Jeśli nadal grasz w Pokemon GO, to uważaj na policję... i wścibskie sąsiadki
Chociaż temperatury za oknem już spadły, to fani Pokemon GO nie dają za wygraną. Jeden z nich nie przypuszczał pewnie jednak, że jego hobby stanie się przyczyną zainteresowania policji.

Historia jest niezmiernie zabawna. Okazuje się, ze w Zabrzu jeden z aktywnych graczy Pokemon GO musiał tłumaczyć się ze swojej zabawy funkcjonariuszom policji. Zwrócili na niego uwagę ze względu na doniesienie mieszkanców dzielnicy Mikulczyce, których zaniepokoił pewien jegomość.
Złodziej czy łowca Pokemonów?
Mieszkańcy zwrócili uwagę na mężczyznę, który regularnie przyjeżdżał i obserwował - w jej mniemaniu - okolicę. Podejrzewali, że może być złodziejem, który ocenia domy, bo chce się do nich włamać. Zawiadomili o tym fakcie policję, która zdecydowała się zbadać sprawę.
Wedle zeznań mieszkańców, jak podaje silesion.pl, mężczyzna "zachowywał się dziwnie" i odjeżdżał po godzinie.
Funkcjonariusze zaczaili się na domniewanego włamywacza. Po wylegitymowaniu go okazało się, że... przyjeżdża tam, bo w okolicy pojawiają się dobre Pokemony.
Mężczyzna musiał być naprawdę wielkim fanem Pokemon GO.
Miał ze sobą cztery smartfony z uruchomioną aplikacją, a policja po tym, jak je zobaczyła, puściła go wolno. Zastanawiam się jednak, czy to nie była to jednak przykrywka. Mężczyzna twierdził, że:
"w okolicy ma się pojawić w najbliższym czasie rzadki pokemon, dlatego też był tam codziennie, aby ktoś inny go nie uprzedził."
Trenerzy Pokemonów dobrze zaś wiedzą, że gra w żaden sposób nie informuje o tym, jaki Pokemon pojawi się na mapie w przyszłości, a w dodatku nie da się uprzedzić innego gracza...
To nie pierwsza sytuacja, gdy policja zainteresowała się grą Niantic.
W Virginii policja wykorzystała - jeszcze przed jego wprowadzeniem do gry - Ditto, by... zaprosić kilku miejscowych szczęściarzy na posterunek, by mogli go złapać. Zaproszonymi były osoby poszukiwane przez funkcjonariuszy.
Ciekawe, skąd wziął im się ten pomysł? Może słyszeli o posterunku w Australii, do którego ludzie wdzierali się szturmem, co wywołało reakcję w mediach społecznościowych.
Nieco mniej poczucia humoru miała policja z Bangkoku. W stolicy Tajlandii pojawiły się specjalne oddziały, które... miały namierzać niegrzecznych trenerów.