REKLAMA

Wiśle Kraków ma pomóc emisja akcji przez platformę crowdfundingową. Inwestorzy deklarują wpłatę co najmniej 4 mln zł

Wisła Kraków udaje się mozolnie wychodzić z potężnego dołka, który mógł nawet zakończyć historię tego zasłużonego klubu piłkarskiego. Ale z pomocą przyszli inwestorzy i przyjaciele. Dużym krokiem naprzód ma być emisja akcji na platformie crowdfundingowej Beesfund.

Wisła Kraków wyemituje akcje przez platformę crowdfundingową
REKLAMA
REKLAMA

Dobrze pamiętam czasy, kiedy finansową podporą klubów sportowych (w tym najliczniejszych sekcji piłkarskich) był przemysł wydobywczy albo wojsko. Dla niedowiarków jedna rada: zobaczcie film „Piłkarski poker” i przy okazji za bardzo nie mrużcie oczu.

Potem gospodarka rynkowa namieszała wszędzie, w sporcie też. Nadszedł czas sponsorów zewnętrznych i traktowania klubów po prostu jako biznesu. A skoro tak, to z całym asortymentem: profitami i ryzykiem. Po pewnym czasie opinia publiczna zaczęła słyszeć o kłopotach finansowych drużyn piłkarskich, problemach z licencją i transferami, czy konieczności podniesienia cen biletów.

Nie tylko ci z nizin. Wisła Kraków też zaczęła tonąć.

W biznesie na sentymenty jest albo bardzo mało miejsca, albo nie ma go wcale. Zwłaszcza kiedy nad zyskiem pojawia się znak zapytania. W Wiśle Kraków sytuacja zaczęła się komplikować u schyłku czasów Bogusława Cupiała, który po blisko 20 latach decydowania o wszystkim w drużynie spod znaku Białej Gwiazdy, zdecydował się na rozbrat. Potem było tylko gorzej.

Szukanie na siłę następcy Cupiała skutkowało tym, że na Reymonta w Krakowie, gdzie Wisła rozgrywa swoje mecze, zaczęli pojawiać się dziwni ludzie. Publicznie bijący się w piersi i zarzekający, że dla nich nic tak się nie liczy, jak dobro tego klubu. I nie mogli dalej patrzeć na jego postępujący upadek. Teraz, kierowani dobrocią serca, chcą pomóc, angażując własne środki. Serce rosło, słuchając tych deklaracji. Szkoda tylko, że nie wytrzymywały nawet najmniejszej próby czasu.

Kibole zaczęli wbijać gwoździe do trumny.

Już naprawdę źle zaczęło się dziać, gdy wyszły na jaw powiązania zarządu klubu z pseudokibicami, dla których liczyło się przede wszystkim to, komu puścić działkę, a komu obić facjatę. Kibicowanie swoim traktowali jako dodatek. Tymczasem kolejne doniesienia medialne wprost wskazywały, jaką pozycję bandyci wyrobili sobie na Reymonta i że tak naprawdę to oni rządzą w klubie.

Do tego doszły wiadomości od samych piłkarzy, którzy po miesiącach nieotrzymywania zakontraktowanego wynagrodzenia zaczęli coraz głośniej mówić „dość”. Kiepskim finałem tej groteski było podpisanie umowy sprzedaży z inwestorami z Kambodży i Szwecji. Kiedy już wydawało się, że nie ma ratunku dla Wisły Kraków - z pomocą przyszli lokalni przedsiębiorcy i dawny filar Białej Gwiazdy - Jakub Błaszczykowski.

Emisja akcji przez platformę crowdfundingową Beesfund.

Wreszcie kibice Wisły mogli powoli zaczynać oddychać z ulgą. Już było spotkanie w piłkarskiej centrali w sprawie odwieszenie licencji. Już były treningi i sparingi, w których wystąpili zawodnicy, którzy mieli przez zaległości finansowe odejść. Wiele wskazuje więc na to, że oto jesteśmy świadkami cudu i Wisła Kraków dogra sezon do końca. Inaczej krakowianom groziła degradacja o kilka klas rozgrywek w dół.

I nie jest to tym razem pisanie patykiem po wodzie. To konkretne działania nakłaniają do takiego wniosku. A wśród nich zdecydowanie na czoło wysuwa się informacja o podpisaniu umowy z platformą crowdfundingową Beesfund na emisję akcji Wisły Kraków.

Społeczność odpowiedziała, że pomoże.

Przedstawiciele platformy crowdfundingowej Beesfund nie przeczą, że to nie była wcale łatwa decyzja. Do tej pory nikt tego w Polsce jeszcze nie robił. Wisła Kraków ma być pierwsza.

Mimo że jeszcze nie są znane szczegóły emisji, inwestorzy już teraz mieli zadeklarować wpłaty na przeszło 4 mln zł. Reprezentanci Beesfund tym bardziej przekonują, że umowa z Wisłą Kraków może oznaczać nowe czasy dla finansowania sportu w Polsce.

Giełda i crowdfunding coraz bardziej lubią sport.

Umowa na emisję akcji faktycznie może sporo namieszać. Giełdowe powiązanie klubów jest jak najbardziej normalną sytuacją w Europie Zachodniej. U nas już niekoniecznie, mimo że od pewnego czasu na NewConnect notowane są dwa kluby: Ruch Chorzów i GKS Katowice. Ale inicjatywa z Krakowa mogłaby pokazać, na jaką wycenę mogliby liczyć inni. Swego czasu mówiono w tym kontekście o Legii Warszawa. Porównywalna najbardziej do obecnego na giełdzie tureckiego Trabzonsporu, którego wartość rynkowa obecnie oscyluje w ok. 70 mln euro.

REKLAMA

W europejskiej piłce z kolei nie brakuje przykładów, w których crowdfunding okazał się naprawdę pomocny. W 2012 r. uzyskane tą drogą 400 tys. euro pomogło przeżyć hiszpańskiemu klubowi Real Oviedo. Podobnie było w przypadku Recreativo Huelva i Eibar. Czy taka inicjatywa okaże się receptą też na kłopty Wisły Kraków? Czas pokaże.

Zdjęcie główne: Piotr Drabik, CC BY 2.0 via Wikimedia Commons.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA