Rewitalizacja za 12 mln zł. Nie ma drzew, ale jest za to droga przecinająca rynek
Wydawać by się mogło, że w temacie betonozy nic już nie może zaskoczyć. Widzieliśmy tak wiele absurdów, że kolejne przykłady rewitalizacji, owszem, będą martwić, ale dostaniemy to samo co zawsze. W Zakliczynie powiedzieli "potrzymaj mi betoniarkę" i zaprojektowali coś wyjątkowego.
"Dzisiaj Zakliczyn świętuje bardzo ważne wydarzenie związane z otwarciem rynku. Serce miasta i gminy Zakliczyn kwitnie, rozwija się. Tutaj właśnie działają lokalni przedsiębiorcy, nasi mieszkańcy gminy i całego regionu. Jest to też miejsce turystyczne, bardzo wielu turystów przybywa tutaj by właśnie korzystać z usług, z handlu naszych lokalnych przedsiębiorców. Przypomnę, że w rynku i okolicznych ulicach działa ponad 100 podmiotów gospodarczych, które świadczą usługi. Rynek to również siedziba instytucji publicznych, administracji publicznej" - powiedział Radiu Dla Ciebie burmistrz Zakliczyna Dawid Chrobak.
Serce miasta kwitnie? Na rynek trafiają turyści? Słysząc to, można sobie wyobrazić atrakcyjne, zielone miejsce, w którym chce się spędzać czas nawet w upalne dni, bo "kwitnąca" roślinność daje przyjemne schronienie przed słońcem. Tymczasem rzeczywistość wygląda tak:
Faktycznie. Na rynku dosłownie zbiegają się drogi, bo przestrzeń przecina samochodowa trasa. Widziałem wiele przypadków fatalnych betonowych placów. Przykładem niech będzie rynek w Łowiczu, który tak naprawdę jest jednym wielkim parkingiem. Przyjemnie jest też w Sieradzu, gdzie wspólną przestrzeń ogradzają zaparkowane samochody.
Nie spotkałem się jednak z ulicą przecinającą rynek
Obrońcy betonozy tłumaczą, że rynek to nie park, dawniej pełnił handlowe funkcje i tak też powinno być teraz. To absurdalne, bo nieprzystające do rzeczywistości wyjaśnienie nie sprawdza się nawet w tym przypadku. Bo jak mówić o handlu, skoro przez środek przebiega droga?
Jasne, stragany dalej będą mogły się ustawiać, ale zupełnie inaczej by to wyglądało, gdyby mieszkańcy mogli cieszyć się zielenią i nie przejmować samochodami, które przejeżdżają przez rynek.
Naprawdę chciałbym wyobrazić sobie premiera z burmistrzem, którzy będą spędzać popołudnie w "sercu miasta", jakim jest nowy rynek. Nie ma nic przyjemniejszego od grzania się na wystawionej na słońce betonowej patelni, kiedy dobiega do ciebie kojący szum samochodów. Ależ będzie kwitnąć życie towarzyskie. Pełną parą, jak w Radomiu:
(Ten wpis jest szczególnie zabawny, bo Łukasz Warzecha serio nie rozumie, dlaczego rynek w czerwcowe sobotnie południe jest pusty.)
Betonoza zmasakrowała rynek w Zakliczynie
Co na to sami mieszkańcy Zakliczyna? Nawet ci chwalący nowy rynek zauważają, że przydałoby się trochę więcej zieleni. Delikatnie powiedziane, ale cóż - nikt nie chce być marudą, która psuje święto.
Rynek w Zakliczynie to po rynku w Krakowie drugi co do wielkości rynek w Małopolsce, więc tym bardziej przykro, że aż tak go zmasakrowano. I to za skromne 12 mln zł. Wiemy, za co tak się zabawiono: