REKLAMA

Czy zegarki od Google, Apple i innych to dobry pomysł?

Kilka wielkich firm od lat ponoć (ważne słowo) pracuje nad supernowoczesnymi zegarkami. Czy takie rozwiązanie to dobry pomysł?

Czy zegarki od Google, Apple i innych to dobry pomysł?
REKLAMA
REKLAMA

Zasadniczym punktem wyjścia dla naszych rozważań w 2013 roku jest pytanie "czym jest dzisiaj zegarek?". Obawiam się, że w zdecydowanej większości dobrze przemyślanych odpowiedzi, część osób odpowie "prezent", część "praktyczna biżuteria". Czy sprawdzamy czas na naszych zegarkach? Tak, skoro już są na ręce. Ale gdyby ich tam nie było, wcale nie oznaczałoby to tragedii czy uszczuplenia stanu naszej wiedzy ze względu na przynajmniej jedno urządzenie typu tablet/telefon, które akurat mamy przy sobie. Takie czasy.

Naszym zegarkom przypisujemy różne role. Nie brakuje świetnie zakonserwowanych, utrzymanych w retrostylu pamiątek po dziadku. Wielu myśli o tym, by zegarek był ładny i dobrze komponował się z resztą stylu, czasem zegarki odzwierciedlają osobowość, inne modele wybiorą "sportowcy", inne "garniturki". Zegarek jest zresztą jednym z najpopularniejszych narzędzi budowania i manifestowania swojego statusu społecznego, a koledzy z pracy - niezależnie czy to mała fabryka czy wielomilionowe przedsiębiorstwo - lubią rywalizować ze sobą na wartość zegarka. A w każdym razie - są to sytuacje spotykane i powszechne (trudno ich chyba nawet winić, społeczeństwo cały czas to robi, bez względu na metody).

Sprawa z zegarkami od gigantów technologicznych wygląda w ten sposób, że większość z nich nie przedstawiła nawet sensownej wizji tego, co takie zegarki miałyby oferować poza wskazywaniem godziny. Serwowanie pomysłów na połączenie tego z pogodynką, kanałem RSS, telefonem komórkowym czy nawet przeglądarką internetową za każdym razem rodzi szereg wątpliwości. Na surfowanie jest to zwyczajnie za małe, nie po to kilka lat temu "powiększano" nam telefony do rozmiarów tabletów. Dzwonienie? Nie tylko jest to niewygodne, ale i głupio wygląda. Giganci mają problem ze znalezieniem zastosowań dla tego typu gadżetu w taki sposób, by był on konkurencyjny.

Czy zegarek Apple'a jako zegarek i zegarek wyłącznie miałby rację bytu? Jeśli w przypadku jakiejkolwiek firmy, to tylko Apple. Ale wciąż nie osiągnęłoby to skali zjawiska takiego jak iPhone. Nie ma też już Steve'a Jobsa, który wyjaśniłby, jak bardzo potrzebujemy zegarka, tak jak tabletu (potrzebowaliśmy?). Zrobiłby się z tego modny gadżet każdego nastolatka i chyba zresztą nastolatkowie staliby się główną grupą docelową, a zaraz obok nich osoby, które... na bardzo drogi zegarek nigdy nie mogły sobie pozwolić. Po co licytować się na karaty i mechanizmy, skoro "teraz nadeszły zupełnie nowe czasy". Gdyby Apple się postarało, faktycznie - mogłoby wylansować nowe trendy. I dopiero wtedy zrobiłby się rynek, a na nim miejsce dla ewentualnych naśladowców i ulepszaczy, choćby spod znaku Google'a. Ważne - sytuacja nie miałaby prawa bytu w odwrotnej kolejności. Google nie jest "cool".

REKLAMA

Główną przyczyną tego, że wciąż nie mamy zegarków od technologicznych gigantów jest fakt, że kompletnie nie mają oni pomysłu jak sprawić, by ich zegarek miał okazać się jakąkolwiek rewolucją. Produkt, który regularnie trzeba ładować, jest niewygodny, niepraktyczny, a do tego po raz pierwszy w historii musi rywalizować z biżuterią, a nie inną technologią czy np. pospolitą gazetą, to przedsięwzięcie nad wyraz niepewne i ryzykowne.

Zegarki przyszłości kiedyś pewnie powstaną, natomiast nie w najbliższym czasie i nikomu się do tego nie spieszy. Po co więc cały ten wyścig zbrojeń gigantów? Trzy słowa: pa-ten-ty.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA