To mi się jeszcze nie zdarzyło. Patrzę na nowy smartfon Xiaomi i myślę "chcę to"
Patrzę na Xiaomi 12S Ultra i myślę "chcę to". A dodam, że nie zdarzyło się to jeszcze nigdy w historii smartfonów tego producenta. Podobieństwo do kultowej Lumii 1020 jest tak wielkie, że nie umiem go odzobaczyć. Nawet jeśli nie taki był plan, nowy smartfon Xiaomi jest dla mnie spadkobiercą idei, która niegdyś przyświecała Nokii.
Lumia 1020 była fotograficznym tytanem. Pamiętam, jak pracując w elektromarkecie regularnie brałem ją do ręki i bardzo chciałem, by była moja. Gdy kilka lat później marzenie się ziściło, używałem jej co prawda krótko, ale do dziś noszę ją w serduszku, w panteonie ulubionych telefonów wszech czasów.
Dlatego gdy tylko zobaczyłem, jak wygląda nowy Xiaomi 12S Ultra, serduszko od razu mi mocniej zabiło, bo tego podobieństwa nie da się nie widzieć.
Xiaomi 12S Ultra wygląda spektakularnie.
Ok, to nie jest pierwszy telefon z owalną, centralnie umieszczoną wyspą aparatów. Był przecież Huawei Mate 40 Pro. Jednak dopiero nowy Xiaomi przywodzi mi na myśl Lumię 1020 tak silnie, że nie mogę przestać zwracać na to uwagi. Kultowa Nokia miała (jak na tamte czasy) szokująco dużą wyspę aparatów, skrywającą spektakularny (jak na tamte czasy) aparat 41 Mpix z optyką Zeiss, zaszyty w przepięknej obudowie, której uroda do dziś nie została przyćmiona przez żaden telefon (nie zapraszam do dyskusji, bo to oczywisty fakt).
Xiaomi 12S Ultra to pierwszy smartfon producenta wykonany przy współpracy z Leicą i - jak na smartfon od burżujów dla burżujów przystało - wygląda niesamowicie. Potężny wypust na aparaty okala ramka z 23-karatowego złota, zaś całość obudowy pokrywa skóropodobny materiał na bazie silikonu. Mam nadzieję, że w dotyku nowy Xiaomi będzie sprawiał równie ciekawe wrażenie, co wizualnie.
"Oko Saurona" skrywa w istocie trzy aparaty:
- 50 Mpix, z sensorem Sony IMX989 w standardzie 1”, stabilizacją HyperOIS i obiektywem Leica Summicron.
- 48 Mpix z obiektywem ultrawide
- 48 Mpix z teleobiektywem, OIS i 120-krotnym (hybrydowym) powiększeniem obrazu
Już ubiegłoroczny Xiaomi 11 Ultra był smartfonem o spektakularnych możliwościach fotograficznych, więc spodziewam się, że tym razem Chińczycy mogą pozamiatać, zwłaszcza że w iPhone’ach i Galaxy S nastąpiła w ostatnim roku swoista stagnacja, i progres rok do roku był niewielki. Tutaj możemy mieć nadzieję na spory krok naprzód.
Reszta telefonu to już typowy Xiaomi z najwyższej półki, a więc: jest tak dobrze, jak tylko się da. Jest Snapdragon 8+ gen 1 (przysięgam, ktokolwiek wymyślił nazwę tych generacji Snapów, powinien wylecieć z roboty…), 8/12 GB RAM i 256/512 GB miejsca na dane. Jest wielki ekran AMOLED z technologią LTPO 2.0, o przekątnej 6,73”, rozdzielczości 2K, odświeżaniu 120 Hz i szczytowej jasności 1500 nitów.
Są głośniki stereo, jest WiFi 6E i nawet znalazło się miejsce dla czujnika podczerwieni, który najwyraźniej musi być uwielbiany przez fanów Xiaomi. Całość zasila akumulator 4860 mAh, co rodzi nieco obaw o zasilenie takiego monstrum, ale przynajmniej można go szybko naładować, używając ładowarki 67W. Dziwne, że nie 120W, skoro Xiaomi dysponuje taką technologią, ale widać tutaj nie znalazło się na nią miejsce.
Klasa premium to i cena premium.
Dziś miała miejsce chińska premiera nowych smartfonów Xiaomi, więc na ich europejski debiut przyjdzie nam poczekać jeszcze trochę czasu. Nie znamy również ich cen, ale jeśli poprzednia generacja jest jakimś wyznacznikiem, to możemy się spodziewać kwot oscylujących wokół 6000 zł. Wygląda jednak na to, że Xiaomi 12S Ultra robi wszystko, by zaoferować adekwatną do ceny jakość premium i sam nie wierzę, że to piszę, ale pierwszy raz nie mogę się doczekać testu smartfona Xiaomi, choć wiele wskazuje na to, że... mogę się nie doczekać. Póki co ten smartfon przeznaczony jest wyłącznie do sprzedaży w Państwie Środka, ale mam nadzieję, że niebawem się to zmieni.