REKLAMA

Zasadnicze pytanie - czy kupicie Samsunga Galaxy S8? Ja planowałem, a teraz...

Tylko politycy mają taką specyficzną zdolność, że nic się do nich nie przykleja. Ile by nie wyłudzili, ile by cudownie nie wygrali w kasynie, w ile afer nie byliby zamieszani, to już po kilku miesiącach, jak gdyby nigdy nic i tak w roli autorytetów zapraszają ich stacje telewizyjne. Samsung będzie się z Note'a 7 skrobał przez lata

Kupisz Galaxy S8? Ja planowałem, a teraz...
REKLAMA
REKLAMA

Pewnie przyszłoby mi kilka przykładów do głowy, a na pewno Samsung będzie pod tym względem punktem odniesienia przez najbliższe lata - pech w branży technologii.

No bo przecież Koreańczycy przeżywają właśnie swój prime time w świecie technologii. Ich telefony po latach okupacji przez tragicznego TouchWizza wreszcie są rewelacyjne, szybkie, piękne, moim zdaniem nawet najlepsze obecnie na rynku i takim kolejnym smakołykiem w tym chwilowym okresie dominacji miał być Galaxy Note 7. Niestety, tym razem Samsung przesadził z fajerwerkami.

Note 7 wybucha. Note 7 wybuchał do tego stopnia, że stał się internetowym memem. Wybuchał do tego stopnia, że na lotniskach pojawiały się komunikaty ostrzegające przed wchodzeniem z włączonym telefonem na pokład samolotu.

Że kurierzy i inni przewoźnicy odmawiali transportowania urządzenia w paczkach. Że linie lotnicze nie chciały latać z ludźmi, którzy mają przy sobie Note 7, a pewien mój redakcyjny kolega już zakomunikował, że zacząłby histerycznie piszczeć i domagać się nagłego lądowania, gdyby zauważył, że ktoś na pokładzie korzysta z Samsunga (inna sprawa, że w podobny sposób od kilku lat reaguje na wszystkie urządzenia z tym paskudnie sfragmentowanym Androidem).

Ostatecznie stało się nieuniknione - Samsunga Galaxy Note 7 wycofano ze sprzedaży.

Na szczęście tragedie zdarzały się tylko w skali mikro

Drobne pożary, zniszczone samochody, poparzona noga z elementami wtopionych jeansów... Niby nie spadł żaden samolot z Samsungiem na pokładzie, ale opisy tych wszystkich nieprzyjemnych zdarzeń dały do myślenia. Przecież przez większość dnia mój smartfon albo leży w promieniu 50 centymetrów obok mnie na biurku, albo znajduje się w kieszeni spodni/marynarki, a kiedy śpię, to też trzymam go zupełnie niedaleko mojej głowy. A obecnie posiadam HTC, któremu szczerze mówiąc ufam jeszcze mniej, niż renomowanemu Samsungowi. Cała ta afera, trochę się łudzę, może być takim szczęściem w nieszczęściu, że zaczniemy być trochę bardziej sceptyczni wobec naszej "elektroniki osobistej". Choć z drugiej strony nawoływanie do większej ostrożności, obserwując skalę zjawiska, nadal może nosić znamiona delikatnej paranoi.

Przede wszystkim jednak nie zazdroszczę Samsungowi. Galaxy S8 miał być moim następnym telefonem, a obecnie bardzo poważnie zastanawiam się nad tym zakupem. Trudno będzie wyrzucić z głowy historie o eksplodujących Note'ach. Ciekawe czy w ogóle pojawi się Note 8 czy też tę konkretną linię czeka już całkowity rebranding.

To oczywiście głupie, ponieważ to jednak Samsung, a nie firma KuntaKinte z Azerbejdżanu.

Jestem przekonany, a przynajmniej to podpowiada logika, że kolejny flagowy Samsung, który trafi na rynek, czyli Galaxy S8, będzie najbezpieczniejszym telefonem świata.

Prawdopodobnie zrobią mu takie crashtesty, jakich jeszcze żaden telefon w historii nie widział. Zresztą, humorystyczna i niestety autoironiczna kampania reklamowa, w której pokazują, jak dobrze sprawdzili, by S8 nie powielał błędów poprzednika, to chyba jedyna metoda wyjścia z tej kłopotliwej sytuacji.

Głowa psuje się od góry, a imperia upadają w szczycie swej chwały, jak mawiał pewien znany polityk. Być może nie należy go jednak przekreślać z powodu licznych lapsusów językowych, a powoli zacząć przypisywać mu właściwości prekognicyjne. Jeśli mobilny Samsung nie rozegra poprawnie najbliższych miesięcy, to może być przykładem takiego imperium, które upadło w szczycie swojej chwały.

REKLAMA

To oczywiście wariant najbardziej katastroficzny. Z jednej strony mamy bowiem bardzo silną markę, a z drugiej strony bardzo silny kryzys wizerunkowy - oba są zresztą niejako ze sobą sprzężone, bo kto tam się przejmuje historiami o wybuchającym Xiaomi?

W mojej ocenie Samsunga nie czeka póki co upadek ani nawet jakiś istotny spadek przychodów. Jednocześnie jednak szefostwo Huawei, LG, Google czy nawet HTC mogło śnić o takim scenariuszu po nocach, ponieważ jak dobry by nie był Samsung Galaxy S8, w 2017 roku odpowiedź na pytanie "który smartfon z Androidem wybrać?" będzie wyjątkowo, jak na realia ostatnich czasów, niejednoznaczna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA