Człowiek, który był w kosmosie, ma miliony, lata własnym odrzutowcem i wierzy w open-source
Był pierwszym Afrykaninen i drugim po Dennisie Tito turystą w kosmosie. Jest multimilonerem, ma 38 lat i nie straszne mu wyprawy lodołamaczami na Antarktykę. Lata prywatnym samolotem, wierzy w to, że wolne oprogramowanie może odmienić świat i nie znosi występów publicznych. Jest też filantropem z własną fundacją wspomagającą rozwój rodzinnych stron. Jego technologiczna historia rozpoczęła się - a jakże - w garażu rodziców, gdzie stworzył pierwszą firmę, która potem przyniosła mu fortunę z której korzysta do dziś.
Mark Shuttleworth jest “ojcem założycielem” między innymi firmy Canonical, która zajmuje się tworzeniem systemu komputerowego Ubuntu - najpopularniejszego z licznej rodziny Linuksów. To więcej, niż tylko firma, bo sam Linux to także idea wolnego oprogramowania, czyli darmowego, dostępnego dla wszystkich i tworzonego nie tylko przez zatrudnionych specjalistów ale korzystającego także ze wsparcia ogromnej społeczności użytkowników. Systemy oparte na Linuksie przez 20 lat istnienia nie potrafiły wyjść z niszy i dotrzeć do masowego odbiorcy z wielu różnych powodów. Shuttleworth chce to jednak zmienić i realizuje już swój plan wprowadzenia wolnego oprogramowania pod strzechy. I to właśnie jemu jako pierwszemu może się to udać.
Bo Mark Shuttleworth to człowiek, który nie rezygnuje. Urodził się w Wilkom w Republice Południowej Afryki w rodzinie chirurga i przedszkolanki. Chodził do szkoły przeznaczonej tylko dla chłopców, a potem ukończył studia nauki biznesu i systemów komputerowych w Cape Town. Już w czasie studiów uczestniczył w tworzeniu pierwszych uniwersyteckich połączeń internetowych.
W 1995 roku, w wieku 22 lat, stworzył od podstaw swoją pierwszą firmę - Thawte - zajmującą się bezpieczeństwem i wirtualnymi certyfikatami stron internetowych.
Szybko wyszedł z garażu, bo już po 4 latach sprzedał Thawte za niebagatelną sumę 575 milionów dolarów. W międzyczasie już udzielał się w społeczności wolnego oprogramowania Debiana, zafascynowany tym ruchem.
Po dorobieniu się setek milionów Shuttleworth nie spoczął na laurach - w dwutysięcznym roku uruchomił HBD (Here Be Dragons) Venture Capital, spółkę będącą inkubatorem biznesu oraz funduszem inwestycyjnym. Potem zajął się Shuttleworth Foundation, która wspiera lokalną przedsiębiorczość w RPA i innowacyjne pomysły poprawiające jakość życia.
Jednak Shuttleworth to typ zdobywcy i osoby, która realizuje swoje pragnienia. Chciał polecieć w kosmos - i poleciał. Po roku treningu astronautycznego w Rosji zawierającego spędzenie siedmiu miesięcy w Gwiezdnym Miasteczku w Rosji, w którym od lat 60 szkoleni są astronauci udało mu się. Nie było łatwo, bo przygotowania do lotu w kosmos są wyczerpujące fizycznie i wymagają też sporego przygotowania technicznego. Jako turysta płacący za dziesięciodniową wycieczkę poza ziemską atmosferę około 20 milionów dolarów Shuttleworth postawił warunki - o przedłużenie misji i o to, by w razie niepowodzenia misji Sojuza TM-34 na Międzynarodową Stację Kosmiczną zagwarantowano mu kolejny, darmowy już lot. Nie wiadomo dlaczego z nich zrezygnował, prawdopodobnie presja rządów była zbyt duża.
To nie wszystko - w trakcie astronautycznego szkolenia amerykańska NASA zgłosiła obiekcje odnośnie turysty w kosmosie i ponownie przeszkoliła Shuttlewortha, tym razem u siebie. To nie przeszkodziło w niczym - w kwietniu 2002 roku Sojuz wystartował razem z turystą na pokładzie. Podczas pobytu na Międzynarodowej Stacji kosmicznej Shuttlewort wykonywał eksperymenty naukowe, które miały zająć mu czas. Z kosmosu rozmawiał też z prezydentem RPA, z laureatem Nagrody Nobla Nelsonem Mandelą oraz z czternastoletnią Michelle Foster, która oświadczyła się Shuttleworthowi podczas radiowej rozmowy. Ten dyplomatycznie wywinął się z propozycji. 24 dni później Michelle zmarła na raka - rozmowa z astronautami była spełnieniem jej marzeń.
W 2004 roku Mark Shuttleworth postanowił zrobić coś więcej, niż tylko oddolne angażowanie się w społeczność wolnego oprogramowania. Podczas podróży na Antarktykę na lodołamaczu “Kapitan Khlebnikov” wyszukał w archiwum list mailingowych zespół, który miał dołączyć do Canonical Foundation - projektu ze szczytnym celem stworzenia systemu komputerowego dla ludzi nieobeznanych z technologiami, opartego o wolne oprogramowanie, łatwego i prostego w użyciu. Shuttleworth początkowo zainwestował w Ubuntu 10 milionów dolarów, ale przecież było go stać. W ciągu 7 lat istnienia Ubuntu stało się wiodącym i najbardziej rozpoznawalnym linuksowym systemem, ale do popularności Windowsa od Microsoftu czy Mac OS X od Apple wciąż mu daleko. Jednak Shuttleworth ma plan i misję - wciąż wierzy w to, że wolne oprogramowanie może stworzyć nowe możliwości dla ludzi pozostających z tyłu technologicznego świata.
W celu realizacji swojego planu dotyczącego Ubuntu w 2009 roku Mark Shuttleworth zrezygnował z funkcji prezesa Canonical, by zająć się komunikacją z odbiorcami, dizajnem i tworzeniem relacji biznesowych z partnerami. Na razie wychodzi mu to całkiem nieźle - o jego pupilku w branży mówi się coraz głośniej, wszystko przez przełomowe i niespotykane dotychczas w środowisku Linuksa zmiany w interfejsie użytkownika oraz coraz większy rozmach przedsięwzięcia. Canonical zamierza otworzyć razem z Dellem 220 sklepów detalicznych w Chinach, wejść na tak modne i przyszłościowe tablety oraz smartfony i dać nowe możliwości dotychczas uzależnionym od wielkich koncernów producentom sprzętu.
Ale Shuttleworth nie jest głupi. Równolegle z realizowaniem idei otwartości i darmowości spełnia też bardziej zarobkowe plany biznesowe coraz mocniej wkraczając w sferę płatnych usług dla firm i korporacji.
Za to i za wyjście przed szereg lekko skostniałe środowisko linuksowe nie lubi Shuttlewortha i Canonicala - jest śmiały i odważnie łączy ideały wolnego oprogramowania z biznesem nie bojąc się o tym mówić głośno. Stać go na postawienie wszystkiego na jedną kartę. Jeśli śmiałe plany odnośnie Ubuntu się sprawdzą, to może to odmienić dotychczasowy rynek technlogiczny i przewrócić go do góry nogami.
Jedyną osobą, która może to zrobić jest Mark Shuttleworth - człowiek z wystarczającą fantazją, odwagą i determinacją, człowiek który był w kosmosie, lata odrzutowcem nazywanym żartobliwie “Canonical One” (samolot prezydenta Stanów Zjednoczonych to Air Force One) i udowodnił, że nie będąc na pierwszym planie i na językach potrafi odnosić sukcesy.