Kodak pokazał własną koparkę Bitcoinów. Co się dzieje z tą firmą?
Kodak, dawny producent aparatów i klisz, wchodzi w 2018 rok z nowym projektem. Teraz producent firmuje swoim logo koparkę Bitcoinów.
![Kodak pokazał własną koparkę Bitcoinów. Co się dzieje z tą firmą?](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2017%2F12%2Fbitcoin-revolut.jpg&w=1200&q=75)
Aż trudno uwierzyć, że ta informacja to nie żart. Na targach CES zadebiutowała koparka kryptowalut Kodak KashMiner. Urządzenie powstało przy wspólnych siłach Kodak Blockchain Project i Spotlite Energy Systems.
Spotlite proponuje klientom wypożyczenie maszynki Kodaka na okres dwóch lat, co będzie kosztować 3400 dol. W czasie dwóch lat można włączyć się do sieci Bitcoina i „wykopywać” tę walutę, czyli zapewniać moc obliczeniową do tworzenia nowych Bitcoinów.
Według wyliczeń Kodaka, koparka KashMiner będzie zarabiać 375 dol. miesięcznie, co przełoży się na 9 tys. dol w czasie dwuletniej pracy. W umowie jest jednak klauzula, że połowa wykopanych Bitcoinów trafia do Spotlite. Klient dostaje więc 4500 dol., co po odliczeniu kosztów wynajmu daje zysk wynoszący 1100 dol. w ciągu dwóch lat. Trzeba od tego odliczyć koszt energii elektrycznej.
Problem polega na tym, że te wyliczenia bazują na dzisiejszym kursie Bitcoina, który jest szalenie niestabilną walutą, w której normą są wahania o kilkadziesiąt procent w ciągu dosłownie godzin. Oznacza to, że na całym interesie można będzie zarobić znacznie więcej, albo jeszcze więcej stracić. Niezależnie od wartości Bitcoina po dwóch latach, połowa zysków z kopania waluty trafia na konto Spotlite.
Ja się pytam: co tu robi Kodak?
Przykro patrzeć na to, jakie projekty są obecnie firmowane logo Kodaka. Kolejni właściciele praw do marki starają się utrzymać firmę, ale robią to w bardzo złym stylu.
Rok temu podobnie było z inną fotograficzną legendą, Polaroidem. Moje wspomnienie z ubiegłorocznych targów CES to wielkie stoisko tej firmy wyglądające jak stacjonarny sklep Aliexpress. Czego tam nie było! Były drony, smartwatche, tablety, kamerki 360, okulary VR i mnóstwo innych tanich, plastikowych, źle wykonanych chińskich produktów z naklejką Polaroida.
Dla Polaroida jest jednak nadzieja, odkąd firma trafiła w polskie ręce. Nowym właścicielem jest Wiaczesław Smołokowski, a jego syn, Oskar Smołokowski, stara się wyprowadzić przedsiębiorstwo w dobrym kierunku, wracając do fotograficznych korzeni. Trzymam za to kciuki!
Mam nadzieję, że w Kodaku też w końcu ktoś się ocknie. W obecnym wydaniu nowe produkty to nic innego, jak szarganie historii tego zasłużonego producenta.