Sony FX30 to profesjonalna kamera za pół ceny. A haczyka nigdzie nie widać - pierwsze wrażenia
Właśnie debiutuje Sony FX30, czyli nowa kamera, o której w środowisku wideo będzie za chwilę bardzo głośno. Jest to ekstremalnie ciekawy sprzęt, który z jednej strony oferuje w pełni profesjonalne możliwości nagrywania, a z drugiej, jest bardzo przystępny cenowo. Mogłem już sprawdzić FX30 przedpremierowo, a oto moje wrażenia.
Sony od wielu lat zbliża do siebie segment profesjonalnych kamer i aparatów cyfrowych. Dziś te różnice są tak małe, że w kluczowych aspektach wręcz się zacierają, co najlepiej pokazuje przykład duetu Sony A7S III i Sony FX3. Oba urządzenia mają niemal bliźniaczą specyfikację, choć pierwsze wywodzi się z segmentu aparatów (linia Alfa), a drugie z segmentu kamer (Cinema Line).
Jeszcze kilka lat temu próg wejścia do segmentu profesjonalnych kamer był bardzo wysoki. Sytuację nieco zmienił wspomniany Sony FX3, który jeszcze do wczoraj by najtańszą kamerą w ofercie. Jego cena wynosiła ok. 22 tys. zł.
Dziś, za sprawą premiery nowego Sony FX30, sytuacja znów się zmienia. Oto bowiem debiutuje nowy sprzęt, który możliwościami praktycznie nie ustępuje modelowi FX3, a jednocześnie kosztuje ok. 11 tys. zł. W świecie wideo (a zwłaszcza pod koniec 2022 r.!) taka kwota jest niezwykle atrakcyjna i jednocześnie bardzo przystępna dla każdej osoby pracującej komercyjnie przy wideo.
Sony FX30 w pigułce. Czym jest nowa kamera Sony?
W telegraficznym skrócie: Sony FX30 to taki FX3, w którym zamiast matrycy pełnoklatkowej mamy przetwornik standardu Super 35 (czyli filmowy odpowiednik matrycy APS-C).
I faktycznie, z zewnątrz obie kamery są bliźniaczo podobne. Mamy tu identyczną, metalową konstrukcję pełną gwintowanych otworów, do których z każdej strony można podczepić dodatkowe akcesoria, bez konieczności dokupowania filmowej klatki.
Mamy też kluczowy element odróżniający małą kamerę od małego aparatu, czyli wentylator. Jego praca jest bardzo łagodna, a w temperaturze pokojowej sprzęt jest bezgłośny nawet przy bardzo długich sesjach nagrywania. Podczas testów nie udało mi się przegrzać Sony FX30, a czas nagrywania mamy tu oczywiście nielimitowany. W końcu to kamera.
Wracając do obudowy, w kamerze Sony FX30 mamy sporo dużych, programowalnych przycisków z oznaczeniami zupełnie neutralnymi (np. cyfry 1 - 6), lub z oznaczeniami typowymi dla świata wideo (peaking, zebra, shutter, etc.). Mamy trzy kółka nastaw, mamy dźwigienkę zoomu (do obiektywów Power Zoom lub do sterowania zoomem cyfrowym, który działa zaskakująco dobrze). Mamy odchylany na bok, dotykowy ekran.
Całość dopełniają dwa sloty na karty, z których oba obsługują zarówno standard SD, jak i CFexpress typu A. Akumulator to dobrze znane ogniwo NP-FZ100 stosowane od kilku lat w aparatach Sony. Wystarczy na ok. 1,5 - 2 godz. nagrywania ciągiem, w zależności od trybu.
W kamerze niezwykle ważne są porty. Tych w Sony FX30 może nie ma zbyt wiele, ale jednocześnie są wszystkie najważniejsze
W samym aparacie mamy pełnowymiarowe wyjście HDMI (z obsługą wypuszczenia zapisu RAW w 16 bitach!), mamy wejście i wyjście audio jack 3,5mm, mamy USB-C do ładowania lub komunikacji oraz złącze Multi w standardzie microUSB. Do tego dochodzi też ciekawe akcesorium znane już z Sony FX3, czyli górny uchwyt z interfejsem audio, dołączający m.in. dwa wejścia XLR. Taki uchwyt jest opcjonalny. Zestaw kamery z uchwytem to koszt ok. 13,5 tys. zł.
Pod względem wielkości korpusu w FX30 nic się nie zmieniło. Nadal jest to odpowiednik Sony A7C, tyle że znacznie poszerzony, głównie za sprawą wentylatora w tylnej części. Mamy tu jednak większy, wygodniejszy grip. Jednocześnie nie mamy wizjera optycznego.
Ekranik mógłby być nieco większy i mógłby mieć bardziej filmowe proporcje, ale na dobrą sprawę w filmie najczęściej bazuje się na zewnętrznym ekranie. Niezrozumiałą dla mnie wadą wbudowanego ekraniku jest też to, że nie da się go odchylić o pełne 180 stopni w bok. Ten kąt jest nieco mniejszy, co utrudnia kadrowanie, bo płaszczyzna ekranu nie pokrywa się z płaszczyzną matrycy. To drobna, ale bardzo irytująca cecha.
Jakie możliwości ma Sony FX30?
Specyfikacja kamery Sony FX30 jest imponująca, ale nic w tym dziwnego, bowiem sprzęt niemal w całości bazuje na FX3. Mamy więc obraz w standardzie 4K Super 35 (16:9) z szybkością do 60 kl./s, z oversamplingiem z rozdzielczości 6K. Jeżeli zrezygnujemy z oversamplingu, dostajemy w 4K aż 120 kl./s (lub 100 kl./s w trybie PAL), albo aż do 240 kl./s w Full HD. W obu tych trybach możemy wybrać 10-bitowe próbkowanie 4:2:2.
W kwestii kodeków, mamy tutaj prawdziwy ogrom kombinacji standardu, klatkażu, bitrete’u, głębi i próbkowania. Do wyboru mamy standardy Long GOP, ALL-I / H.264, H.265 (w nomenklaturze Sony są to formaty XAVC S, XAVC S-I i XAVC HS). Sporo tych cyferek, ale moim zdaniem w praktyce najbardziej użyteczne są dwa standardy:
- maksimum tego, co dała fabryka, czyli XAVC HS 4K, 280 Mbit, 10-bit, 4:2:2,
- prawie topowa jakość w nieco bardziej ucywilizowanym wydaniu: XAVC S 4K, 140 Mbit, 10-bit, 4:2:2.
Ten drugi standard zapisu daje dostęp do maksymalnej głębi i próbkowania, a jednocześnie pliki są bardzo przyjemne w obróbce, bo znacznie mniej obciążają komputer. To zdecydowanie mój ulubiony tryb zapisu w Sony FX30.
Do tego wszystkiego dochodzi standardowy dla Sony gigantyczny wybór profili obrazu, tutaj rozszerzony jeszcze bardziej względem aparatów. Możemy oczywiście nagrywać z wykorzystaniem profili LOG, w tym np. S-Log3 (dostępna w trybach Cine El, Cine El Quick i Flexible ISO), ale też w S-Cinetone.
Sony FX30 umożliwia podgląd obrazu z nałożonym LUT-em, dzięki czemu na karcie zapisuje się płaski obrazek, a podgląd mamy kontrastowy i nasycony. Ba, kamera zapisuje też na karcie pamięci plik LUT gotowy do zaimportowania do programu graficznego, dzięki czemu wstępna korekcja gammy i kolorów jest zrobiona idealnie, bo przez samych inżynierów Sony.
Zdaję sobie sprawę, że tylko prześlizguję się po tym zagadnieniu, ale możliwości jest tu tyle, że do pełnego opisu trzeba byłoby stworzyć całą książkę albo wielogodzinny film. W praktyce najwięcej korzystałem z S-Log3, który wypadał rewelacyjnie.
Według producenta matryca dysponuje 14-stopniowym zakresem dynamicznym, a to w połączeniu z zapisem 10-bit w S-Log3 daje bardzo szerokie możliwości korekcji obrazu w postprodukcji. Pod tym kątem właściwie nie ma porównania do mojego prywatnego Sony A7 III (mimo że to pełna klatka). FX30 wyprzedza go o kilka długości.
Stabilizacja Sony FX30 to rzecz z innej ligi
Warto jeszcze na moment wrócić do matrycy FX30. Sensor CMOS Exmor R formatu Super 35 (APS-C) ma rozdzielczość 20,1 megapiksela i ma dwie bazowe czułości ISO (800/2500). Umożliwia też zapis zdjęć w trybie RAW, bo czemu nie.
To, co jednak imponuje najbardziej, to pięcioosiowa stabilizacja obrazu. W trybie aktywnym, kiedy wspiera ją dodatkowo elektronika (kosztem minimalnego cropa) obrazek właściwie nie różni się od gimbala.
Wszystkie moje nagrania umieszczone w tym tekście zrobiłem przy użyciu Sony FX30 w stu procentach z ręki, do tego bez posiłkowania się stabilizacją w postprocesie. A przecież mamy taką możliwość, bo FX30 zapisuje dane żyroskopowe, które można wykorzystać do stabilizacji w Catalyst Browse. Efekty samej wbudowanej stabilizacji są na tyle dobre, że nie trzeba posiłkować się zewnętrznymi rozwiązaniami.
I dla mnie jest to tzw. game-changer. Możliwość nagrywania z ręki, bez gimbala, z jednoczesnym zachowaniem bardzo przyzwoitego poziomu stabilizacji, to coś, czego do tej pory w systemie Sony nie było - a przynajmniej nie w tak skutecznym wydaniu.
Dodajmy do tego możliwość robienia przebitek w 100 (lub 120 kl./s), z myślą o czterokrotnym spowolnieniu w postprodukcji, a dostajemy sprzęt wręcz wymarzony do szybkich akcji "na lekko". Do YouTube’a - w tym tego komercyjnego - naprawdę nie trzeba nic więcej. Ba, jest to poziom, który pozwala wyjść znacznie szerzej, poza ramy internetowego wideo.
Podsumowując, kamera Sony FX30 to sprzęt, który twórcom wideo da mocno do myślenia
Sony FX30 to sprzęt wyjątkowy w skali całego rynku. Z jednej strony ma możliwości nagrań znane z dwukrotnie droższych kamer, a z drugiej, jest prostszy i bardziej znajomy w obsłudze niż kamery pokroju Blackmagic Pocket Cinema 6K.
Sony FX30 łączy w sobie wszystko to, co najlepsze w nagrywaniu kamerami Sony - przebogatą ofertę obiektywów i akcesoriów, bardzo rozbudowane tryby nagrań, genialny autofocus (nie wspomniałem o nim wcześniej, ale uwierzcie, że to topowa liga, ze wszystkimi nowoczesnymi dobrodziejstwami śledzenia twarzy i oczu), no i koniec końców świetną jakość obrazu.
Co więcej, FX30 można bezboleśnie włączyć jako tzw. B-cam do większych produkcji, gdzie są wykorzystywane inne kamery Cinema Line. Synchronizacja obrazu będzie idealna (timestamp), a do tego dochodzi ta sama charakterystyka obrazka i te same akcesoria oraz obiektywy.
Podczas krótkiego czasu spędzonego przedpremierowo z Sony FX30 nie znalazłem w tym sprzęcie żadnych dyskwalifikujących wad. Jedynym kompromisem wydaje się tu być przetwornik Super 35, ale wiąże się on ze zdecydowanym ścięciem ceny. Poza tym z formatem APS-C naprawdę da się żyć i pracować! Tym bardziej w wideo.
Jestem oczarowany kamerą Sony FX30. Segment wideo rośnie dynamicznie, a ten sprzęt wydaje się bardzo celnie trafiać w potrzeby komercyjnych twórców, którzy już potrzebują wysokiej jakości i solidności, a jeszcze nie działają na poziomie przysłowiowego Hollywood (czy choćby telewizji). Nie spodziewałem się tego po Sony, ale wygląda na to, że udało się zrobić bardzo dobry i jednocześnie świetnie wyceniony sprzęt. W końcówce 2022 r. to prawdziwa rzadkość.