Czy Gazeta, TVN i Onet zostawiły sobie coś na wypadek, gdyby Trump faktycznie okazał się złym prezydentem?
Straszenie Trumpem chyba musi się fantastycznie klikać, bo nie widzę innego powodu, dla którego centrowe i lewicowe media tak bardzo najeżdżają na prezydenta-elekta Stanów Zjednoczonych.
Rozumiem, że Donald Trump nie jest księciem z bajki. Co więcej, mam wrażenie, że gdyby Demokraci zamiast Hillary Clinton wystawili kogokolwiek innego, chociażby psa Baracka Obamy, to Trump ostatecznie nie wygrałby tych wyborów. Amerykanie mając do wyboru dobrze im znaną byłą Pierwszą Damę, a przede wszystkim dobrze im znaną byłą Sekretarz Stanu, powiedzieli sobie "no way" i postanowili zagrać w rosyjską ruletkę (może nawet dosłownie).
Pisałem zresztą o tym na łamach Spider's Web (a pisałem te słowa w chwili, gdy sondaże i bukmacherzy miażdżyli Trumpa dając mu tylko 9% szans), że kandydat Republikanów jest niedoszacowany i nie należy go stawiać na straconej pozycji. Ale nawet w tym przekonaniu nie przyszłoby mi do głowy, że będzie go premiować akurat system głosów elektorskich.
Nie wiem, oczywiście nie mam pojęcia jakim prezydentem będzie Donald Trump. Jest zupełnie możliwe, że to będzie prawdziwa katastrofa dla Stanów Zjednoczonych i/lub dla świata.
Jednak absolutnie nie należy przekreślać scenariusza, w którym radzi sobie bardzo dobrze - jak to fajnie ujęliśmy na Bezprawniku - "Kiedy wszyscy mówią, że czegoś nie da się zrobić, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie i to robi".
Taka zmienna w polityce międzynarodowej (najważniejszej z polskiego punktu widzenia), element niewiadomej, odejście od podejmowania wyłącznie racjonalnych decyzji i niekonwencjonalne działania, za sprawą doświadczeń wyniesionego z biznesu mogą bardzo pomóc Stanom Zjednoczonym ponieważ od kilku lat znajdują się w defensywie.
Jest też trzeci wariant, w którym Trump okaże się zupełnie średnim Prezydentem, ani dobrym, ani złym, takich w historii Ameryki było ze trzydziestu, pewnie nawet nie pamiętacie większości z ich nazwisk, jeżeli nie zdarzyło im się urzędować za waszego życia.
Piszę o polityce, choć tego nie lubicie, ponieważ ja w odróżnieniu od wielu polskich mediów nie wiem jakim prezydentem będzie Donald Trump. Tymczasem od dwóch dni z "jedynek" największych mediów w Polsce - internetowych i telewizyjnych - naskakują na mnie takie wiadomości na temat kontrowersyjnego biznesmena, jak gdyby co najmniej Stany Zjednoczone pogrążyły się w wojnie domowej, część zachodnia spłonęła ponadto w pożarach, a we wschodnią uderzyły huragany połączone z tsunami i powtórnym przyjściem na świat Adolfa Hitlera.
Czy to trochę nie przesada? No tak, wszyscy wiemy, że jest wiele znaków zapytania co do Donalda Trumpa.
Wiemy, że centrowe i lewicowe środowiska nie były przesadnymi fanami jego kandydatury, uważając go za potwornego barbarzyńcę o manierach i poglądach rodem z XIX wieku. Polskie media stosowały nawet tak zwane podwójne standardy. Nie przeszkadzało im nazywanie Donalda Trumpa na podstawie nagranych podsłuchów "gwałcicielem", choć chwilę wcześniej twierdzono, że o taśmach, na których nagrano Radosława Sikorskiego czy Bartłomieja Sienkiewicza, nie powinno się w ogóle rozmawiać. Gdzieś kiedyś przeczytałem trafny komentarz jakiegoś blogera do tej sytuacji, że gdyby nagrano jego prywatne rozmowy ze znajomymi, to wyrzucono by go nie tylko z rządu, ale i z ludzkości.
Donald Trump wyszedł na scenę, grzecznie i przyzwoicie podziękował Hillary Clinton za jej służbę dla państwa oraz trudy kampanii, a dolar i amerykańska giełda momentalnie się uspokoiły. I to ci ludzie, którzy zostawiają miliardy na giełdzie, są ludźmi, na których należy patrzeć, a nie dziennikarze straszący prezydentem-elektem chyba już bardziej dla hecy, niż z realnych obaw. Centrowe i lewicowe światopoglądowo media histeryzują, nie tylko w Polsce, ale szkodzi to ich sprawie.
Po pierwsze - może się okazać, że się pomyliły. Po drugie - podkopuje to ich wiarygodność w rzeczach ważnych.
Może się zdarzyć tak, że Donald Trump nagle naprawdę zwariuje, zacznie strzelać do swoich pracowników i atakować swoje asystentki. Tylko czy gdy wtedy zechcecie to opisać, ktoś się tym przejmie? W moim poprzednim tekście pisałem:
Podtrzymuję swoją ocenę z tamtego artykułu. W dużej mierze to media, które przeszarżowały, załatwiły Trumpowi prezydenturę. A teraz zachowują się jeszcze bardziej histerycznie, lecz ta radykalizacja w nienawiści do prezydenta-elekta po prostu zaczyna wyglądać podejrzanie. Treści już dawno przestały przypominać niechętne Donaldowi Trumpowi, a zaczęły przybierać formę fanatycznych okrzyków rozpaczy, z jakimi nie spotyka się nawet przejęcie władzy w drodze zamachów stanu. Wiecie jakiej marki butów nigdy sobie nie kupię? New Balance, ponieważ nie mogę już strawić tych całych zastępów celebrytów, którzy "niby przypadkiem" od paru lat wrzucają do internetu kompletnie bezsensowne zdjęcia, tylko po to, żeby znów wepchnąć mi przed oczy paskudne trumpki.
Pierwszy odpuścił TVN - wystarczyło zdjąć z anteny Jolantę Pieńkowską i stacja trochę się zracjonalizowała. Nie ma tam entuzjazmu względem nowego przywódcy Stanów Zjednoczonych, ale stacja przynajmniej zaczęła zadawać dobre pytania.
Oczywiście prawicowe media również się wygłupiają przyrównując Trumpa do polskich polityków, którzy przed rokiem doszli do władzy. To trochę tak, jakby pokazywać czyjeś Lamborghini na tle naszego Fiata Multipli, z przekonaniem, że wylansowaliśmy modę na włoskie samochody. Tylko, że po tych mediach, często zresztą wydawanych przez spółki należące do polityków prawicy, akurat nigdy nie spodziewałem się niczego sensownego i już lata temu spisałem je na straty. Wielki minus dla mediów - tych, które lubię - za to, że zamiast się zastanawiać, krzyczą.