Finalna wersja Windows 10 Mobile istnieje tylko teoretycznie
Zastanawialiście się kiedykolwiek, co może powstać z połączenia najgorszych cech systemów Windows Phone oraz Android? Właśnie odkryłem odpowiedź na tę zagadkę. Oprogramowaniem tym jest mobilny Windows 10.
Do tej pory mobilnym systemom z rodziny Windows można było zarzucić naprawdę niewiele. Tak naprawdę jedyną ich poważną wadą było ubogie niczym grecki budżet portfolio aplikacji oraz fakt, że dostępne na niego programy cechowały się dyskusyjną jakością, która albo uniemożliwiała, albo zaledwie utrudniała korzystanie z nich.
Gdybym miał porównać jakość aplikacji tworzonych na konkretne systemy operacyjne do branży gastronomicznej, iOS byłby całkiem dobrą restauracją, Android aspirującą do tego miana sieciówką w rodzaju Sphinksa, zaś Windows Phone kebabem u Pana Waldka, który po każdym spożyciu przynosi nową i w zdecydowanej większości przypadków niezbyt miłą niespodziankę.
I choć jako użytkownika niezwykle mnie to irytowało, trudno mi było za to winić Microsoft. Jedyną winą firmy z Redmond było to, że wydała i dopracowała swoje oprogramowanie za późno, gdy większość użytkowników była przyzwyczajona do dostępnych już na rynku rozwiązań w postaci iOS-a oraz Androida. Sam byłem świadkiem kilku istotnych inicjatyw, za pomocą których firma z Redmond starała się przekonać do siebie deweloperów. O ich skuteczności nie chcę dziś pisać, bo nie mam w zwyczaju kopać leżącego i to w dodatku za działania sprzed kilku lat.
Mobilne okienka miały jedna jedną, bardzo istotną zaletę.
Mianowicie działały idealnie na praktycznie każdym sprzęcie. Czy to flagowiec za 3000 zł, czy też smartfon dostępny w każdym abonamencie za złotówkę, Windows Phone funkcjonował na nim nadzwyczaj dobrze. By się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na taki smartfon jak Microsoft Lumia 435.
Pierwszy rzut oka na specyfikację powoduje, że smartfon ten wygląda na szmelc. Drugi i trzeci zresztą też, ale mimo wszystko Windows Phone 8.1 działał na nim wręcz cudownie, płynnie, bezproblemowo. Nie byłem w stanie powiedzieć o nim złego słowa i nie wynikało to z mojego ubogiego zasobu słownictwa.
Teraz z kolei używam kosztującej 549 zł Lumii 550. Specyfikacja tego urządzenia również, delikatnie mówiąc, nie powala, bo zastosowano tu procesor Snapdragon 200 oraz 1 GB RAM-u. Mimo wszystko byłem przekonany, że nowy system Microsoftu nie będzie sprawiał większych problemów.
System ten jednak zawiesza się średnio co kwadrans, a czasami zdarza mu się całkowicie zamrozić smartfon.
Co ciekawe takich problemów nie miałem na nieco mocniejszej Lumii 920 wyposażonej w testową wersję systemu Windows 10 Mobile, znajomi nie mają też podobnych problemów na smartfonie Lumia 640 LTE, nie mówiąc już o flagowych Lumiach 950 oraz 950 XL.
Za to wszyscy bez wyjątku przyznają, że Windows 10 Mobile zabija akumulator smartfonu. Przykładowo, dziś moją Lumią odłączyłem od ładowarki o godzinie 7:30. Nie rozmawiałem dziś ani razu, przeglądałem strony internetowe może przez godzinę. Telefon wyłączył się o godzinie 17:30. W takim trybie czas działania smartfonu powinien być bliższy dwóm dniom, niż połowie jednego.
Jako że sprawdzana przeze mnie Lumia 550 jest na rynku od niedawna, możliwe że wyżej wymienione niedogodności to zwyczajne problemy wieku dziecięcego, które zostaną rozwiązane za pomocą prostej aktualizacji oprogramowania. Mam nadzieję, że okaże się to prawdą, a przy okazji pisania recenzji tego telefonu, będę mógł go w końcu pochwalić za sprawne działanie systemu.
Póki co jednak nie mogę tego zrobić i wręcz przestrzegam przed kupieniem tego urządzenia jako prezent na święta. Jeśli do wigilii aktualizacja się nie pojawi, będzie ono zdecydowanie nieudanym prezentem.