Mars One - w jedną stronę na Marsa, by wziąć udział w szalonym Reality TV!
Pamiętacie nasz tekst o Mars One, czyli o planowanym Reality Show na planecie Mars, w którym uczestnicy wiedzą, że już nigdy nie wrócą na Ziemię? Projekt ma się znakomicie, chętnych są masy!
Mars One będzie najbardziej niezwykłym widowiskiem rozrywkowym w historii. Z premedytacją piszę tu o rozrywce, bo tak jak badania naukowe również są przewidywane, tak „model biznesowy” misji zakłada czerpanie korzyści z rozrywki nie najwyższych lotów. Autorzy projektu chcą bowiem, by z pierwszej (lub jednej z pierwszych) misji załogowych na Marsa zrobić… Reality TV. W naszym szalonym świecie ciężko to nazwać obłąkaniem. To się może sprawdzić!
Weźcie pod uwagę to, że Mars One nie jest misją NASA i będzie całkowicie finansowana z prywatnych kieszeni. Budżet jest, nomen omen, astronomiczny. A co jeśli reklamodawcy wyłożyliby kasę? Promowali swoje produkty w, być może, najatrakcyjniejszym czasie antenowym w historii? Czemu nie! A że forma Big Brothera nie kojarzy się z rozrywką na poziomie? Oj tam, oj tam.
Jest tylko jeden problem. Organizatorzy całego przedsięwzięcia nie przewidują powrotu kolonistów na Ziemię. To wycieczka w jedna stronę. Po wiedzę, sławę i przygodę. A potem śmierć. Brak odpowiednich kandydatów, którzy byliby zarówno kompetentni, jak i gotowi umrzeć setki tysięcy kilometrów od domu to poważny problem. Ale, jak się okazuje, chętnych są tysiące.
Misja ratunkowa byłaby zbyt droga, niebezpieczna i skomplikowana. A mimo to, zgłosiło się już prawie dziesięcioro tysięcy śmiałków ze stu krajów. Nie przeszkadza im nawet to, że oprócz spełnienia kryteriów dotyczących wiedzy, kompetencji, zdrowia, wieku i stanu psychicznego, muszą uiścić bezzwrotną opłatę za rozpatrzenie kandydatury, w wysokości 38 dolarów.
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsi koloniści zaludnia Marsa za dziesięć lat. Czworo śmiałków przetrze szlak dla kolejnej czwórki, której lot zaplanowany jest na rok 2025. Preferowane będą pary damsko-męskie. Twórcy Mars One liczą bowiem na to, że kolonia z czasem ulegnie… rozmnożeniu.
Zanim jednak koloniści udadzą się na Czerwoną Planetę, będą musieli przetrwać trudny trening, który ma potrwać aż siedem lat. Uczestnicy będą intensywnie egzaminowani ze swojej kondycji psychicznej. Pamiętać należy, że warunki w marsjańskiej bazie będą spartańskie. I będą takie niezmiennie permanentne. Co prawda, przestrzeń dla każdego z uczestników, jaka została przewidziana, to 50 metrów kwadratowych, ze sprzętem do ćwiczeń fizycznych, telewizją i internetowym łączem. Dodatkowo, będzie pokój o powierzchni 200 metrów kwadratowych do wspólnego spędzania czasu. Brzmi jak niezły hotel? Pamiętajcie jednak, że to wszystko, co uczestnicy mają do dyspozycji do końca swojego życia.
Spodziewałem się, że chętnych nie zabraknie. Szalonych geniuszy żądnych wrażeń za wszelką cenę zdecydowanie nie brakuje. Nie spodziewałem się jednak aż takiego zainteresowania. Niecałe dziesięć tysięcy chętnych spełniających kryteria chce postawić nogę na innym świecie i umrzeć. Paradoksalnie, to dla mnie krzepiąca myśl. To właśnie szaleńcy tacy jak oni pchali naszą cywilizację do przodu…
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.