Ta firma obiecuje życie wieczne. Tylko najpierw musisz dać się zabić i jeszcze za to zapłacić
Dzisiaj mam dla was coś z kategorii start-upowych WTF-ów. Nectome to start-up, który dosłownie chce zabijać swoich klientów, obiecując im, że jest to jedyny sposób na zachowanie ich nietkniętej świadomości, którą w przyszłości będzie można przenieść do komputera.
Albo i nie będzie można. Na razie nikt nie ma pojęcia, jak to zrobić. Nie wiemy nawet, czy kiedykolwiek będzie to możliwe, ale to już są jakieś mało znaczące szczegóły, którymi zajmiemy się później. Na początku opiszę wam samą procedurę.
Nectome: balsamowanie mózgu, które powoduje zgon klienta.
Start-up oczywiście trzyma szczegóły tej procedury w tajemnicy. Do wiadomości publicznej podano tylko to, że procedura mająca na celu zachowanie mózgu klienta w nienaruszonym stanie została opracowana przy współpracy z wybitnym ekspertem z MIT, Edwardem Boydenem. I że w zakonserwowanym tą metodą świńskim mózgu ani jedna synapsa nie uległa uszkodzeniu.
Cóż, mnie to jakoś nie przekonuje, ale rozumiem, że osoby śmiertelnie chore mogą mieć zupełnie inne zdanie na ten temat. Co prawda zabieg ten nie jest na razie oferowany przez Nectome, ale osoby nim zainteresowane już teraz mogą wpłacić 10 tys. dol, żeby trafić na listę oczekujących. Podsumowując: start-up ma nieprzetestowaną procedurę, która w przyszłości być może pozwoli na przywrócenie naszej świadomości do życia i za 10 tys. dol. można znaleźć się na liście oczekujących. Oczywiście bez żadnej gwarancji, że dożyjemy do wykonania zabiegu, na który wpłaciliśmy dość pokaźną zaliczkę.
Najlepsze jest to, że nikt nie wie, czy to balsamowanie w ogóle zadziała.
Ok, już bez czepiania się. Załóżmy, że Nectome rzeczywiście opracowało sposób na perfekcyjne zakonserwowanie martwej tkanki mózgowej. Co dalej? Naukowa odpowiedź na to pytanie brzmi: nie wiadomo. Najpierw musimy dowiedzieć się chociażby tego, jak dokładnie działa ludzka pamięć. O wpływie hormonów produkowanych poza mózgiem nawet nie wspominam. Tak samo jak o udziale mikrobiomu w kształtowaniu naszej osobowości i o tysiącu innych niewiadomych, które staną się tematem badań przyszłych neuronaukowców.
Z drugiej strony rozumiem też, że wiele osób śmiertelnie chorych będzie chciało skorzystać z oferty Nectome. Szansa powrotu do żywych, nawet tak mała jak jeden na milion, to nadal szansa. Z tego powodu zresztą kilkaset osób, zamiast tradycyjnego pochówku, wybrało stan kriostazy (czyli hibernację).
I nie, Walt Disney - wbrew legendom - nie zalicza się do tej grupy. Tak naprawdę słynny producent został skremowany i pochowany na cmentarzu Forest Lawn w Glendale w Kalifornii.
Oferowana od lat kriostaza jest zresztą taką samą niewiadomą, jak procedura oferowana przez Nectome. Co prawda Robert A. Freitas Jr, autor Nanomedycyny twierdzi, że pierwsze udane zabiegi przywracające zahibernowanych ludzi do świata żywych będą miały miejsce w 2040-2050 r. Na razie jednak są to tylko spekulacje. Największym sukcesem medycyny było odmrożenie Anny Bagenholm, która na skutek niefortunnego wypadku na nartach spędziła ponad godzinę w przeręblu, przez co temperatura jej ciała spadła do 13,7 st. C. Po kilkunastogodzinnej reanimacji Bagenholm wróciła do żywych. Lekarze stwierdzili zgodnie, że miała sporo szczęścia.
Nieśmiertelna świadomość to jedno z naszych największych marzeń
Potwierdzenie tej tezy można znaleźć w świętych tekstach niemal każdej religii. Nawet te, które nie doczekały się instrukcji zapisanych na papierze, mogą zazwyczaj pochwalić się bardzo rozbudowaną strefą duchową, do której - jeśli ma się szczęście - można trafić, jeśli jest się dobrym myśliwym, czy tam wojownikiem.
Oferta Nectome w zasadzie też opiera się na wierze. Tylko zamiast złożenia kilku dziewic w ofierze czy niejedzenia mięsa w piątki, trzeba wpłacić 10 tys. dolarów. W pewnym sensie jest to uczciwe. I gdybym umierał, pewnie już robiłbym przelew. W końcu zawsze to jakaś szansa...