Microsoft pozamiatał. Kropka.
Nie często zdarza się tak, żebym po obejrzeniu reklamy myślał wyłącznie o tym, żeby zobaczyć ją raz jeszcze. Nie często zdarza się też tak, żebym pięć razy pod rząd oglądał tę samą reklamę. Jednak nigdy wcześniej nie zdarzyło się tak, żebym następnego dnia włączył komputer i od razu wrócił do oglądania wczorajszej reklamy. To właśnie udało się Microsoftowi.
Powiedzieć, że wczoraj nudziłem się podczas konferencji Microsoftu, to nie powiedzieć nic.
Microsoft próbował zanudzić wszystkich przesuwając kwiatki w nowym Paincie. Okazało się, że mimo tej nudnawej prezentacji jeszcze nie wszyscy posnęli, więc Microsoft wytoczył kolejne działo - najnudniejszy na świecie pokaz zmian w PowerPoincie.
To nie lada sztuka, poprowadzić prezentację narzędzia służącego do robienia prezentacji tak, aby na samo słowo prezentacja widzowie przez długie tygodnie reagowali nagłym poceniem się i stanami lękowymi. Brawo Microsoftcie, tobie się to udało.
Live blog?
Początkowe części konferencji Microsoftu były tak nudne, że dziękowałem sobie, że nie dałem się przekonać do pomysłu, aby z tego wydarzenia prowadzić na łamach Spider’s Web live bloga. Bo zapewne wyglądałby tak*:
15:50 - no dalej, niech zaczynają
16:00 - chyba zaczynają
16:15 - zaczęli już?
16:20 - drzewo w Paincie
16:30 - k***a, ale nuda
16:35 - drzewo w PowerPoincie
17:30 - o, to jest fajne, chętnie kupię, jak tykl... o, lol. zawiesił się na prezentacji
18:45 - niech już kończą
19:00 - w końcu k***a koniec
*Powyższa wizja fikcyjnego zapisu z live bloga powstała na redakcyjnym Slacku.
I co ciekawe, gdzieś do godziny 17:30 (godzina fikcyjna, wymyślona podczas redakcyjnych żartów) udało nam się w pełni odwzorować to, co Microsoft pokazał. Drzewo w Paincie, które po pół godzinie obracania, zmniejszania i powiększania przeniesiono do PowerPionta - to jest moje oficjalne podsumowanie pierwszej części konferencji Microsoftu.
Wtedy wchodzi on, cały na biało czarno
Panos Panay zrobił na mnie wrażenie już rok temu, gdy prezentował nowe Lumie. Wczoraj Panay przeszedł samego siebie, a jego prezentacja komputera all-in-one Surface Studio była rewelacyjna. Doskonała. Nie do podrobienia. Autentyczna. Tak, autentyczna to jest odpowiednie słowo.
Panos Panay był na wczorajszej konferencji jedyną osobą z Microsoftu, która pokazała widzom, że lubi to co robi, wierzy w produkty, które tworzy oraz jest przekonany, że są one dobre i warto za nie zapłacić nawet 3 tys. dol. Nikt inny w Microsofcie nie jest tak autentyczny jak Panay.
Panay wczoraj jednak przegrał
Panos Panay dał na scenie czadu, ale przegrał z doskonałą reklamówką Surface Studia, którą pokazał podczas prezentacji. Reklamówką, której nie powstydziłby się nawet Apple.
Trzeba tu przypomnieć, że zanim Panay zaprezentował światu poniższy klip opowiadał długo o komputerze Surface Studio. Recytował jego zalety, zachwycał widzów ekranem oraz designem i możliwościami. W tajemnicy zatrzymał jednak fakt, że urządzenie to może przekształcać się ze zwykłego komputera all-in-one w wielki multimedialny tablet, który pozostaje pełnoprawnym komputerem, który możemy obsługiwać za pomocą dotyku, rysika oraz rewelacyjnego dodatku, jakim jest Surface Dial.
Zobaczcie sami:
To napięcie. Te animacje. Te momenty. Ta muzyka.
Rewelacyjna kompozycja, świetnie pokazane funkcje, a to wszystko przy zachowaniu budowania napięcia i graniu na emocjach widza. Coś cudownego.
Mój ulubiony moment z reklamy to ten, gdy kobieta podchodzi do normalnie wyglądającego komputera i za sprawą jednego palca przekształca go w wielki tablet.
Kolejnych kilka ujęć doskonale pokazuje, że ekran komputera Surface Studio nie jest jakimś tam zwykłym monitorem, który stoi za klawiaturą. Studio to maszyna, która jest w zasięgu ręki i reaguje na dotyk.
Trzeci mocny moment to ten, w którym kobieta korzysta z Surface Dial, niepozornego pokrętła, które leży na biurku. Po chwili pokrętło trafia na ekran i zaczyna się dziać magia.
Re-we-la-cja.
Pozostaje tylko jeden problem. Surface Studio jest świetne, ale nie jest iMakiem. Nie jest nawet Big Makiem.