Dzień z Galaxy Z Fold 3. Samsung zmienił sposób, w jaki korzystam z telefonu
Korzystam z Samsunga Galaxy Z Fold 3 już ponad dwa tygodnie i nie spodziewałem się, jak bardzo w tym czasie zmieni się sposób, w jaki używam telefonu.
Przez pierwszy tydzień korzystania z Galaxy Z Fold 3 żonglowałem nim na przemian z iPhone’em 13 Pro, by porównać, co do zaoferowania mają dwa najdroższe telefony na rynku.
Potem zaś przełożyłem kartę na stałe do składanego Samsunga, by zobaczyć, jak się żyje korzystając wyłącznie z telefonu, który w każdej chwili może stać się tabletem. Spodziewałem się, że będzie inaczej. Spodziewałem się, że będę musiał walczyć z własnymi przyzwyczajeniami i często będę tym zirytowany. Nie spodziewałem się jednak, że będzie to zmiana tak bardzo na plus.
Samsung Galaxy Z Fold 3 może działać jak zwykły telefon. Ale po co?
Pierwszym zaskoczeniem był fakt, że na dobrą sprawę nie musiałem w ogóle zmieniać swoich przyzwyczajeń smartfonowych, bo i dlaczego? Galaxy Z Fold 3, przy wykorzystaniu zewnętrznego ekranu, zachowuje się jak zwykły – choć bardzo gruby i ciut dziwaczny – telefon. W tym trybie przyzwyczajenia wymagają tylko dwie kwestie: węższa niż zwykle klawiatura (do czego łatwo przywyknąć) i konieczność uwagi, by np. kot lub żona nie usiadły na kolanach, co mogłoby się skończyć destrukcją złożonego na pół urządzenia.
Poza tym jednak z Galaxy Z Folda 3 w biegu korzysta się jak z każdego innego telefonu. Do odebrania połączeń nie muszę go rozkładać, podobnie jak do szybkiego odpisania na wiadomość. Może pozostać złożony, gdy płacę nim w sklepie albo gdy robię zdjęcie psu w czasie spaceru. Nie było przyzwyczajenia, które musiałbym zmienić w związku z przesiadką na Z Folda 3.
Nie po to jednak ktoś kupi Folda, by go nie rozkładać. To bez sensu. Starałem się więc jak najbardziej aktywnie korzystać z dużego ekranu i o dziwo wcale nie wymagało to ode mnie zmiany czy wyrabiania nowych przyzwyczajeń. Wprost przeciwnie – nowe przyzwyczajenia pojawiły się same, w miarę jak coraz więcej korzystałem z tego niezwykłego urządzenia.
Typowy dzień z Samsungiem Galaxy Z Fold 3.
Godzina 5:45. Wstaję, szybka toaleta i od razu zabieram się do ogarnięcia domowego zwierzyńca – nakarmienia kotów i wyprowadzenia psa na spacer. W tym czasie zwykle nie korzystam z telefonu wcale, starając się nie przeciążać neuronów w pierwszych minutach po obudzeniu, choć wiadomo, jestem tylko słabym człowiekiem, więc czasem zdarza mi się zerknąć tuż po przebudzeniu na redakcyjnego Slacka czy Instagram.
Wychodząc z psem mam jednak żelazną zasadę, że telefon wyciągam tylko jeśli ktoś do mnie zadzwoni i to tylko w pilnej sprawie, oraz po to, by zrobić zdjęcie. W przeciwieństwie do wielu psiarzy nie wykorzystuję tego spaceru do nadrabiania social mediów ani nawet słuchania muzyki czy podcastów – spacery z psem są dla mnie formą odciążania mózgu od natłoku codziennych spraw, wiec staram się skupiać na nich w 100 proc. Galaxy Z Fold 3 zostaje więc złożony w kieszeni. O tej porze roku nie ma zresztą po co go wyciągać, bo rano jest tak ciemno, że robienie zdjęć mija się z celem.
Godzina 6:30. Szybka kawa i pierwsze śniadanie. Tu po raz pierwszy złapałem się na tym, jak bardzo przydatna jest możliwość złożenia telefonu i używania go jako podstawki, gdyż nierzadko w czasie parzenia kawy z dripa lubię obejrzeć wideo na YouTubie lub posłuchać podcastu.
Stawiam wtedy telefon pod wygodnym kątem i nie muszę nachylać głowy prosto w dół, by widzieć zawartość ekranu, jak muszę to robić ze zwykłym telefonem. Większość posiłków jem przy biurku, ale jeśli zaczynam pracę tak wcześnie, staram się jeść śniadanie w salonie, by nie budzić żony świecącym monitorem. Jeśli o 7:00 siadam do pisania, wcześniej robię prasówkę.
Tutaj Galaxy Z Fold 3 jest prawdopodobnie najlepszym telefonem, z jakim kiedykolwiek miałem styczność. Zamiast ślęczeć przed małym ekranem telefonu i bez końca przewijać długą listę tematów z czytnika RSS i Google News, w składanym Samsungu obydwa te źródła ukazują mi artykuły w wygodnym od przeglądania widoku kart, do tego na ekranie tak dużym, że nie muszę mrużyć oczu, by cokolwiek dostrzec. A gdy chcę tekst przeczytać, to robię to na wygodnym, szerokim, 7,6-calowym wyświetlaczu, a nie wąziutkim ekranie zwykłego telefonu.
W kwestii czytania Samsung Galaxy Z Fold 3 spisuje się zresztą mistrzowsko, niezależnie od tego, co chcemy czytać. Złapałem się nawet, że dzięki większemu ekranowi po raz pierwszy od bardzo dawna wróciłem do czytania książek do śniadania, a nawet chętnie przeglądałem mangi. Dotąd raczej omijałem japońskie komiksy, bo choć bardzo je lubię, to czytanie ich na telefonie lub ekranie komputera jest koszmarnie niewygodne.
Z Fold 3 jest jakby stworzony dla miłośników komiksów – w trybie pełnoekranowym dymki dialogowe są idealnie czytelne, a lektura to sama przyjemność.
7:00-13:00. Praca. W tym czasie telefon leży raczej nieużywany, choć w czasie pracy zdarza mi się wyjść z psem na szybki spacer lub zajrzeć na pocztę czy do komunikatora. Przyznam szczerze, że obawiałem się, że w czasie nieużywania Galaxy Z Fold 3 będzie gubił sporo energii, jak mają to w zwyczaju telefony z Androidem, ale o dziwo przez te sześć godzin gubi najwyżej 2 proc., cały czas będąc połączonym przez Bluetooth ze smartwatchem i przyjmując powiadomienia.
13:00-17:00. Zależnie od dnia to czas na załatwianie spraw domowych, pomaganie żonie przy jej biznesie i/lub dalsza praca nad tekstami, zdjęciami czy montażem wideo.
W tych godzinach korzystam też z Galaxy Z Folda 3 najintensywniej, bo służy mi w biegu i poza domem. Bardzo często zdarza się, że podwożę gdzieś żonę i muszę na nią chwilę poczekać w aucie, i tu znowuż rozkładany Galaxy Z Fold 3 sprawił, że polubiłem te momenty o wiele bardziej. Zamiast bowiem wpatrywać się w niewielki ekran telefonu, w każdej chwili mogłem rozłożyć telefon do rozmiarów tabletu i albo wygodnie czytać, albo oglądać YouTube’a w trybie pełnoekranowym, albo… robić kilka rzeczy na raz.
Bodaj najczęściej używanym w wolnym czasie trybem był Picture-in-Picture; na tak dużym ekranie pływające okienko jest nadal dość duże, by wygodnie oglądać wideo, a w międzyczasie mogę aktywnie uczestniczyć w konwersacjach z kolegami i koleżankami z pracy, które toczą się u nas w zasadzie przez całe dnie.
Popołudniami bardzo często pojawiają się też sprawy natury administracyjnej, które wymagają np. szybkiej odpowiedzi na maile i tu również Z Fold 3 spisuje się na medal, bo dzięki widokowi tabletowemu aplikacja poczty oferuje znacznie więcej przestrzeni roboczej niż na zwykłym smartfonie, a pisanie dwoma kciukami na podzielonej klawiaturze – choć wymaga wprawy – jest bardzo szybkie.
Robię też dużo zdjęć i tutaj składana natura Folda okazała się tak przydatna, że nawet nie wiem, od czego zacząć. Gdy potrzebuję zrobić jakieś zdjęcie „na szybko”, robię to oczywiście na zewnętrznym ekranie, bo tak jest najprościej. Gdy jednak mogę poświęcić nieco więcej czasu na zrobienie zdjęcia, od razu rozkładam ekran, by mieć nieporównywalnie większe okno podglądu.
Bardzo przydaje się też możliwość przymknięcia ekranu, by na jednej połówce mieć wizjer, a na drugiej połówce menu, spust migawki i podgląd ostatnio zrobionego zdjęcia. Nie mówiąc już o tym, jak bardzo się to przydaje, gdy chcemy zrobić sobie zdjęcie sami, korzystając z telefonu jako statywu.
Przetestowałem też składanie Galaxy Z Folda 3 w czasie służbowej telekonferencji i muszę oddać Samsungowi co samsungowe – kamerka zatopiona pod ekranem, która robi zdjęcia raczej mizernej jakości, w zupełności wystarcza do wideorozmów. Z kolei możliwość złożenia ekranu naprawdę się przydaje, żeby nie trzymać telefonu w dłoniach przez cały czas, tylko wygodnie odstawić go na stół, a jednocześnie cały czas pozostać w kadrze.
17:00-19:00. Spacer z psem i trening na siłowni, niekoniecznie w tej kolejności. Na siłowni kolejny raz szalenie przydaje się opcja składania telefonu podczas robienia zdjęć. Jako że ćwiczę sam i nie mam trenera, który mógłby korygować moje błędy, często nagrywam serie (zwłaszcza gdy uczę się czegoś nowego), by wyłapywać złą posturę albo oszukiwanie przy powtórzeniach.
Zwykle w tym celu szukałem czegoś, o co mogę telefon oprzeć, co nierzadko kończyło się przewróceniem urządzenia. W przypadku Galaxy Z Folda 3 ten problem nie istnieje, bo po prostu rozkładam go, stawiam na ziemi i nagrywam. Nie zliczę też, ile razy w ciągu ostatniego tygodnia ktoś mnie zapytał „co to za telefon”, widząc jak składam i rozkładam Z Folda 3. Ostatni raz zdarzyło mi się to w czasie testów… Galaxy Z Flipa 3.
19:00-00:00. Po treningu pierwsze kroki zawsze kieruję do kuchni (a uprzednio pod prysznic). I tu kolejny raz Galaxy Z Fold 3 mnie zaskoczył, bo nie spodziewałem się, że składanie ekranu cokolwiek zmieni w moim korzystaniu z telefonu w kuchni.
A jednak. Zazwyczaj kładę sobie telefon gdzieś z boku i odtwarzam podcast na wbudowanych głośnikach. Nie włączam wideo, bo i po co – w czasie przygotowywania potraw nie mam jak zerkać co chwila na leżący w kącie smartfon. Na Z Foldzie 3 nadal słucham podcastów, ale w formie wideo, bo o wiele łatwiej jest mi na niego zerknąć, gdy leży rozłożony na pół. Mogę nadrobić ostatnie klipy Lewisa Howesa lub podcast Joe Rogana na Spotify. Czasem włączę jakieś anime, jeśli planuję spędzić w kuchni więcej czasu.
Galaxy Z Fold 3 z miejsca stał się też moim bezwzględnie ulubionym smartfonem do słuchania muzyki. Nie ma co prawda głośników tak dobrych jak Asus ROG Phone 5, ale są one dość dobre, by puścić muzykę czy podcast w tle.
A na słuchawkach bezprzewodowych odtwarzanie muzyki z Z Folda 3 to po prostu bajka, bo nie dość, że obsługuje on kodek LDAC, gwarantujący najwyższą możliwą jakość, to jeszcze aplikacje Apple Music i Spotify pięknie wykorzystują większą przestrzeń roboczą, przez co przeglądanie katalogu i wybór odtwarzanej muzyki jest po prostu przyjemniejszy.
Wieczory to zwykle mieszanka ogarniania ostatnich spraw zawodowych i chwil relaksu, a dzień zawsze kończymy z żoną oglądaniem serialu, zwykle na laptopie, bo telewizora nie posiadamy. Oczywiście nie jest to optymalne rozwiązanie, ale już raz Galaxy Z Fold 3 przyszedł z pomocą, gdy późnym wieczorem dostawca internetu miał przerwę techniczną i w domu zabrakło WiFi. Nie chciało mi się nawet tworzyć hotspotu z telefonu, po prostu rozłożyłem ekran i obejrzeliśmy odcinek na wbudowanym wyświetlaczu i głośnikach telefonu. I wiecie co? Było świetnie.
Samsung Galaxy Z Fold 3 irytuje mnie tylko jednym. W całej reszcie zachwyca.
Marcin Połowianiuk nazwał Galaxy Z Folda 3 w recenzji imponującym i irytującym. Mnie osobiście bardziej ten telefon imponuje, a jeśli miałbym wskazać jeden problem, który mam z Z Foldem 3, to byłaby nim trudność z rozłożeniem ekranu.
Może to wina tego, że mam za krótkie paznokcie, by podważyć nimi szczelinę między połówkami telefonu, ale faktem jest, że czasem strasznie trudno jest mi otworzyć główny ekran Galaxy Z Fold 3, zwłaszcza gdy mam mokre ręce. Palce po prostu ześlizgują się z aluminiowej ramki, przez co już kilka razy byłem bliski upuszczenia telefonu. Pomnóżmy ten drobiazg przez liczbę otwarć telefonu w ciągu dnia i nie ukrywam, czasem robi się z tego odczuwalny ból głowy.
Nie wykluczam jednak, że jak poużywam go przez kolejne tygodnie, to nauczę się go otwierać za każdym razem. Szkoda tylko, że nie jest możliwe rozłożenie go jedną ręką, jak Galaxy Z Flip 3. Wtedy rozkładałbym go jeszcze częściej.
Pomijając ten jeden szczegół, Samsung Galaxy Z Fold 3 zachwyca mnie każdego dnia z taką samą mocą, jak zachwycił dnia pierwszego. Nie przesadzę mówiąc, że zmienił sposób, w jaki korzystam z telefonu. Wszystko robi mi się na nim przyjemniej – od czytania książek i komiksów, poprzez poranną prasówkę i oglądanie filmów, aż po robienie zdjęć i nawet słuchanie muzyki. Trudno to docenić, dopóki się nie poużywa takiego urządzenia. A gdy raz się poużywa, naprawdę trudno jest wrócić do konwencjonalnego smartfonu.
Nie tylko ze względu na to, że konwencjonalny smartfon nie rozkłada się do rozmiarów tabletu, ale także ze względu na to, że… nie robi „klap”. A to – podobnie jak w Galaxy Z Flip 3 – argument, z którym nie da się polemizować, prawda?