REKLAMA

Lenovo ThinkBook Plus ma tablet w klawiaturze. To cudownie bez sensu

Świat elektroniki użytkowej spowszedniał nam do tego stopnia, że nawet dla największych entuzjastów zaczyna robić się nieco nudnawo. Na szczęście są takie projekty jak Lenovo ThinkBook Plus, dzięki którym nie tracę nadziei na lepsze ciekawsze jutro.

Lenovo ThinkBook Plus ma tablet w klawiaturze. To cudownie bez sensu
REKLAMA

Osobiście jestem wielkim fanem technologicznych dziwadeł wszelkiej maści. Nie mogę powiedzieć, bym polecał ten styl życia każdemu, ale jest coś odświeżającego w pracy na laptopie z dwoma ekranami czy w korzystaniu ze smartfona, który można złożyć na pół. Takie sprzęty ratują nas, dziennikarzy technologicznych, od kompletnego zblazowania i wypalenia zawodowego, bo gdybyśmy trzymali się samych konwencjonalnych laptopów czy smartfonów, tobyśmy zwyczajnie umarli z nudy.

REKLAMA

Takich technologicznych cudaków nie ma niestety na rynku zbyt wiele; jeśli chodzi o laptopy, do niedawna tylko Asus miał jaja zaplecze i odwagę wydawać na rynek unikatowe konstrukcje w imię innowacji; bo przecież nie w imię wyników sprzedażowych. W ostatnim czasie coś się jednak ruszyło i kolejni producenci mają w swojej ofercie produkty nieszablonowe. Ma je Acer, miewa je HP, ostatnio nawet Microsoft zerwał z etosem smutnego pana pod krawatem i wydał na rynek dziwactwa pokroju Surface Laptopa Studio.

Do tego szacownego grona już niebawem dołączy Lenovo, które szykuje laptop jak żaden inny.

Lenovo ThinkBook Plus to laptop, o który nikt nie prosił, ale którego rynek potrzebuje.

Lenovo ThinkBook Plus (jeszcze) nie istnieje. Informacje o nim pochodzą od Evana Blassa, który udostępnił na swoim Twitterze wczesne rendery nowej maszyny. Wszystko jednak wskazuje na to, że zobaczymy ją już za kilka tygodni, podczas targów CES 2022 w Las Vegas w styczniu.

Patrzę na ten projekt i nie mogę się zdecydować, czy jestem bardziej pod wrażeniem tego, jak drobiazgowo zdaje się być przemyślany, czy jestem bardziej zdumiony, jak bardzo nie ma to sensu.

Lenovo ThinkBook Plus. Źródło: Evleaks class="wp-image-1989194"
Lenovo ThinkBook Plus. Źródło: Evleaks

Otóż jak widać na załączonych grafikach, Lenovo wymyśliło sobie 17-calowy laptop, w którym całą prawą część pulpitu roboczego zajmuje dodatkowy ekran, będący jednocześnie tabletem z obsługą piórka. Reszta obudowy prezentuje się dość standardowo – główny wyświetlacz wygląda na typowy panel 16:9, a estetyka jest typowo „thinkbookowa” (co w żadnym wypadku nie jest wadą). Co ciekawe jednak, najważniejsze złącza umieszczono nie na krawędzi urządzenia, lecz z tyłu, jak w laptopach gamingowych, by kable nie przeszkadzały w pracy.

Lenovo ThinkBook Plus. Źródło: Evleaks class="wp-image-1989200"
Lenovo ThinkBook Plus. Źródło: Evleaks

Wygląda na to, że ktoś bardzo dobrze to przemyślał – ThinkBook Plus może oczywiście działać jako laptop, ale domyślnie ma być stawiany na biurku i podłączany do drugiego monitora, przy jednoczesnym wykorzystaniu klawiatury i tabletu graficznego wbudowanych w urządzenie.

Gdy tablet nie jest używany do rysowania czy notowania, widzimy na nim m.in. okna innych aplikacji czy coś na kształt menu start, z polami szybkiego dostępu do zainstalowanych programów. Nie wiadomo tylko, czy będzie można ów ekran wykorzystać po prostu jako dodatkowy wyświetlacz, rozpoznawany w systemie Windows, jak ma to miejsce w laptopach Asusa.

Lenovo ThinkBook Plus. Źródło: Evleaks class="wp-image-1989197"
Lenovo ThinkBook Plus. Źródło: Evleaks

A to prowadzi mnie do kolejnych wątpliwości, przez które patrzę na Lenovo ThinkBooka Plus w kategorii „cudowne, ale bez sensu”. Po pierwsze – jeśli laptop ma spędzić większość czasu na biurku, to po co ten tablet? Graficy mają swoje Wacomy czy Huiony i nie potrzebują podrzędnego dodatku wbudowanego w laptopa. Z kolei poza biurkiem rodzą się inne pytania – jak na tym wygodnie pisać czy rysować, kiedy nie ma gdzie oprzeć ręki? Na pierwszy rzut oka dodatkowy ekran ma powierzchnię nie większą od tabletów graficznych Wacoma w rozmiarze S, czyli takich, gdzie ręka musi spoczywać raczej poza obszarem roboczym, na blacie biurka. Tutaj przez wzgląd na samą grubość laptopa dłoń spoczywająca na blacie będzie za nisko, by wygodnie sięgnąć do tabletu (pomijając już fakt, że układ ekranu wyklucza wykorzystanie go przez osoby leworęczne).

No i trzecie „ale” – sądząc po konstrukcji rysika, będzie on chowany w obudowie. Czyli jest on niewielki, niewyprofilowany, a co za tym idzie – niezbyt wygodny. Może się nadać do krótkotrwałego notowania czy np. retuszu, ale nie do pracy z grafiką przez długie godziny. Nie znamy też specyfikacji technicznej urządzenia, ale patrząc na smukłość konstrukcji i przestrzeń zajmowaną przez wbudowany tablet, obawiam się, że nie będzie to demon wydajności.

Jeśli moje obawy się potwierdzą po premierze, to Lenovo ThinkBooka Plus kupią dwie osoby i świat szybciutko o nim zapomni. A mimo to cieszę się, że powstał i cieszę się, że Lenovo (które kiedyś dało nam m.in. takie dziwadło jak Lenovo Yoga Book) nadal nie boi się pokazywać niszowych innowacji.

Świat technologii użytkowej potrzebuje takich cudaków.

Pomijając już zblazowanie i nudę entuzjastów oraz ludzi z branży, rynek elektroniki użytkowej nie powinien być homogeniczny. A taki niestety jest w większości przypadków. By maksymalizować zyski, producenci starają się uśrednić potrzeby statystycznej grupy użytkowników i na ich podstawie optymalizować projekt nowego urządzenia. To oczywiście znakomita strategia biznesowa, ale też kompletne ignorowanie istnienia niszowych potrzeb.

REKLAMA

Na świecie z całą pewnością są ludzie, którzy zobaczą projekt ThinkBooka Plus i pomyślą „chcę to”. I choć dla mnie ów projekt może się wydawać kompletnie bez sensu, to ktoś inny kupi ten laptop i będzie to dla niego najlepszy laptop na świecie – bo będzie idealnie pasował do indywidualnych potrzeb tej osoby.

I tak właśnie powinno być. W świecie przesyconym konsumpcjonizmem nie powinniśmy poprzestawać na homogeniczności i konformizmie. Skoro już producenci pompują nierealne ilości dolarów w działy badań i rozwoju, i wypuszczają na rynek dziesiątki modeli rocznie, to niechże będą to sprzęty na tyle różne, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA