Laptopy z Windowsem nie potrafią się zamknąć. Szum wentylatorów doprowadza mnie do szału
Wszystkie laptopy z Windowsem mają jeden uniwersalny problem. Problem, który większość użytkowników akceptuje, bo z biegiem lat uznaliśmy, że tak po prostu musi być. Jeśli o mnie chodzi, od kilku miesięcy mówię stanowcze dość. Szum wentylatora w laptopie doprowadza mnie do szału.
Testuję rocznie ponad 20 laptopów - od leciutkich ultrabooków po potężne maszyny dla graczy z dwoma ekranami. Wszystkie mają wspólną wadę, którą z roku na rok coraz mniej umiem akceptować, zwłaszcza odkąd przetestowałem 14- i 16-calowego MacBooka Pro. Prawdę mówiąc, przez nią momentami mam ochotę wyrzucić laptop przez okno.
Czytaj również:
Laptopy z Windowsem nie potrafią się zamknąć.
Nie wiem, czy to kwestia wieku czy może jakiejś wrodzonej nadwrażliwości słuchowej, która z wiekiem postępuje, zamiast zanikać, ale ostatnimi czasy szum wentylatorów w laptopach działa na mnie w sposób skrajnie negatywny. Bywają dni, kiedy siedzę zmęczony po kilkunastu godzinach pracy, patrzę na ten szumiący laptop na moim biurku i mam ochotę się na niego wydrzeć, żeby się w końcu zamknął. Ten jednak patrzy na mnie z niewzruszonym shhhhhhhhhhhhhhh i nadal przyprawia mnie o ból głowy.
Ten problem jest o tyle bardziej dotkliwy, iż na co dzień pracuję raczej na potężnych maszynach, które niestety wymagają też potężnej dawki chłodzenia. Zrozumiałbym jednak, gdyby takie sprzęty włączały wentylatory podczas naprawdę wymagających zadań. Sęk w tym, że one robią to zawsze. I nie jest to wcale kwestia jednego modelu; wszystkie laptopy z Windowsem z najwyższej półki wydajnościowej atakują użytkownika szumem wentylatorów przez cały czas, bez przerwy, niezależnie od tego, co akurat robimy na komputerze.
Przykład? Proszę bardzo - w tej chwili mam otwarty wyłącznie edytor tekstu, Slacka i przeglądarkę z trzema aktywnymi kartami. Z takim obciążeniem poradziłby sobie byle sprzęt z najniższej półki, to nie wymaga ogromnej mocy obliczeniowej. Mimo to laptop, na którym pracuję, stale kręci wentylatorami na poziomie ok. 2300 RPM. Jest słyszalny na drugim końcu pokoju, choć robię na nim de facto nic. Gdy zaczynam robić coś, na przykład montować wideo lub retuszować zdjęcia, hałas słychać nawet w sąsiednim pokoju.
Co gorsza te wszystkie laptopy mają niemal uniwersalnie wysoki, nieprzyjemny ton. Niewiele można na to poradzić, to fizyka - wentylatory w laptopach nie należą do największych i mają relatywnie malutkie łopatki, przez co gdy wkręcają się na obroty wydają z siebie dźwięk na wysokim poziomie, który wpływa negatywnie na nasze samopoczucie.
I chciałbym, naprawdę chciałbym powiedzieć, że z roku na rok sytuacja się poprawia, ale... no nie, nie poprawia się. Najgorzej prezentują się tu sprzęty z układami Intela, które na etapie 10 i 11 gen. musiały chłodzić procesory tak intensywnie, że aż głowa boli. Nowe laptopy z procesorami Intela 12 gen. radzą sobie z tym nieco lepiej; przynajmniej potrafią być cicho podczas najbardziej podstawowej, biurowej pracy. Wystarczy jednak, że np. włączymy wideo na YouTubie (i tym samym zaczniemy korzystać ze sprzętowego dekodera) i laptop znów robi shhhhhhhhh.
Nieco lepiej radzą sobie laptopy z układami AMD Ryzen 5000 i 6000. Może i szumią, ale przynajmniej robią to nieco ciszej. Nie zmienia to jednak faktu, że szum występuje. Zawsze. Niezależnie od tego, co robimy. Niektóre laptopy potrafią być bezgłośne, gdy nie są podłączone do zasilania i pracują w trybie obniżonej wydajności. Wystarczy je jednak podłączyć do prądu i wszystkie, jak jeden mąż, uruchamiają wentylatory.
Gdyby jeszcze ten nieustanny szum przekładał się na realnie lepsze działanie, ale nie - większość smukłych stacji roboczych nawet przy maksymalnym działaniu chłodzenia potrafi niemiło zaskoczyć throttlingiem, a wiele z nim robi to przy byle okazji.
I żeby problem dotyczył tylko potężnych stacji roboczych i laptopów dla graczy, ale nie! Nawet małe "pierdki" z 13-calowym ekranem potrafią nas zaatakować hałasem wentylatorów. I są w tym chyba jeszcze gorsze od dużych laptopów, bo duże laptopy może i wentylują cały czas, ale przynajmniej robią to w miarę jednostajnie. Tymczasem w małych laptopach chłodzenie odbywa się w sposób kompletnie losowy. Raz jest cicho, raz wentylator włączy się na kilka minut i delikatnie popracuje, a innym razem, zupełnie bez powodu (bo na przykład włączył się jakiś proces w tle), wentylatory wskakują na pełną moc I CAŁA NAPRZÓD, CHŁODZIMY JAKBY JUTRA MIAŁO NIE BYĆ, by po kilkunastu sekundach zamilknąć.
Mówiąc szczerze, o ile szum chłodzenia w stacjach roboczych mnie męczy, tak losowość chłodzenia małych laptopów doprowadza mnie momentami do ślepej furii.
Szum wentylatora w laptopie to problem, który większość ignoruje.
Dla większości ludzi hałasujący laptop nie jest problemem. Albo pracują w biurach, gdzie szum wentylatorów jest przykryty ogólnym gwarem, albo zakładają słuchawki z ANC i odcinają się od świata. Innym nawet słyszalny szum nie przeszkadza, bo są głusi uznają to za normalną cechę komputera. Tymczasem nie ma nic normalnego w ciągłym, męczącym szumie i najwyższy czas, żeby producenci laptopów z Windowsem zaczęli zdawać sobie z tego sprawę, zwłaszcza teraz, gdy WHO ostrzega nas przed globalnym zanieczyszczeniem hałasem, a kolejne badania potwierdzają, że e-hałas nas zabija.
Osobiście doszedłem do momentu, w którym szum wiatraków zaczął mieć skrajnie negatywny wpływ na moją zdolność koncentracji i samopoczucie. Pracuję przy komputerze przez wiele godzin dziennie, zwykle nad zadaniami, które wymagają skupienia. Tymczasem im dłużej pracuję, tym mniej potrafię się skupić np. na pisanych słowach, bo do świadomości przebija się tylko shhhhhhhhhhhhh, dobiegające z laptopa stojącego na biurku. Ostatnio doszło do tego, że podczas retuszu zdjęć zacząłem zakładać słuchawki z ANC, czego co do zasady nigdy nie robię. Raz, że nie lubię pracować w słuchawkach, a dwa, że pracuję w domu i chcę słyszeć, co mówi do mnie żona, albo wiedzieć, kiedy kurier zapuka do drzwi. Jednak od dobrych kilku miesięcy długotrwały szum doprowadza mnie do bólu głowy.
Jakby tego było mało, szum wentylatorów w laptopie nie tylko negatywnie wpływa na nasze samopoczucie (na moje na pewno), ale też momentami… utrudnia lub uniemożliwia pracę. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w studiach muzycznych pracuje się przede wszystkim na Macach, a jeśli już na PC, to tylko stacjonarnych? Powód jest prosty: cisza.
Nawet wielka, potężna skrzynka emituje mniej hałasu niż mobilna stacja robocza. Co więcej, łatwiej jest ją schować gdzieś w kącie, gdzie staje się nie tylko niesłyszalna, ale też nie przedostaje się do mikrofonów, jeśli nagrywamy dźwięk w tym samym pomieszczeniu, gdzie stoi komputer. Komputery Apple’a, zwłaszcza nowe wersje z Apple Silicon, mogą zaś stać na biurku, bo są absolutnie bezgłośne przez większość czasu, a jeśli już zdarza im się uruchomić wentylatory, to robią to w sposób przewidywalny, a nie losowy i pozbawiony sensu.
Posługując się własnym przykładem - od dobrego roku nie nagrałem ani jednego wideo w domowym biurze, bo jego dźwięk byłby kompletnie nieużywalny, chyba że za każdym razem uciekałbym się do stosowania drogich, profesjonalnych wtyczek odszumiających. Te wbudowane w programy do obróbki wideo kompletnie nie dają sobie rady z losową, nierównomierną pracą chłodzenia laptopów. Uderz w stół - tylko napisałem te słowa, a testowy laptop, na którym akurat pracuję, z sobie tylko znanego powodu wkręcił się na obroty bliskie 4000 RPM. O, już przestał. Typowe.
Najwyższa pora przestać akceptować hałasujące laptopy.
Być może zwracam uwagę na ten problem bardziej, bo przez moje biurko przewija się więcej laptopów rocznie niż przeciętny użytkownik będzie miał przez całe życie, ale tym bardziej muszę to podkreślić - hałas laptopów jest czymś, co powinniśmy przestać akceptować. Zwłaszcza że przez większość czasu można by go uniknąć, gdyby tylko producenci odpowiednio implementowali krzywe chłodzenia i optymalizowali je tak, by wentylatory nie włączały się przy każdym procesie w tle, jaki Windows uruchamia na 30 sekund.
Bo przecież nie jest tak, że to nieosiągalne. Komputery Apple’a na długo przed procesorami Apple Silicon radziły sobie z tym całkiem nieźle. Nie było tak, że nie szumiały w ogóle, ale podczas niewymagających zadań pozostawały bezgłośne, nawet jeśli odbywało się to kosztem delikatnego zwiększenia temperatur obudowy. Apple od lat wie, jak destruktywny wpływ na naszą koncentrację i ogólny komfort pracy ma hałas. Najwyższa pora, by inni producenci też się tego nauczyli.