Znikające kawałki ze Spotify? To niestety nie jest przypadek
Odkąd na dobre wystartowały w Polsce serwisy streamingu muzyki przesiadłem się na nie w całości, porzucając wszystkie inne formy zdobywania muzyki. W zasadzie nie kupuję już płyt fizycznych ani plików mp3 w iTunesie. Bo i po co, skoro na Spotify czy Deezerze wszystko znajdę w cenie abonamentu. Jednak niestety nie wszystko jest tutaj cacy - ze Spotify znikają bowiem poszczególne utwory i całe albumy.
Jakież było moje zdziwienie, gdy na smartfonie zapragnąłem ponownie posłuchać najnowszej płyty Kultu "Prosto". Kilka tygodni temu, bezpośrednio po premierze albumu, słuchałem jej namiętnie przez kilka dni. Dodałem ją także jako playlistę do odsłuchu offline w wersji mobilnej Spotify. Teraz płyta zniknęła. Nie ma jej już w Spotify. Podobnie jest z najnowszą płytą grupy The Boxer Rebellion i kilku innych pojedynczych singli, które pamiętam, że na pewno odsłuchiwałem na Spotify.
Co się dzieje? Czemu utwory, a nawet całe płyty znikają? Takie właśnie pytania zadałem przedstawicielom Spotify w Polsce i oto co mi odpowiedzieli.
Niestety nie jest to do końca prawda. Z nieoficjalnych informacji, do których udało mi się dotrzeć wynika, że coraz więcej artystów podpisuje czasowe umowy na udostępnienie swojego katalogu, czy poszczególnych albumów w serwisach streamingowych. Najczęściej umowy dotyczą konkretnej liczby odsłuchów, do której utwór/album będzie dostępny w streamingu. Po wyczerpaniu się tej puli znikają one z serwisu.
Ma być to odpowiedź artystów na nie do końca zadowalające wpływy z udostępniania muzyki w serwisach streamingowych. Takie ograniczenia są dla nich swoistą reklamą - jeśli podoba ci się ten kawałek/album, odsłuchałeś go już kilkanaście razy, to pewnie dasz się skusić na zakup fizycznego nośnika, bądź też pliku mp3 po tym, jak ściągniemy go ze Spotify, czy innych.
Taki proceder może jest i ciekawy dla artystów, ale klienci serwisów streamingowych powinni głośno zaprotestować, bo stawia to pod dużym znakiem pytania podstawową zasadność korzystania z nich. Co mi po Spotify, kiedy w miesiąc po debiucie świetnego albumu nie mogę dalej go słuchać, bo wyczerpał się limit odsłuchów? Co z sytuacjami, kiedy za rok, dwa będę chciał wrócić do konkretnego kawałka, by przypomnieć sobie emocje z nim związane?
Groźny to fenomen. Moim zdaniem serwisy streamingowe nie powinny się na niego godzić.
A co robić jeśli kawałek, którego namiętnie słuchałeś nagle wypadł ze Spotify, czy Deezera? Tłumaczy Spotify:
Może to coś pomoże. Choć wątpię.