Sprytny Viking

statystyki
Aktywny od: 12.05.2015
Dodał: 10 tekstów
30.06.2015 19:31

Ekodriver

Mój samochód wyposażony jest w grzałkę elektryczną 230V. Fajna sprawa, ponieważ zagrzane z rana auto to kilka plusów o których za chwilę. Moja działka to ponad 50ar i niestety (...stety:)) oddzielny garaż, który położony jest w dość znacznej odległości od domu. W celu zautomatyzowania procesu aktywacji grzałki postanowiłem zakupić tanie gniazdko sterowane 2,4GHz. Wydatek był nietrafiony, ponieważ zasięg takiego urządzenia jest bardzo niski i nie udało mi się sterować ogrzewaniem. Podjąłem kolejną próbę i zakupiłem gniazdko programowane. Z tym jest jednak był problem taki, że włącza/wyłącza grzałkę tylko zgodnie z wcześniej ustalonym harmonogramem, co nie zawsze jest zgodne z godzinami wyjazdu. Stąd pomysł na sterowanie za pomocą sieci WiFi i smartfonu. W pierwszej kolejności należało zakupić transmitery Powerline. Najlepszym wyborem byłoby wybranie zestawu PowerLine z bezpośrednio sterowanym gniazdkiem WiFi, lecz jest on znacznie droższy od zestawu zaproponowanego przeze mnie. Otóż wybór padł na zestaw startowy jednej z zaufanych firm. Dodatkowo zakupiłem gniazdko 230V sterowane poprzez WiFi. Pomimo, że garaż podłączony jest do innej fazy niż transmiter w domu współpraca przebiega bezproblemowo. Dodatkowo zyskałem zasięg sieci WiFi na terenie całej posesji. Wystarczyło już tyko zainstalować dedykowaną dla gniazdka WiFi aplikację i w pełni wykorzystać jej możliwości. Od tej chwili grzałka może być włączana ręcznie np. godzinę przed nieplanowanym wyjazdem, zgodnie z ustalonym na kolejne dni harmonogramem (np. godzinę przez wyjazdem do pracy), można śledzić zużycie prądu i wydatni z tym związane. Na koniec kilka zalet przedstawionego rozwiązania: - według szacunków zużycie silnika podczas jednego zimnego rozruchu silnika porównywalny jest z ok. 100km przejechanymi rozgrzanym do temperatury eksploatacyjnej autem; - interwał wymiany oleju silnikowego może zostać wydłużony; - rozgrzany silnik to dużo niższa emisja zanieczyszczeń; - w silnikach z turbosprężarką można bez obaw wykorzystać jej zalety już od pierwszych kilkudziesięciu metrów jazdy bez uszczerbku dla jej trwałości; - komfort jazdy zagrzanym autem (szczególnie w zimie) jest zdecydowanie wyższy; Jednak "nie ma róży bez kolców". Po przyjeździe należy pamiętać o podłączeniu kabla zasilającego grzałkę do auta. Do tego jednak z biegiem czasu łatwo się przyzwyczaić. Tak oto przy okazji zainicjowałem proces "Dom inteligentny":)
08.06.2015 13:12

Butelka, szklanka i telefon - udana impreza

Dźwiękowe rozterki Wielokrotnie spotykała mnie sytuacja z uciążliwą gamą dźwiękową jaką oferował mi mój użyteczny, aczkolwiek często zawodzący na tym aspekcie smartphone. Korzystam z poczciwego S4 od dwóch lat. Służy mi nie tylko jako moje prywatne centrum dowodzenia, ale także budzik. Oj, ileż to ja zajęć przespałem przez to, że dźwięk komórki nie potrafił wyciągnąć mnie z pościeli. Zmiana aplikacji również mało dawała, dźwięk był po prostu za mało donośny, zaś ułożenie smartfona zbyt wygodne. Doprowadzało to do tego, że rano ręka automatycznie kierowała się na przycisk drzemki. I tak też smartfon często towarzyszył mi na wypadach na przysłowiowe „ogniska”. Wtedy też miło było posiedzieć przy jakimś utworze. Rozwiązanie Z upływem miesięcy do głowy przyszło mi rozwiązanie bazujące na dość popularnym pudle akustycznym. Po co wydawać fortunę na jakiś głośnik skoro do prostego wzmocnienia dźwięku wystarczy nam szklanka lub butelka. Ba, częściowo zalana butelka (plastikowa naturalnie) pomóc nam może nawet do uzyskania ciekawych efektów świetlnych z pomocą wbudowanej w smartfon latarki. To też może urozmaicić wieczorne posiedzenia na zewnątrz ze znajomymi. Wróćmy jednak do dźwięku. Telefon wystarczy jedynie umieścić w szklance, aby dźwięk rano był na tyle głośny, a urządzenie w naczyniu w na tyle niezdatnym do wydostania go położeniu, że piorunem wyciągnie nas z łóżka. Częstotliwość dźwięku będzie jeszcze wyższa, gdy zamiast szklanki wykorzystamy plastikową butelkę, po dwulitrowej wodzie. Pojemnik wystarczy naciąć i stworzyć w nim otwór, do którego w połowie (od strony głośnika) wsadzi się smartfona. Wycinamy górną pokrywę i w ten sposób powstaje pudło akustyczne domowej roboty, które zadziała jak głośnik z tańszej półki. Dźwięki będą głośniejsze, zaś my mamy pewność, ze nie zaśpimy. Podsumowanie Szklankę bądź butelkę można zastąpić innym naczyniem, o pół-zamkniętej budowie. Stworzenie specjalnego naczynia, wykonanego z odpowiednich materiałów (ale dość tanich) spotęgowałoby efekt i może wyparło tańsze, przewodowe i bezprzewodowe głośniczki do urządzeń mobilnych. W imię oszczędnych i tanich rozwiązań domowej roboty!