REKLAMA

Wciąż czekam na YouTube RED, ale za takie autorskie produkcje nie zapłacę ani grosza

Na wejście płatnego YouTube RED do Polski czekam z prawdziwą niecierpliwością. Od startu usługi minęło już kilka miesięcy, ale niestety nic nie zapowiada, aby miała ona u nas prędko zawitać. Chociaż… gdy patrzę na pierwszą, ekskluzywną zawartość, którą zaoferuje RED, to już sam nie wiem, czy tak chętnie wydam pieniądze.

YouTube RED prezentuje swoje pierwsze autorskie produkcje
REKLAMA
REKLAMA

Dla przypomnienia - YouTube RED to abonament łączący w sobie płatny dostęp do dodatkowych treści na YouTubie, możliwość korzystania z serwisu offline i odtwarzania np. muzyki z serwisu przy wygaszonym ekranie smartfona, z subskrypcją Google Play All Access i YouTube Music, czyli serwisami streamingowymi od Google’a. Mówiąc krótko, za 9,99 dol. miesięcznie otrzymujemy dostęp do nieprzebranych zasobów muzyki, treści, oraz obietnicę własnych produkcji YouTube’a, które dostępne będą tylko dla opłacających abonament.

Pierwsze z tych produkcji właśnie zostały zapowiedziane i… zdecydowanie nie na to czekałem, choć właśnie tego można się było spodziewać.

YouTube RED Originals? Dziękuję, postoję.

Pierwsze cztery filmy i programy zrealizowane w ramach autorskich treści YouTube RED to materiały powstałe przy współpracy z czterema potężnymi kanałami - AwesomenessTV, Rooster Teeth, Lilly Singh oraz PewDiePie. Nie ma w tym nic dziwnego, YouTube chce na start swoich produkcji wykorzystać najbardziej rozpoznawalnych i podziwianych przez miliony twórców. I choć nie mam najmniejszej wątpliwości, że te serie będą ogromnym sukcesem, to nie wyobrażam sobie, żeby mogły trafić do dorosłego widza.

Mówi się, że “YouTube jest dla gimbazy” i w zasadzie jest to prawda. Owszem, YouTube to też nieprzebrana skarbnica wiedzy, oraz wartościowej treści, ale znakomita większość zamieszczanych tam filmów to albo kompletne bzdury (wystarczy zerknąć w zakładkę “Na Czasie”, żeby wiedzieć, o co chodzi), albo zrealizowane na bardzo wysokim poziomie produkcyjnym filmy o tematyce, która trafia wyłącznie do widza w burzliwym wieku dojrzewania.

Odnoszę wrażenie, że YouTube RED originals powstały wyłącznie z myślą o takim widzu. Bo co zobaczą subskrybenci usługi?

“A trip to Unicorn Island”, to podróż w międzynarodową trasę koncertową z Lilly Singh, której fabuła sprowadza się “odnajdywania szczęścia w każdym miejscu i czasie”.

“Dance Camp”, czyli stworzony przez Awesomeness TV film o sile tańca w moim odczuciu jest najmocniejszym punktem ramówki YT RED, ale to nadal film o tematyce, którego nie jestem w stanie nie porównywać z “Camp Rock”.

“Lazer Team” przygotowane przez Rooster Teeth ma być komedią Sci-Fi, zrealizowaną z naprawdę sporym rozmachem, sądząc po zwiastunie, ale przeglądając pozostałą zawartość kanału wiem, że mogę się spodziewać mocno “gimnazjalnego” humoru.

“Scare PewDiePie” - sama nazwa mówi wszystko. Najpopularniejszy let’s player zmierzy się z własnym strachem w filmie z pogranicza pseudo-horroru i reality show. Realizacja, tak jak i w poprzednich przykładach, jest naprawdę zawodowa, ale mnie zwiastun jakoś… nie zachęcił.

W pierwszej kolejności pojawią się właśnie te cztery produkcje, a niebawem zaczną do nich dołączać kolejne z zapowiedzianych. Pełną listę można znaleźć na oficjalnym blogu YouTube’a.

To doskonale skalkulowane produkcje i ostateczny dowód, że - przynajmniej na razie - konkurencja może spać spokojnie.

Gdy Google ogłosił, że YouTube RED będzie także oferował oryginalną zawartość, w Sieci pojawiło się wiele spekulacji, iż gigant zamierza rywalizować z Netflixem czy Hulu i może poważnie namieszać na rynku VoD. Czy tak się stanie? Na pewno nieprędko. Produkcje YouTube RED celują w zupełnie innego odbiorcę, niż autorskie produkcje wyżej wymienionych serwisów. Wystarczy postawić obok siebie zwiastuny “Scare PewDiePie” ze zwiastunem kolejnego sezonu “House of Cards” czy wyśmienicie zapowiadającego się “11/22/63” i widać jak na dłoni, że to po prostu zupełnie inna liga.

Choć z całą pewnością YouTube RED Originals przyciągną rzesze widzów przed ekrany samym faktem, że występują w nich podziwiani przez miliony młodych ludzi twórcy sieciowego wideo.

Ja wiem jedno - choć na YouTube RED nadal czekam ze względu na inne benefity, to za obecne, autorskie treści usługi nie zapłaciłbym ani złotówki.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA