Pikmin 3 Deluxe jest tak samo grywalne jak w 2013, ale taka oprawa dzisiaj już nie przejdzie - recenzja
W przededniu premier konsol PS5 oraz XSX Nintendo na spokojnie odgrzewa kolejnego kotleta. Pikmin 3 Deluxe to ulepszona wersja gry z Wii U, która jest tak samo grywalna jak kiedyś, ale odrzuca mocno niedzisiejszą oprawą graficzną.
Mam problem z warstwą wizualną w Pikmin 3 Deluxe. To dziwne o tyle, że grafika w grach Nintendo jest dla mnie kwestią drugorzędną. Na przenośnej platformie Wielkiego N gram w mnóstwo starszych, odświeżonych tytułów i oprawa nigdy nie stawała mi ością w gardle. Aż do teraz. Pikmin 3 Deluxe to gra bardziej szczegółowa i realistyczna niż hity z Wii oraz GameCube, ale nie tak szczegółowa i nie tak realistyczna aby dorównać do współczesnych standardów konsol stacjonarnych.
W ten sposób powstaje produkt, który w 2013 r. mógł się jeszcze podobać, ale siedem lat później zaczyna szczypać w oczy. Niskiej jakości tekstury podłoża i takie sobie cienie nadają tytułowi pewnej groteskowości. Pikmin 3 Deluxe jest więźniem graficznej ambicji z Wii U, która okropnie się zestarzała w ostatnim czasie. Żaden inny remaster Nintendo tak nie gryzł mi się wizualnie na Switchu jak właśnie trzecie Pikminy.
Mam wrażenie, że Nintendo nie podjęło żadnej wyraźnej inicjatywy, aby upiększyć swoją produkcję. Nie dostrzegam tutaj nowych efektów świetlnych, bardziej szczegółowego podłoża czy przeprojektowanych modeli 3D. Dodatkowa moc Switcha została zainwestowana głównie w tryb kooperacji, który stanowi jeden z najważniejszych argumentów zakupowych, Ale na nim skupimy się za chwilkę.
Pikmin 3 Deluxe - co to jest, jak się w to gra i dlaczego wygląda tak dziwnie?
Pikmin to seria Nintendo zapoczątkowana na GameCube, mająca rzeszę oddanych fanów i zwolenników. Rozgrywka polega tutaj na bezpośrednim dowodzeniu tytułowymi stworkami przy pomocy sygnałów dźwiękowych, wspólnie eksplorując otoczenie, walcząc z przeciwnikami oraz rozwiązując wyzwania logiczno-zręcznościowe. Jesteśmy niczym dowódca terenowego oddziału ekspedycyjnego, liczącego maksymalnie 100 jednostek.
Gra w Pikmin 3 Deluxe przypomina nieco oglądanie programu przyrodniczego o owadach w telewizji. Kolorowe, malutkie stworki są pod pewnymi względami bardzo podobne do mrówek. Pracują kolektywnie, poruszają się gęsiego po znanych szlakach, podnoszą przedmioty znacznie większe od siebie samych i wspólnie rozwiązują problemy. Oczywiście gracz jest niczym królowa. Mrowisko to z kolei nasz statek kosmiczny, stanowiący bezpieczny azyl przed nocnymi drapieżnikami.
Nawiązanie do mrówek jest trafne o tyle, że Pikminy dzielą się wedle klas i zadań.
Część z nich to idealne robotnice. Inne służą za wojowników. Optymalne wykorzystanie poszczególnych rodzajów Pikminów w zależności od wyzwania jest kluczem do sukcesu. Przykładowo, walcząc z wielką stonogą najpierw musimy skruszyć jej naturalny pancerz przy pomocy kamiennych Pikminów. Później najlepszym rozwiązaniem będzie szarża Pikminów czerwonych - tych krewkich i zaprawionych w boju.
Żonglowanie kategoriami Pikminów odbywa się przy pomocy klawiszy LB i RB. W ferworze walki nie jest to łatwe, ale dzięki świetnie zbalansowanemu poziomowi trudności oraz stopniowo narastającemu wyzwaniu nawet osoba bez doświadczenia w grach strategicznych będzie w stanie dowodzić 100-jednostkowym oddziałem dziwacznych stworków. Bądź dwoma czy trzeba mniejszymi oddziałami, ponieważ naszą mrówczą armię możemy dzielić, o ile posiadamy dodatkowych liderów.
Twoja piaskownica, twoje oddziały, uważaj tylko na zmierzch.
Gdy opanujemy zarządzanie grupami oraz zrozumiemy specyfikę rozmaitych stworków, zobaczymy, czym jest Pikmin 3 Deluxe w szerszej perspektywie. To czasowe wyzwanie podobne do pierwszej fazy rozgrywki w grach RTS. Musimy zrobić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie: zdobyć pożywienie (kluczowy surowiec zużywany co dobę), odkryć nowe obszary, pokonać przeciwników, rozgromić bossa, odkryć ulepszenia i tak dalej.
Już po kilkunastu misjach będziemy koordynować działania kilku grup jednocześnie, działając w oparciu o system poleceń oraz kontroli mapy taktycznej. Tutaj Switch traci względem Wii U. Na starszej konsoli Nintendo mieliśmy pełną kontrolę obszaru dzięki dodatkowemu ekranowi GamePada wyświetlającemu mapę. Na handheldzie musimy z kolei przełączać się między zakładkami. Da się do tego przyzwyczaić, ale trudno nie mieć wrażenia, że system działał bardziej przejrzyście na Wii U.
Co-op na jednym ekranie to główna zaleta odświeżonej wersji Deluxe.
Pikmin 3 Deluxe wprowadza kilka nowości. Mamy tutaj nowszą pierwszą misję - moim zdaniem fatalnie poprowadzoną, krótką i byle jaką. Gra została także poszerzona o dodatkowe wyzwania ze wszystkich DLC dla Wii U, a także nowe misje poboczne w wykonaniu bohaterów dwóch poprzednich odsłon. Świetną nowością są także finalne misje końcowe, wywracające do góry nogami mechanikę oraz zmuszające do nieszablonowej rozgrywki w zupełnie nowym stylu.
Najlepszym dodatkiem wersji Deluxe jest jednak możliwość przejścia całej kampanii (oraz jakiejkolwiek innej aktywności) w trybie kanapowej kooperacji. Wspólna zabawa z drugim domownikiem, gdy każdy z was odpowiada za połowę oddziałów, jest nieporównywalnie przyjemniejsza niż gra solo. Pikmin jest wręcz stworzony do zabawy co-op, a wersja Deluxe jedynie to podkreśla. Podział obowiązków, eksploracja różnych zakątków mapy, wspólna walka z bossem - w ten sposób świetnie mija wspólny czas z bliskimi.
Pikmin 3 Deluxe to dobry remaster świetnej gry, ale brakuje czegoś ekstra.
Tytuł oferuje przyjemną i stosunkowo łatwą kampanię fabularną, z którą rozprawicie się w 10 - 15 godzin. Do tego dochodzą piekielnie trudne zadania poboczne, dedykowane weteranom gatunku. Największą frajdę miałem ze wspólnego przechodzenia misji na podzielonym ekranie, ale rozgrywka solo także wciąga i uzależnia. Syndrom „jeszcze tylko jednego dnia“ w świecie malutkich stworzeń dopadnie większość graczy, którzy przeboleją pierwszą, fatalną misję otwierającą.
Największe zalety:
- Kanapowy co-op na jednym ekranie w całej kampanii
- Arcytrudne misje poboczne dla weteranów serii
- Świetnie narastający poziom wyzwania
- Końcówka stawiająca zasady na głowie
- Dobra odsłona do rozpoczęcia przygody z serią
Największe wady:
- Pozorny realizm otoczenia z Wii U już nie przechodzi
- Fatalna misja początkowa, która tylko zniechęca
- Mało deluxe w Deluxe
Boli mnie tylko, że Nintendo nie podjęło żadnego wysiłku, aby ulepszyć tytuł od strony wizualnej. Mizeria tekstur (zwłaszcza podłoża) połączona z dosyć realistycznym projektem otoczenia jest jak zabrudzony aparat w trybie makro. Z jednej strony nie mogę zarzucić Japończykom lenistwa, ponieważ wdrożyli do gry rozległy tryb kooperacji, ale z drugiej chciałoby się jeszcze więcej. Pozostaje lekki niedosyt, który kontrastuje z napisem Deluxe wytłoczonym na opakowaniu.
Zaserwowane danie wciąż jest pyszne, mimo 7 lat spędzonych w zamrażarce, ale talerz na którym zostało podane nie zachęca do wbicia widelca.