Dualsense dla PS5 jest świetny, ale kontroler Microsoftu wciąż wygrywa w jednym gatunku gier
Cieszę się przywilejem korzystania z obu konsol nowej generacji już od dwóch tygodni. Na XSX i PS5 grałem w kilkanaście zróżnicowanych gier, porównując działanie obu systemów. To niesamowite, jak ważną i ciekawą funkcję pełni w aktualnej generacji kontroler, kompletnie różnicując doświadczenia na obu stacjonarnych maszynach.
O kontrolerze DualSense mogliście przeczytać na Spider’s Web naprawdę sporo. We wczesnej recenzji PlayStation 5 nazwałem ten pad najlepszym rozwiązaniem w całej gamingowej historii Sony. Swojego zdania nie zmieniam, mimo rozczarowująco krótkiego czasu działania na jednym ładowaniu. Z kontrolera DS powinen być zadowolony każdy posiadacz PS5 grający wcześniej na PS4.
Jak zauważył jeden z czytelników, nigdy nie nazwałem DualSense padem lepszym niż ten Microsoftu.
Jeśli odwiedzacie Spider’s Web regularnie, to wiecie, że mojemu sercu bliżej aktualnie do PlayStation i Nintendo niż do Microsoftu. Jestem miłośnikiem dobrych gier, a tych w minionej generacji było zdecydowanie więcej na japońskich platformach. Jednak nawet mimo swojego subiektywnego podejścia, nigdy nie ukrywałem: kontroler Microsoftu to najlepszy pad do gier jaki istnieje na rynku. Pisałem tak zawsze i wszędzie, próbując podchodzić możliwie obiektywnie do wszystkich urządzeń sterujących.
Redakcyjny kolega Maciek Gajewski stwierdza, że ulepszona wersja pada Microsoftu dla konsol Xbox Series ewoluuje w sposób zachowawczy. Podejście „po co zmieniać ideał“ dosyć dobrze opisuje sytuację. Microsoft zmienił fakturę plecków aby zwiększyć przyczepność, wyposażył produkt w gniazdo USB-C i dodał przycisk dedykowany dzieleniu się zawartością w mediach społecznościowych, ale na pierwszy rzut oka to tyle.
Sony pracowało w tym czasie w pocie czoła, dokonując kontrolerowej rewolucji. DualShock stał się historią, narodził się DualSense. Urządzenie zostało nafaszerowane nowymi technologiami, od zniuansowanego haptycznego języka, przez lepszy i dokładniejszy gładzik dotykowy, na ciekawych spustach adaptacyjnych kończąc. DualSense lepiej leży w dłoniach niż DualShock, jest solidniejszy i bardziej zbity. Sony dokonało wielkiego postępu, zbliżając się jakościowo do pada Microsoftu. Gdy jednak zestawię oba rozwiązania, pojawiają się fascynujące różnice.
W nowej generacji konsol wybrany kontroler radykalnie zmienia doświadczenia płynące z tej samej gry.
Dobrym tego przykładem jest Call of Duty Black Ops Cold War. Zimnowojenna strzelanina wygląda i działa bardzo podobnie na obu stacjonarnych konsolach (120 klatek!). Jednak dzięki adaptacyjnym spustom Cold War na PlayStation 5 jest zupełnie inny „w dotyku“. Pod triggerem R2 czujemy opór cyngla, a także sprężenie zwrotne wywołane strzałem. Uruchamiając tego samego Cold Wara na Xboksie Series X miałem wrażenie, że wirtualne bronie zachowują się kompletnie inaczej. Są lżejsze i jak gdyby puste w środku.
W przypadku minionej generacji nie dochodziło do tak potężnych różnic w trakcie rozgrywki. Przesiadka z PS4 na XONE i odwrotnie nie była powiązana z silnie odmiennymi doświadczeniami dotykowymi. Jasne, silniki wibracyjne wbudowane w kontroler Microsoftu oraz DualShocka 4 odczuwalnie się różniły, ale nie budowało to przeświadczenia, że inaczej działa przez to sama gra. Ot, nieco inny pad, trochę inny kształt i faktura, ale niemal te same doznania.
Teraz jest inaczej. Aspekt kontrolera różnicuje tę samą grą grę na Xboksie oraz PlayStation w sposób, jaki wcześniej nie miał miejsca. Stąd wysyp tekstów w zachodniej prasie na temat tego, jak DualSense zmienia odczucia podczas strzelania z broni w pierwszoosobowych strzelaninach. Wiele mediów pisze również o nowych wrażeniach płynących z gier wyścigowych. To moim zdaniem zdanie mocno na wyrost, ponieważ akurat w tym aspekcie Microsoft pozostaje niedościgniony.
Xbox One był najlepszą konsolą do gier wyścigowych w minionej generacji. Xbox Series będzie w tej.
DualSense zmienia sposób w jaki odczuwamy gry wyścigowe na PlayStation. Co do tego nie mam wątpliwości. Jest radykalnie, radykalnie inaczej. O ile jednak technologia aktywnych spustów świetnie się odnajduje w pierwszoosobowych strzelaninach, tak tytuły wyścigowe w połączeniu z efektami trigger generują dziwnie sztuczny efekt końcowy. Jest zadziwiająco nienaturalnie.
Grając w Dirt 5 czułem, jak gdyby cała ta maszyneria haptyczno-spustowa nie odpowiadała temu, co dzieje się na ekranie telewizora. Rozumiem intencję deweloperów, chcących odwzorować pracę zawieszenia i klocków hamulcowych, ale kompletnie nie wyszło to w praktyce. Ma się wrażenie, jak gdyby kontroler Sony żył własnym życiem, robiąc porządki wewnątrz samego siebie, podczas gdy my wchodzimy w ostry zakręt na żwirowej drodze z kałużami.
To trochę tak, jak gdyby w bloku mieszkalnym nad nami odbywała się impreza taneczna, a pod nami sąsiad przesuwał meble. Tutaj i tutaj jest sporo dudnienia oraz tąpnięć, ale jako odbiorca znajdujący się pośrodku, nie mamy poczucia synchronizacji wydarzeń nad nami i pod nami. Właśnie tak czułem się grając w Dirt 5 na PlayStation 5, z kontrolerem DualSense w dłoni. Producenci tak usilnie chcieli wykorzystać nowe możliwości pada, że ten nie tyle oddaje sytuację na drodze, co po prostu odgrywa własną scenę improwizowaną.
Tymczasem na Xboksie Series dodatkowe silniki wibracyjne wbudowane pod spusty po prostu robią swoją robotę. Silnie rwą podczas palenia gumy, drżą na żwirze, wariują gdy samochód znajduje się chwilę w powietrzu i odpowiadają proporcjonalnie do mruczenia silnika. Nie ma tutaj nic nowego, nie może być mowy o żadnym przełomie, ale wszystko działa tak jak na Xboksie One - czyli bardzo dobrze.
Złośliwi mówią, że XONE to konsola do gier wyścigowych. No i mają rację.
Podczas wojenek konsolowych zawsze pada argument jakości oferty na wyłączność. W przypadku minionej generacji zarzucało się Microsoftowi, że nie licząc gier wyścigowych, ich katalog tzw. exów jest mniej ciekawy niż ten na platformie Sony lub Nintendo. To prawda, ale tych wypominanych wyścigówek nikt Microsoftowi nie zabierze. Forza Horizon oraz Forza Motorsport to aktualnie dwie najlepsze serie, przeznaczone dla mniej i bardziej wymagających fanów motoryzacji. Xbox One zjadł Gran Turismo oraz Drivecluba i trudno z tym polemizować.
Gry wyścigowe zostały wszyte głęboko w kod DNA konsoli Xbox One. Kontroler Microsoftu tylko to podkreślał. Forza to jeden z niewielu przedstawicieli gatunku, w którego gra mi się przyjemnie na padzie. Gdy Motorsport 7 pojawił się na sklepowych półkach, nie mogłem się nachwalić, jak to deweloperzy świetnie odwzorowali efekt aquaplaningu. Również na padzie.
Tak jak Forza zjada rywali w kategorii software, tak pad Microsoftu zjada ich w kategorii hardware. Po pół miesiąca z obiema platformami nowej generacji jestem co do tego pewien. Pokazuje to Dirt 5, będący przecież tytułem zewnętrznego studia, do tego multiplatformowym. Być może w przyszłości Polyphony Digital odczaruje DualSense w Gran Turismo, ale na tutaj i teraz doświadczenia podczas grania w wyścigi są znacznie lepsze na konsoli Xbox Series X.
Oczywiście w tym miejscu można zadać pytanie: po co w ogóle grać w wyścigi na padzie?
Wszakże na rynku nie brakuje dobrych zestawów do sterowania pojazdami. Do tego większość z tych dla PS4 i XONE działa na nowej generacji sprzętu. Tutaj dochodzimy do punktu, który staram się naświetlić: wyścigi na padzie Microsoftu są na tyle przyjemne, że nie rozglądam się za kablem od kierownicy Logitecha. Kontroler Xboksa idealnie nadaje się do wyścigówek, a jego triggery dosłownie zamieniają się w koła i opony, właśnie dzięki świetnemu dopasowaniu silnika wibracyjnego z kodem gry.
Nie mam wątpliwości, że to DualSense jest teraz najciekawszym nowym padem na rynku. Sam również jestem nim zafascynowany. Jednak w przypadku gier wyścigowych - nah, zdecydowanie wybieram Xboksa. Nawet z sercem nieco po niebieskiej stronie. W kolekcji Game Pass znajduje się tyle odsłon serii Forza Horizon, Forza Motorsport, Need for Speed i Dirt, że do premiery nowego tytułu Polyphony Digital dla PS5 nawet nie myślę o konsoli Sony w kontekście gier wyścigowych.