Notch w nowym MacBooku to absurd. Koniec, kropka
Notch w laptopie. Za kilkanaście tysięcy złotych. Bez Face ID. Brzmi jak żart, ale porozmawiajmy o tym na serio.
Do samej konferencji nie wierzyłem w plotki mówiące o notchu w MacBooku Pro. Nie wierzyłem, że Apple zmieści w bardzo cieniutkiej klapie laptopa cały system Face ID, który w iPhonie zajmuje całkiem sporo miejsca. Tymczasem Apple nie tylko pokazał laptopy z notchem, ale nie umieścił w tym notchu systemu Face ID. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Notch w laptopie to absurd. Koniec, kropka.
Zacznijmy od podstaw. Notch nie dodaje dodatkowej przestrzeni do ekranu, a wręcz przeciwnie. Zabiera ją. Nie jest tak, że ekran urósł dzięki obecności notcha. Gdyby notcha nie było, ekran miałby jeszcze większą przestrzeń użytkową, bo nic by go nie zakłócało.
Dlatego ten pomysł nie broni się w kwestii użytkowej. Skoro w notchu zabrakło Face ID, to dlaczego tak prostego komponentu jak zwyczajna kamerka wideo nie można było wpakować do wąskiej ramki u góry? Dlaczego nawet drugorzędni producenci komputerów z Windowsem są w stanie zmieścić kamerkę z całym systemem Windows Hello w bardzo cienkiej ramce, a przeokrutnie bogaty gigant świata tech, czyli Apple, tego nie potrafi?
Poza tym notch jest po prostu brzydki. Co więcej, Apple poszedł w brzydotę jeszcze mocniej, ponieważ nowe MacBooki Pro mają górne rogi ekranu zaokrąglone, a dolne ostre. Absolutny koszmar. Dlaczego więc Apple postawił na teki element w komputerze?
Odpowiedź jest jasna: notch jest charakterystyczny.
Widać to najlepiej na przykładzie smartfonów. Właściwie każdy smartfon z Androidem wygląda od frontu tak samo. Różnicą jest to, czy kropka aparatu jest na środku górnej belki, czy bliżej lewej krawędzi.
Na tym tle iPhone może i wygląda przestarzale, ale jest JAKIŚ. Notch jest elementem dzięki któremu od razu wiadomo, że to iPhone. Nie da się tego telefonu pomylić z żadnym innym.
Obstawiam, że obecność notcha w MacBooku jest w dużej mierze podyktowana właśnie chęcią wyróżnienia się na tle innych. Niestety pojawia się duża niekonsekwencja w podejściu Apple, bo sytuacja w portfolio wygląda teraz następująco:
- iPhone ma notcha i Face ID,
- iPad Pro nie ma notcha, a ma Face ID w ramce,
- MacBook Pro ma notcha, ale nie ma Face ID.
Jednocześnie wiem, że notch nie będzie przeszkadzał żadnemu użytkownikowi nowych MacBooków.
Ekran nowego MacBooka dzięki paskowi zawierającemu notch urósł o 64 piksele w pionie. Na tej samej szerokości mieści się też cały pasek menu, który ma tę właściwość, że na środku - czyli w miejscu notcha - jest pusty. Menu programów znajduje się po lewej, a ikonki aplikacji działających w tle są po prawej. Widać to również w materiałach Apple’a.
A co z programami otwartymi na całej powierzchni ekranu nowego MacBooka? Przecież nawet w podstawowym Chromie zakładki są umieszczone na samej górze, więc notch mógłby na nie nachodzić. Tak się jednak nie stanie, bo programy w trybie fullscreen ignorują dodatkowe 64 pikseli wysokości ekranu i zachowują się tak, jakby dodatkowego paska z notchem po prostu nie było. Sami zobaczcie. Górna część ekranu w trybie fullscreen jest po prostu czarna (na ekranie miniLED można osiągnąć zupełną czerń), a notch się z nią zlewa.
Od strony programowej Apple zadbał o to, by notch nie nachodził na ważne elementy obrazu w żadnym scenariuszu używania komputera.
Na koniec teoria spiskowa: Face ID miało być, ale Apple wyłożył się na temacie podzespołów.
To jedyne rozsądne wyjaśnienie kwestii notcha. Być może cała produkcja ekranów i ramek ruszyła z myślą o tym, by zmieścić system Face ID w notchu, ale na ostatniej prostej okazało się, że z uwagi na pandemię nie uda się pozyskać komponentów do Face ID.
To tylko teoria, ale przecież ostatni rok na rynku tech jest pełen takich historii. Ba, problem rozlewa się szerzej, w tym np. na branżę motoryzacyjną. Skoda trzyma niekompletne auta na placach, bo brakuje im tylko półprzewodników.
Na koniec pojawia się pytanie: kto pierwszy po stronie Windowsa wprowadzi laptop z notchem? I czy zdąży jeszcze w 2021 r.?