Naukowcy tłumaczą UE dlaczego sadzenie 3 mld drzew nie ma sensu
Lasy pierwotne stanowią obecnie zaledwie 0,7 procent lasów w Unii Europejskiej, z czego 46 procent podlega ścisłej ochronie. Komisja Europejska postanowiła zatem, że trzeba masowo sadzić nowe lasy. Naukowcy postanowili wytłumaczyć KE, że za bardzo to nic nie da.
Unijna „Strategia na rzecz bioróżnorodności 2030” przyjęta przez KE 20 maja mówi, że na przestrzeni ostatnich czterech dekad liczba dzikich gatunków skurczyła się o ponad 60 procent, a kolejnemu milionowi gatunków grozi wyginięcie. Ponadto KE winą za taki stan rzeczy obarcza działania ludzi.
W związku z powyższym co roku z funduszy unijnych oraz innych źródeł na poprawę bioróżnorodności przekazywane będzie 20 mld euro. W opracowanej przez KE strategii można przeczytać, że na przestrzeni kolejnych dziesięciu lat m.in. ochroną ma być objęte ponad 30 procent powierzchni lądowej oraz powierzchni mórz, 25 tys. km rzek zostanie przywróconych naturze.
Co nie spodobało się naukowcom?
Naukowcy z Polski, Szwecji i Niemiec sprzeciwiają się przede wszystkim przepisom mówiącym, że do 2030 r. powinno się w Europie zasadzić 3 mld drzew, a szczególną ochroną objąć wszystkie resztki lasów pierwotnych i lasy stare. Według artykułu opublikowanego przez badaczy w periodyku naukowym Science, jest to całkowicie nietrafione remedium. Choć jest ono medialnym i symbolicznym działaniem zwracającym uwagę na problem, to zazwyczaj jego korzyści dla środowiska są niewielkie.
Zamiast sadzić nowe lasy, lepiej byłoby znacząco ograniczyć intensywną gospodarkę leśną i pozwolić lasom, aby same się sadziły, na terenach wcześniej przejętych przez człowieka. Analogicznie takie lasy powinny zostać zostawione samym sobie, dzięki czemu stopniowo by one dziczały i przystosowywały się do zachodzących zmian klimatu.
Historia pokazuje, że sadzenie milionów drzew nie ma sensu
Kilka dni temu w artykule opublikowanym w periodyu Nature Sustainability inna grupa badaczy przeanalizowała wpływ sponsorowanego przez 25 lat zalesiania Chile na bioróżnorodność. Wyniki analiz wskazują, że choć znacząco wzrosła powierzchnia plantacji drzew, to powierzchnia lasów naturalnych i pierwotnych jak malała tak maleje.
Paradoksalnie można zatem powiedzieć, że sadzenie drzew w formie plantacji zmniejszyło bioróżnorodność, a jednocześnie nie zwiększyło jakoś znacząco zdolności do przechowywania węgla w biomasie. Jedynym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem będzie zwiększenie ochrony naturalnych lasów i pozostawienie ich samym sobie. W przeciwieństwie do plantacji, to właśnie lasy naturalne stanowią samoregulujące się ekosystemy, które z natury są silniejsze, lepiej przystosowują się do zmieniających się warunków, wychwytują więcej dwutlenku węgla i gwarantują wysoką bioróżnorodność.
Masowe sadzenie drzew w innych częściach świata Pomysł Komisji Europejskiej nie jest jednak niczym nowym. Jakiś czas temu rząd Etiopii podjął się podobnego zadania. W ramach akcji Green Legacy Etiopia planuje przez najbliższe cztery lata sadzić nawet po 5 miliardów drzew rocznie. Celem akcji jest z jednej strony mitygowanie zmian klimatycznych, ale także uwrażliwienie społeczeństwa na konieczność dbania o przyrodę. Z informacji dostarczonych przez władze, w ubiegłym roku udało się w Etiopii posadzić aż 4 miliardy drzew, przy czym pierwszego dnia akcji 20 mln mieszkańców kraju posadziło rekordowe 353 mln sadzonek.
Tak samo jak w Europie, także w Etiopii wielu naukowców sceptycznie patrzy na akcję podkreślając konieczność odpowiedniego doboru sadzonych gatunków, bowiem nieodpowiednia selekcja może przynieść więcej szkód niż pożytku.
W ubiegłym miesiącu pisaliśmy także o tym, że w prowincji Shaanxi w Chinach na przestrzeni ostatnich 60 lat lokalni mieszkańcy bezustannie sadzili drzewa starając się powstrzymać pustynnienie regionu. Efekt? Nie dość, że udało się powstrzymać powiększanie powierzchni pustyni, to udało się także zalesić całą pustynię Mu, która pół wieku temu była czwartą pod względem rozmiarów pustynią w Chinach, a dzisiaj… nie ma już pustyni Mu.