Pierwszy kraj kończy z radiem FM. W Polsce powoli zmierzamy w tym samym kierunku, ale właściwie po co?
Choć w Polsce od dłuższego czasu mówi się o cyfrowym radiu, to do standaryzacji technologii DAB+ jeszcze długa droga. Cyfrowe nadajniki budzą spore kontrowersje związane z kosztami przejścia na nowy standard. Teraz ta dyskusja rozgorzeje na nowo, po tym jak Norwegia jako pierwszy kraj całkowicie przesiada się na cyfrowe radio.
Norwegia będzie pierwszym krajem, który wyłączy sygnał radia FM. Norweskie Ministerstwo Kultury postanowiło, że od stycznia 2017 roku radio FM będzie stopniowo wyłączane. Ostatnie analogowe stacje zostaną wyłączone w grudniu 2017 roku.
Taka decyzja Norwegów nie powinna dziwić, bo już dziś pokrycie kraju cyfrowym zasięgiem DAB jest większe, niż analogowym FM. Poza tym aż 22 norweskie stacje radiowe nadają poprzez DAB, a może ich być aż o dwadzieścia więcej. Dla porównania, na falach FM nadaje dziś tylko 5 norweskich stacji. Norwescy nadawcy radiowi będą mogli wybrać, czy zdecydują się na standard DAB, czy DAB+, ale prawdopodobnie w 2017 roku wszyscy będą gotowi na nowszą technologię z plusem.
W Polsce również trwa transformacja radia, ale całość jest jeszcze w powijakach
W polskich mediach trwa kampania informująca Polaków o cyfryzacji Polskiego Radia. W Polsce cyfrową emisję uruchomiono już w 2013 roku, natomiast obecnie dotyczy ona tylko stacji nadawanych przez Polskie Radio. Wliczają się w to radiowa Jedynka, Dójka, Trójka, Czwórka, radia lokalne, czy np. PolskieRadio24. Komercyjni nadawcy na razie nie są zainteresowani cyfryzacją.
Problemem nadal jest zasięg. Pokrycie sygnałem DAB+ powierzchni Polski jest dziś bardzo mizerne. Co prawda do 2020 roku cała powierzchnia naszego kraju ma być pokryta zasięgiem, ale dziś sytuacja nie wygląda różowo. Zasięg DAB+ mają właściwie tylko stolice województw lub duże ośrodki miejskie. W praktyce mamy na terenie Polski 16 „plam”, gdzie działa cyfrowy zasięg.
Docelowo cztery główne stacje Polskiego Radia nadawane w standardzie DAB+ mają pokrywać 95-97% powierzchni Polski. Dziś radiowa Jedyna i Trójka pokrywa analogowo 93-94% powierzchni kraju, Dwójka – 60%, a Czwórka – 17%. Docelowo cyfryzacja oznacza zatem większą dostępność.
Pytanie tylko, po co właściwie cyfrowe radio?
Powodów jest kilka. Po pierwsze, częstotliwości analogowe w paśmie FM zostały wyczerpane. Po drugie, cyfryzacja to lepsza jakość sygnału i brak zakłóceń. Po trzecie, znacznie spadają koszty nadawania, bo będzie taniej o ok. 40%.
Cyfrowe radio oznacza także problemy. Trzeba wyposażyć się w odbiornik ze wsparciem DAB+, co dla starszego pokolenia może być pewnym problemem. Wystarczy przypomnieć sobie proces wyłączania analogowej telewizji naziemnej. Mimo szeroko zakrojonych kampanii informujących o zmianach, i tak trzeba było tłumaczyć cały proces swoim dziadkom i rodzicom, a najczęściej wiązało się to również z wymianą sprzętu.
Poza tym, czy inwestycje w cyfrową infrastrukturę radia są potrzebne w dobie Internetu? Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, jak słuchamy radia. Osobiście radia słucham tylko w samochodzie, a jeżdżę głównie po mieście. Cały czas jestem więc w zasięgu Internetu, a w większości jest to zasięg LTE. Wobec tego smartfon może być moim odbiornikiem całkowicie cyfrowego (bo internetowego) radia.
Problem pojawia się w podróży, kiedy brakuje zasięgu Internetu. Docelowo cyfrowa infrastruktura z pokryciem 97% powierzchni Polski jest odpowiedzią na wszystkie wątpliwości. Tylko czy jest to warte dużych inwestycji, które na dodatek są prowadzone przez państwowe radio? Nie jestem do tego przekonany. Wolałbym, by te środki przeznaczono na załatanie dziur w zasięgu sieci 3G.
* Zdjęcia: Shutterstock.