Jeśli ktoś może uratować Wear OS, to właśnie Motorola. Nadchodzą następcy kultowej Moto 360
Nawet współpraca z legendarnymi szwajcarskimi producentami zegarków nie pomogła Wear OS. Jeśli nie zmienią tego nadchodzące smartwatche Motoroli, nikomu się nie uda.
Był czas, gdy oprogramowanie Google’a na zegarki (wtedy jeszcze pod nazwą Android Wear) wiodło prym w świecie smartwatchy, zaś jednym z najlepszych inteligentnych zegarków z tym systemem była Motorola Moto 360. Z całą pewnością była najciekawszym smartwatchem swoich czasów, bo gdy debiutowała w 2014 r., była jednym z nielicznych smartwatchy z okrągłym wyświetlaczem, a już na pewno jedynym dobrym smartwatchem z okrągłym wyświetlaczem. Ba, mogę śmiało posunąć się do stwierdzenia, że zarówno pierwsza, jak i druga generacja Moto 360 były najlepszym smartwatchami swoich czasów.
To było sześć lat temu. Fani pierwszych smartwatchy Moto czekali na godnego następcę, ale się nie doczekali. Co prawda w 2020 r. zobaczyliśmy smartwatch o nazwie „Moto 360”, ale nie miał on wiele wspólnego z oryginalną Motorolą – wyprodukowała go marka eBuyNow, zaś sam smartwatch nie odniósł sukcesu na rynku, w dużej mierze za sprawą relatywnie wysokiej ceny.
Dlaczego o prawdziwym nowym smartwatchu Motoroli mówimy dopiero teraz? Po części przez to, że na przestrzeni ostatniej połowy dekady Motorola przeszła burzliwą transformację po zyskaniu nowego właściciela – Lenovo. Głównym winnym jest jednak Google i jego skrajna nieudolność w rozwijaniu swojego mobilnego systemu. Android Wear był systemem z ogromnym potencjałem, ale przez ustawiczne problemy z działaniem i zalew mizernej jakości zegarków, błyskawicznie przegrał starcie ze znacznie bardziej dopieszczonymi konkurentami. W efekcie już w 2019 r. Wear OS niemal nie istniał w statystyce sprzedażowej inteligentnych zegarków.
Google jednak wciąż walczy o pozycję na tym intratnym rynku, a w sukurs idą mu szwajcarscy giganci zegarkowi, z grupą Fossil na czele. Niestety większość tych smartwatchy, nawet jeśli posiada logo legendarnego producenta na kopercie, nadal nie może się równać z rewelacyjnym Apple Watchem, fantastycznym Galaxy Watchem, a nawet znacznie tańszymi zegarkami Huawei czy Xiaomi. Wear OS przegrywa na każdym froncie.
Motorola wraca do zegarków.
Według nieoficjalnych informacji, pozyskanych z prezentacji dla inwestorów, Motorola planuje na ten rok niespotykany dotąd wysyp sprzętów, a wśród nich trzy smartwatche: Moto G Smartwatch, Moto Watch i Moto Watch One.
O nowych zegarkach nie wiemy nic prócz tego, że będą napędzane platformą Wear OS i – oby! – procesorem Qualcomm Snapdragon Wear 4100+. Sporo możemy jednak wywnioskować z ich designu i nazewnictwa.
Moto G Smartwatch zapowiada się na odpowiednik smartfonów Moto G – sprzęt niedrogi, ale świetnie wyposażony. Prawdopodobnie przygotowany do walki z takimi produktami jak Xiaomi Watch czy Huawei Watch, więc spodziewałbym się ceny oscylującej między 500 a 700 zł. Na slajdzie z prezentacji wygląda on bardzo urodziwie, ale o tym, jaki będzie w rzeczywistości, przekonać się mamy dopiero w czerwcu.
Miesiąc później zaś zobaczymy dwa smartwatche z wyższej półki – Moto Watch i Moto Watch One. Chociaż… nazewnictwo Motoroli jest ostatnimi czasy tak niespójne, iż równie dobrze mogą to być zegarki z jeszcze niższej półki, choć wtedy prawdopodobnie nie pracowałyby pod kontrolą Wear OS, a na to się zapowiada, sądząc po grafice na slajdzie.
Moto G Smartwatch może odmienić los Wear OS.
Niezależnie od przedziału cenowego, mam spore oczekiwania co do nowych smartwatchy Motoroli. Marka ta udowodniła już lata temu, że potrafi robić świetne zegarki. Udowodniła również, że jak mało który producent smartfonów potrafi ingerować w czystego Androida tak, by dodać mu użytecznych funkcji, jednocześnie nie ujmując mu prostoty i płynności działania.
Gorąco więc liczę na to, że inteligentne zegarki Motoroli będą przygotowane w tym samym duchu, a Wear OS zmodyfikowany o dodatkowe, przydatne funkcje, których nie znajdziemy nigdzie indziej. Oczywiście wróżę tu z fusów, ale nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Nie wyobrażam też sobie, by Google mógł znaleźć lepszego partnera do przypuszczenia kolejnego ataku na rynek swoją zegarkową platformą, nawet wliczając w to kupionego przezeń FitBita czy OnePlusa, który lada dzień ma pokazać własne zegarki. Jeśli nawet Motorola nie będzie w stanie sprawić, że Wear OS znów zacznie się liczyć na rynku urządzeń ubieralnych, to nikt tego nie dokona.