Na ratunek WikiLeaks
Zamieszanie w okół WikiLeaks nie cichnie. Po próbie uciszenia portalu należącego do Juliana Assange poprzez ataki DDoS i wymówienia współpracy pod wpływem nacisku polityków z USA przez takie firmy jak Amazon i PayPal, czas na kolejną część zagmatwanej historii, która nie ustępuje akcji znanej z brazylijskich seriali.
Kwestią czasu było aresztowanie Assange'a. Australijczyk oskarżony o gwałt był poszukiwany listem gończym wystawionym przez Interpol. Assange dobrowolnie oddał się w ręce brytyjskiej policji, ta zaś na wniosek szwedzkiego sądu przekaże podejrzanego tamtejszemu wymiarowi sprawiedliwości. Na Juliana Asanage mają także chrapkę Stany Zjednoczone. Rząd USA domaga się ekstradycji, sądzenia na własnym terenie i uznanie podejrzanego za terrorystę. Sytuacja jest bardzo interesująca, bowiem Assange nie posiada i nie posiadał obywatelstwa amerykańskiego. Jako Australijczyk powinien być sądzony we własnym kraju. Jednak upór amerykańskich kongresmenów zapewne doprowadzi Juliana Assange przed tamtejszy wymiar sprawiedliwości. Rozpędzona machina polityczna USA nie zatrzyma się przed niczym, a najlepszy przykład stanowią więźniowie w bazie Guantanamo. Mimo, że większość przetrzymywanych nie jest obywatelami Stanów Zjednoczonych, to sądzeni są według amerykańskiego kodeksu karnego.
Tymczasem na całym świecie w ekspresowym tempie rośnie armia zwolenników WikiLeaks i Juliana Assange. Główną grupą odwetową na poczynania Amazona, PayPal i EveryDNS stała się grupa utalentowanych pryszczatych nastolatków przesiadujących całymi dniami na największym forum dyskusyjnym na świecie 4Chan. ?Anonimowi? - bo taką nazwę przyjęła ta grupa - postawili sobie za cel atakowanie wszystkich organizacji i firm, które pośrednio i bezpośrednio utrudniają działalność WikiLeaks. Celem Anonimowych stał się oczywiście w pierwszej kolejności PayPal, który zawiesił konto WikiLeaks oraz szwajcarski bank PostFinance. W efekcie zmasowanego ataku DDoS padła strona wspomnianego powyżej szwajcarskiego banku oraz strona szwedzkiej prokuratury.
W poprzednim artykule wspominałem o początku cenzury w Internecie, który do tej pory uchodził za miejsce swobodnej wypowiedzi. Po próbie zamknięcia strony WikiLeaks i aresztowaniu Juliana Assange, anonimowe osoby rozpoczęły nawoływania do ataku na strony visa.com, paypal.com i inne. Główną tablicą tych ogłoszeń stał się oczywiście Facebook i Twitter. Administracja portali postanowiła usuwać podobne wpisy a w niektórych przypadkach nawet kasować profile anonimowych autorów. Jednak w miejsce skasowanych kont powstają nowe o podobnych nazwach. Naturalne jest, że posunięcie to będzie tylko przysłowiową łyżką dziegciu w beczce miodu. Na czacie zorganizowanym przez agencję AFP członkowie 4Chan oznajmili:
?Operacja ?Payback ? walczy o wolność słowa i brak cenzury, tak samo jak Julian Assange. Nieważne, czy uznamy go za męczennika, czy bojownika, jego cele są naszymi celami. Kiedy uznamy, że osiągnęliśmy sukces, wrócimy do walki z prawami autorskimi. Kiedy zaczynaliśmy, było nas mniej niż 50 osób. W tej chwili przyłączyło się do nas ok. 4 tys. ochotników z całego świata. Rekrutujemy ich przez internet, gdzie tylko się da: na forach, czatach, Facebooku, Twitterze?.
Wiele osób nazwało całą akcję pierwszą wojną internetową w historii. Osobiście uważam, że cała sytuacja związana z WikiLeaks i blokowaniem jej w sieci stała się świetnym pretekstem do dziecinnej zabawy ludzi z 4Chan, którzy swoje działania usprawiedliwiają chęcią obrony swobodnej wypowiedzi w internecie. Według specjalistów od bezpieczeństwa w sieci grupa ?anonimowych? nie ma żadnej uporządkowanej struktury i centralnych władz. Jak skończy się ta wojna? Czy młodzi ludzie, którzy jak przypuszczam nie wiedzą o co i z kim walczą zmienią obraz internetu? Czy będą w stanie pokonać próby cenzury niewygodnych informacji dla wielu rządów i jak to się dla nas wszystkich i ich samych skończy nie jesteśmy w tej chwili przepowiedzieć? Jedno jest pewne - próba zamknięcia ust grupie Anonimowych to walka z wiatrakami. Młodzi ludzie zrzeszeni we wspomnianej grupie na razie grają na nosie wielkich firm i wielkich państw.
?Nasza kampania jest coraz mocniejsza. To się przeradza w wojnę, ale nie taką jak wasze, konwencjonalne. To będzie wojna danych. Staramy się, żeby internet był wolny i dostępny dla wszystkich, czyli taki, jaki był zawsze.? powiedział rzecznik Anonimowych w wywiadzie dla radia BBC.
I co dalej?
Ps. Dzisiejszej nocy życie dopisało kolejną kartę tejże historii: w Belgii aresztowano szesnastolatka, który dokonał blokady visa.com i Mastercard. Dzieciak pracował dla 4Chan.