Ingenuity wylądował po raz siódmy. Helikopter ewidentnie dostaje zbyt łatwe zadania
A niech to! - zakrzyknęła jednym głosem redakcja, kiedy przeczytaliśmy, że helikopter Ingenuity na Marsie wykonał swój siódmy lot bez żadnych ekscesów, a na końcu bezpiecznie wylądował. No ile tak można?
Choć pierwotnie informowano, że Ingenuity będzie mógł polecieć w niedzielę, to ostatecznie do siódmego w historii lotu doszło dopiero we wtorek. Był to jednocześnie pierwszy lot po tym jak 22 maja Ingenuity doświadczył anomalii w trakcie lotu.
W trakcie szóstego lotu komputer pokładowy helikoptera opuścił jedną klatkę, przez co zaczął korygować każdą następną. W efekcie w pewnym momencie lecący helikopter bujał się z lewa na prawo, fotografując przy okazji jedną ze swoich nóg (która oczywiście wyglądała jak Gwiazda Śmierci). Ostatecznie jednak szósty lot udało się zakończyć bezpiecznym lądowaniem.
Dzięki temu lot z 8 czerwca mógł w ogóle mieć miejsce. Inżynierowie z centrum kontroli misji poinformowali, że tym razem podczas lotu nie zarejestrowano żadnej anomalii i lot przebiegł bez większych problemów.
Lot nr 007
Zgodnie z planem, podczas lotu Ingenuity pokonał 106 metrów, przemieszczając się w kierunku południowym, a następnie bezpiecznie wylądował w miejscu, którego jak dotąd jeszcze nie widział. Cały lot trwał 63 sekundy. Tym razem jednak helikoptera nie obserwował łazik Perseverance zajęty swoimi sprawami, stąd i nie możemy liczyć na więcej niż zdjęcie wykonane aparatami z zainstalowanymi na pokładzie samego Ingenuity.
Co się odwlecze... W najbliższym czasie możemy spodziewać się kolejnego lotu helikoptera na Marsie. Powstaje jednak pytanie, czy helikopter szybciej się rozbije, czy awarii ulegnie sam sprzęt. Do tego czasu jednak będziemy obserwować kolejne loty