Pająk, Spider’s Web: Gdy rok temu rozmawiałem z pana poprzednikiem Grzegorzem Tomasiakiem, to sugerował, że rynek portali jest bliski konsolidacji. Tylko wynikało z tego, że to Wirtualna Polska będzie konsolidować, a nie, że sama będzie konsolidowana. Od kiedy trwały rozmowy z WP. Czy półtora roku temu już było wiadomo, że rozmawiacie?
Jacek Świderski, Grupa Wirtualna Polska: W lipcu 2012 zdecydowaliśmy, że przekładamy IPO na czwarty kwartał roku. Wtedy też zaczęły się pojawiać plotki, że Orange szuka doradcy transakcyjnego. Kiedy utwierdziliśmy się w przekonaniu, że to coś więcej niż plotka, postanowiliśmy zawiesić plany związane z giełdą. Stwierdziliśmy jednak, że nie ma sensu iść na giełdę po pieniądze na Wirtualną Polskę, bo i tak nikt ich nam tam nie da. Byłaby to zbyt złożona – jak na giełdowe warunki – transakcja i wiedzieliśmy, że trzeba szukać funduszu private equity. W listopadzie 2012 r. zacząłem więc aktywnie rozglądać się za inwestorem.
A nie było tak, że IPO się nie udało, bo nie było wystarczającego zainteresowania akcjami o2?
Zainteresowanie akcjami było. Mieliśmy zapisy na wszystkie akcje, ale ich wycena była poniżej progu, który sobie wstępnie założyliśmy oraz poniżej wcześniejszych deklaracji inwestorów giełdowych.
Czy Wirtualna Polska to był więc plan awaryjny, spontaniczny, czy po prostu zbieg okoliczności?
Jeszcze przed naszym IPO pojawiały się plotki, że Orange będzie sprzedawał Wirtualną Polskę. Już wtedy podczas roadshow z inwestorami – TFI i OFE – sygnalizowałem, że być może za rok WP będzie wystawiona na sprzedaż i wtedy wrócę po więcej kapitału.
Jak te deklaracje traktowali inwestorzy? Czy jako coś realnego, czy kompletnie oderwanego od rzeczywistości?
Słuchali z zainteresowaniem, ale niedowierzali. Trudno się dziwić – w Polsce chyba nie zdarzyło się, żeby jakaś firma działająca już na tak dużą skalę kupiła cztery razy większy od siebie podmiot. Nasi doradcy inwestycyjni, podczas dogrywania szczegółów z Innovą, szukali podobnych deali. Chcieli sprawdzić, jak one były poukładane od strony finansowej, ale niczego nie znaleźli. Takich transakcji najprawdopodobniej wcześniej po prostu nie było.
To brzmi tak, jakbyście jednak nie chcieli iść na giełdę. Sorry, ale nie chce mi się w to wierzyć.
Na rynek nie wychodzi się bez przygotowania. Trzeba zrobić tzw. pilot fishing, czyli sprawdzić czy TFI lub OFE są potencjalnie zainteresowane ofertą i jaki poziom cenowy ich interesuje. To normalna procedura wyznaczania widełek ceny emisyjnej. Przeprowadziliśmy ją w czerwcu, a w połowie lipca mieliśmy wyjść na rynek. Wtedy jednak okazało się, że wycena jest znacznie niższa niż podczas symulacji.
Dlaczego tak się stało?
Zmieniły się warunki makroekonomiczne. Pojawiły się m.in. wiadomości o kłopotach wielu spółek, a WIG20 w lipcu zanotował najniższy poziom od czterech lat. Nikt nie spodziewał się tego typu perturbacji – ani my, ani rynek. W tej sytuacji mogliśmy wejść na giełdę z niższą ceną za akcję lub wstrzymać się i wrócić na jesieni, z nadzieją, że do tego czasu sytuacja się ustabilizuje.
Ale IPO robi się albo w marcu/kwietniu, albo po wakacjach we wrześniu lub październiku.
Nasi doradcy byli zdania, że czerwiec/ lipiec to jeszcze dobry czas. Tylko sierpień nie jest rekomendowany na IPO. Nikt jednak nie przewidział załamania makroekonomicznego.
Wracając więc do Wirtualnej Polski...
Jak już wspomniałem, kiedy przymierzaliśmy się do wejścia na rynek publiczny, coraz głośniej mówiło się tym, że WP zostanie wystawiona na sprzedaż. Wszystko robiło się coraz bardziej realne. Wiedzieliśmy jednak, że wejście na giełdę nie pozwoli nam pozyskać funduszy na zakup WP. Inwestorzy giełdowi nie mają tyle cierpliwości. Nikt nie dałby nam 400 milionów mówiąc: „Macie, a nuż uda się wam kupić WP”. W praktyce, warunkowe transakcje można robić tylko na rynku prywatnym.
Jak już jesteśmy przy plotkach - sporo było spekulacji o tym, że o2 idzie na giełdę, bo skończył się pomysł na to co dalej. Czy nie było więc tak, że ta WP wyskoczyła trochę jak ostatnia deska ratunkowa dla podmiotu, który nie miał pomysłu na siebie?
Naszym pomysłem był skokowy rozwój spółki poprzez akwizycje. Szliśmy na giełdę tylko i wyłącznie po pieniądze na rozwój o2. W grę wchodziła emisja nowych akcji, a nie sprzedaż akcji przez dotychczasowych akcjonariuszy. Dodatkowo, w prospekt emisyjny, była wpisana klauzula, że przez co najmniej rok od wejścia na giełdę nie sprzedamy naszych akcji.
Ale przyzna Pan, że pomysł na rozwój o2 raczej się kończył.
Przez 10 lat goniliśmy Onet, Interię i WP i ciągle byliśmy numerem cztery czy pięć. Choć niektórzy uważali to za sukces, my czuliśmy niedosyt. W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że aby zagrać w pierwszej lidze musimy wspomóc rozwój organiczny akwizycjami i zdobyć inwestora. W 2010 roku zaczęliśmy szukać partnera, który nam w tym pomoże. Otrzymywaliśmy też oferty kupna spółki. Wszystkie symulacje biznesowe zakładały jednak, że musimy oddać kontrolę nad firmą. Tego nie chcieliśmy, dlatego zdecydowaliśmy się pójść na giełdę, która nawet akcjonariuszom mniejszościowym daje realny wpływ na zarząd. Tylko w ten sposób mogliśmy pozyskać fundusze na rozwój i jednocześnie pozostać u steru.
Przyznaje pan więc, że formuła naturalnego wzrostu się wyczerpała.
Widzę, że oczekuje Pan jednoznacznej deklaracji – tak, przyznaję, już w 2010 roku uznaliśmy, że organicznie nie jesteśmy w stanie dogonić lidera. Może byłaby szansa dogonić Interię, ale Onet i Wirtualna Polska były poza naszym zasięgiem. Szukaliśmy sposobu, żeby ruszyć z impetem do przodu.
No to można powiedzieć, że fakt, iż nagle Wirtualna Polska znalazła się na rynku do kupienia uratowała o2.
Albo odwrotnie. Patrząc na Megapanel, o2 było takim PSL-em polskiego internetu. Ktokolwiek by Wirtualnej Polski nie kupił, żeby stworzyć lidera, musiałby połączyć ją z nami.
Apropos Megapanelu. Dlaczego w Polsce nie możemy przejść na jakiś normalny benchmark przystosowany do nowych realiów internetu, tylko wciąż używamy tego fatalnego badania, które zakrzywia rzeczywistość?
Właśnie trwa przetarg na dostawcę badań.
Kiedy ten przetarg może zostać w końcu rozstrzygnięty, bo przecież trochę to on już trwa?
To pytanie do Zarządu PBI.
Wracając do przejęcia Wirtualnej Polski – tak naprawdę przejmując ten podmiot oddaliście pakiet kontrolny Innova Capital.
Tak, ale Innova oddała nam znacznie większą władzę niż wynika to z proporcji akcji.
To jak to będzie wyglądało dalej?
Fundusz wszedł w tę transakcję licząc na zwrot z zainwestowanego kapitału, a wejście na giełdę, może nawet w przyszłym roku, ma mu ten cel pomóc osiągnąć.
Druga część wywiadu z Jackiem Świderskim, tym razem o przyszłości WP, już jutro