REKLAMA

Alfa Call of Duty Vanguard była straszna. Beta to inny świat: świetne mapy i destrukcja - nasz test

Gdy kilkanaście dni temu zagrałem w pierwszą sieciową alfę Call of Duty Vanguard, nie miałem złudzeń: to szrot. Doświadczenie w trybie Champion Hill było okropne. Dlatego do sieciowej bety wieloosobowej w Call of Duty Vanguard zorganizowanej dla mediów podchodziłem jak pies do jeża. Niesłusznie.

08.09.2021 19.11
Beta Call of Duty Vanguard - wady i zalety multiplayera
REKLAMA

To było okropne doświadczenie. Pierwszy alfa-test Call of Duty Vanguard w trybie Champion Hill sprawił, że nie chciałem mieć już do czynienia z tą strzelaniną. Mija jednak kilka minut z betą, a ja ze zdumieniem odkrywam, że w Call of Duty Vanguard da się grać. Potem mija kilka kolejnych, a wspomnienia z fatalnego Champion Hill zaczynają znikać. No po prostu inna gra. Lepsza. Ładniejsza. Ciekawsza. Dająca więcej frajdy. Co jednak najciekawsze, Call of Duty Vanguard wzbudza silne skojarzenia z pierwszym CoD-em. Nie ze względu na drugowojenną otoczkę, ale odwagę producentów w projektowaniu niebanalnych map, którym bliżej do klasyków FPS z lat 90 niż do realistycznych aren. Ugryźmy jednak temat po kolei, zaleta za zaletą i wada za wadą.

REKLAMA
 class="wp-image-1850695"

[+] Call of Duty Vanguard nareszcie rozwija serię wertykalnie. Gniazda snajperskie i piętra budynków powracają.

Nie licząc chlubnego wyjątku w postaci świetnego Modern Warfare z 2019 r., producenci współczesnych Call of Duty bardzo boją się otworzyć areny w pionie. Activision lubi trzymać swoich graczy przy ziemi, zmuszając ich do gonienia za sobą w ciasnych korytarzach i pomieszczeniach z wieloma wejściami. Ma być szybko, stale do przodu, kontraktowo. Rasowy konsolowy run'n'gun. Vanguard przyjemnie wyróżnia się na tym polu, budząc skojarzenia z pierwszymi dwoma Call of Duty, gdzie wejście na drugie piętro budynku nie było jeszcze niczym nadzwyczajnym.

W Call of Duty Vanguard nie brakuje wysoko położonych miejsc, z których można prowadzić ogień na pokaźny obszar poniżej. Produkcja jest znacznie mniej płaska od poprzedników. Fani kontroli pola nareszcie mają miejsca wyłącznie dla siebie. Tych wciąż nie jest tak wiele jak w klasycznym Call of Duty, mapy wciąż są mniejsze, ale bardzo mnie cieszy, że producenci tegorocznej odsłony oddają w ręce graczy szerszy wachlarz możliwości i stawiają na większą zależność terenową. Przez to zabawa jest ciekawsza, po prostu.

 class="wp-image-1850689"
Call of Duty Vanguard
 class="wp-image-1850668"
Call of Duty Vanguard

[+] Destrukcja otoczenia robi duże wrażenie. No i bezpośrednio wpływa na samą rozgrywkę.

Na jednej z map gracze biegali po dachach kompleksu hotelowego oraz strzelali się w zamkniętych pomieszczeniach. Piękna restauracja po kilku minutach wymiany ognia wyglądała nie do poznania: strzaskane stoły, zdewastowane ozdoby i zbite witraże nie tylko dodawały rozgrywce efektowności, ale miały przełożenie na wynik. Przykładowo strzelając w ozdobną ścianę ułożoną z barwionych szklanych bloków, odsłoniłem sobie przeciwnika stojącego po drugiej stronie, kompletnie nieświadomego mojej obecności.

Destrukcji ulegają również drzwi i okna. Drzwi co prawda można zamknąć, ale po kilku seriach z karabinu są tak rozerwane, że bez problemu widzimy, co dzieje się po drugiej stronie. Dodaje to rozgrywce głębi, a także pozwala zakładać nowe zasadzki na przeciwników. Robisz strzelbą dziurę w drzwiach do gabinetu, następnie wrzucasz tam granat i bum. Będąc przy granatach, te otrzymały podglądową linię lotu wraz z odbiciami, dzięki czemu takie precyzyjne wrzuty do pomieszczenia stały się łatwiejsze niż kiedykolwiek.

 class="wp-image-1850698"
Call of Duty Vanguard
 class="wp-image-1850671"
Call of Duty Vanguard

[-] Nie kupuję tego pomysłu na gotowych bohaterów.

Grając w betę multiplayer, wskoczyliśmy w buty bohaterów kampanii fabularnej. Jednak ze względu na ograniczoną liczbę takich postaci, Vanguard zamieniał się momentami w atak klonów. Możliwość grania herosami z kampanii to świetny dodatek, ale nie powinien on eliminować możliwości stworzenia własnego żołnierza. Nie podobało mi się to w zapowiedzi nadchodzącego Battlefielda 2042, nie podoba również tutaj.

Liczę na to, że w pełnej wersji gry otrzymamy możliwość tworzenia własnego wojaka, albo przynajmniej szerokie możliwości wizualnej edycji kilku dostępnych bohaterów fabularnych. O imporcie skórek z Warzone raczej nie mam co marzyć, bo pasowałyby do drugowojennej otoczki jak 4K do Nintendo Switcha.

 class="wp-image-1850686"
 class="wp-image-1850662"

[+] Twórcy mają ode mnie wielkiego plusa za odwagę w projektowaniu mniej realistycznych lokacji

Byłem w pozytywnym szoku, gdy na mapie z kompleksem wojskowym położonym wysoko w górach musiałem skakać między przepaściami. Zwróćcie zresztą uwagę na poniższy, wykonany przeze mnie zrzut ekranu. Aby szybko dostać się na drugą stronę, musimy wykonać dwa susy. Jeśli się nie powiodą, spadamy do dołu, skąd łatwo zamienić nas w ser szwajcarski. Takie platformy do skakania mało mają wspólnego z realizmem, ale niech mnie, naprawdę dają frajdę. Jest w tym jakieś takie czerpanie z korzeni gatunku, gdy areny Unreala stanowiły wzór do naśladowania.

Mapy w Call of Duty Vanguard przekładają fantazyjność oraz zróżnicowanie terenu nad realizm. Twórcy odważnie bawią się formą i chwała im za to. Podczas sesji multiplayer nowa strzelanina przypomniała mi produkcje FPS z lat 90 oraz przełomu wieków, czego kompletnie się nie spodziewałem. To jednak bardzo pozytywne zaskoczenie. Już dawno żadne Call of Duty tak mi się nie podobało pod względem samych map. Czuć, że odpowiadają za nie weterani gatunku, którzy postawili sobie jeden cel nadrzędny: dobrą zabawę.

 class="wp-image-1850707"
 class="wp-image-1850638"

[-] Audio w grach FPS nie może być traktowane po macoszemu. Call of Duty znowu się cofa

Rozczarowało mnie, w jaki sposób twórcy Vanguarda podeszli do audio w swojej najnowszej grze. Drugowojennym spluwom brakuje dźwiękowego kopa. Nawet charakterystyczny brzdęk amerykańskiego karabinu M1 Garand był jakiś nie taki. Przygaszony. Scena dźwiękowa jest stosunkowo płaska i wąska - mimo grania z topowym zestawie słuchawkowym i mimo wcale nie najgorszej palety ustawień audio w samej produkcji.

Najbardziej boli mnie jednak, jak potraktowano dźwięk przestrzenny. Scena kierunkowa nie jest tak wyrazista i bogata jak w Modern Warfare. Call of Duty znowu się cofa pod tym względem, co uważam za wielką wadę. Jakby twórcy za wszelką cenę chcieli ograniczać przestrzenną świadomość swoich graczy, pchając ich na wprost, gwarantując sobie w ten sposób odpowiednio wysokie tempo rozgrywki.

 class="wp-image-1850677"
 class="wp-image-1850704"

[+] Zachowanie broni na pięć z plusem oraz przepotężne strzelby snajperskie

Za to samo strzelanie to już wielka przyjemność. Bronie mają odpowiedniego kopa, TTK jest stosunkowo krótki, a obsługa ciężkich karabinów słusznie karana mobilnością czy szybkością celowania. Grając w betę, nie miałem wrażenia, że któraś grupa broni była szczególnie poszkodowana. No, może poza jednostrzałowymi karabinami, które powinny lepiej nagradzać za trafienie, ale to dyskusyjna kwestia, zwłaszcza w połączeniu z silnym wspomaganiem celowania na konsolach.

Bardzo zaskoczyła mnie za to moc karabinów snajperskich. Jeden strzał z takiej strzelby w tors przeciwnika od razu posyła go w lepsze miejsce. Nawet dla tak kiepskiego gracza jak ja killstreak wynoszący cztery, pięć czy sześć fragów nie był żadnym problemem, o ile miałem w dłoniach karabin snajperski. Przeciwnicy podchodzili aż miło, nauczeni parcia w jednym słusznym kierunku: przed siebie. Ostrzeżeniem przed snajperem jest rozbłysk jego lunety, w Vanguard tak wielki, że aż komiczny.

 class="wp-image-1850680"
 class="wp-image-1850692"

Call of Duty Vanguard ponownie wraca na moją prywatną listę gier. Gdyby nie beta, położyłbym na tytule krzyżyk.

REKLAMA

Testując tryby wieloosobowe, bawiłem się znacznie, znacznie lepiej niż w Call of Duty Black Ops Cold War z zeszłego roku. To nie ten sam poziom świeżości co w Modern Warfare, ale Vanguard skutecznie buduje własną tożsamość. Tytuł jest momentami jak list miłosny, wysłany do klasyków gatunku sprzed dwóch dekad. Gra świetnie łączy stare z nowym. To wciąż ciasna i dynamiczna korytarzówka, lecz gracze tacy jak ja, preferujący bardziej otwarte, taktyczne i pozycyjne strzelaniny, mogą znaleźć w niej wiele dla siebie.

Ucieranie nosa graczom run'n'gun bywa bardzo przyjemne i cieszy mnie, że dostałem odpowiednie narzędzia oraz możliwości, by to robić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA