Wielki powrót winyli. Płyty gramofonowe są już popularniejsze od CD
Na rynku muzycznym zachodzą zmiany, które jeszcze kilka lat temu były nie do pomyślenia. Winyle przeżywają drugą młodość, a ich popularność w porównaniu do nowszego standardu, jakim są płyty CD, jest większa niż przez ostatnie trzy dekady.
Nikogo już nie dziwi, że takie archaiczne nośniki muzyki, jak kasety magnetofonowe oraz płyty CD, wychodzą z użycia, głównie ze względu na rosnącą popularność usług streamingowych. Dzisiaj nie musimy już mozolnie budować kolekcji albumów na własność, gdy w cenie ok. 20 zł miesięcznie mamy dostęp do dziesiątek milionów utworów i to na wyciągnięcie jednego kciuka.
Mimo to organizacja The Recording Industry Association of America (RIAA) zarejestrowała pewną anomalię — tak jak kasety i płyty CD faktycznie z biegiem lat tracą na znaczeniu, tak relatywnie zyskują na nim… jeszcze starsze od nich płyty gramofonowe. Chociaż są większe i zdecydowanie mniej poręczne, a także wymagają specjalistycznego sprzętu, konsumenci je lubią.
Powraca era winyla — przynajmniej w Stanach Zjednoczonych
Dowodem na to, że płyty gramofonowe wracają do łask, jest najnowszy raport RIAA dotyczący rynku amerykańskiego. Okazuje się, że pierwszy raz od lat 80. ubiegłego wieku winyle sprzedają się w Stanach Zjednoczonych lepiej od płyt CD. Mamy tu do czynienia ze wzrostem dochodu na poziomie 4 proc. r./r. do poziomu 232 mln dol.
Winyle odpowiadają przy tym za aż 62 proc. sprzedaży fizycznych nośników w ogóle, ta jednak spadła w ujęciu rocznym o 23 proc. aż do zaledwie 376 mln dol. Utrzymanie relatywnie silnej pozycji przez winyle to jednak bardzo ciekawa informacja, gdyż kupują je dziś najczęściej prawdziwi pasjonaci i typowi hobbyści. Ich siła nabywcza jest tu wyraźnie widoczna.
Popularność płyt gramofonowych w dobie streamingu to dowód na to, że rynek muzyczny zmienił się nie do poznania.
Warto przy tym tylko pamiętać, że same płyty gramofonowe, jak i nośniki fizyczne w ogóle, to już tylko kropla w morzy przychodów wytwórni i artystów. Winyle, które urosły o 4 proc. w skali roku odpowiadają nomen omen za jedynie 4 proc. przychodu ze sprzedaży muzyki w Stanach Zjednoczonych w ogóle.
Nie ulega też wątpliwości, że dziś jednym z największych motorów napędowych tego rynku jest Spotify, które ma już 138 mln płacących klientów. Streaming jako całość w pierwszym półroczy odpowiadał zaś za aż 85 proc. przychodów branży, podczas gdy w ubiegłym roku ten współczynnik wynosił 79 proc.
Oprócz tego wzrosty widać w tym wycinku rynku streamingu, który zarabia na samych reklamach, który wynikami na poziomie 421 mln dol. przebija sprzedaż fizycznych nośników oraz muzyki w wersji cyfrowej razem wziętych. Te dwa segmenty odpowiadają z kolei łącznie za przychód na poziomie 351 mln dol.
Na naszym rynku winyle również cieszą się sporą popularnością, aczkolwiek nie aż tak dużą, jak w Stanach Zjednoczonych. W ubiegłym roku płyta gramofonowa to był jednak już co piąty sprzedawany fizyczny nośnik z muzyką w Polsce.