„Interstellar” na żywo, czyli dwie planety, na których może kiedyś zamieszkamy
Teleskop kosmiczny Keplera co rusz odkrywa nowe planety pozasłoneczne, niektóre dość przypominające tą, z której pochodzimy. Nigdy jednak nie odnaleziono tak podobnych do Ziemi światów, jak Kepler-438b i Kepler-442b.
Po tym, jak grupa naukowców podsunęła pomysł na skuteczne poszukiwania planet znajdujących się poza granicami naszego Układu Słonecznego, ciężko nadążyć za kolejnymi odkryciami. Nowe planety pojawiają się w kosmicznej encyklopedii praktycznie co chwilę, większość z nich dzięki specjalnie stworzonemu do tego celu teleskopowi Keplera. Te poszukiwania mają dwa cele: po pierwsze, chcemy poznać geografię wszechświata i wszystkie znajdujące się w nim ciała niebieskie, a po drugie… szukamy swojego drugiego domu. Miejsca, które może okazać się dla nas drugim domem, jak tylko technika na to pozwoli. Zakładając oczywiście, że nie będzie on już zamieszkały.
Wygląda na to, że znaleźliśmy kolejne takie światy. Co prawda Kepler odkrył już kilka „nowych Ziem”, ale żadne z nich nie były tak podobne do naszej, jak Kepler-438b i Kepler-442b. To skaliste planety, które na dodatek znajdują się w ekosferze gwiazd, wokół których orbitują. Ekosfera to idealna odległość od słońca, a więc taka, w której temperatura jest idealna do powstawania życia z uwagi na obecność, między innymi, wody w stanie ciekłym. Kepler-438b jest planetą o 12 procent większą od Ziemi i o 40 procent bardziej nasłonecznioną. Z kole Kepler-442b jest o 30 procent mniej nasłonecznioną, ale też o 30 procent większą.
Poprzedni kandydaci do kolonizacji w bliżej nieokreślonej przyszłości, to Kepler-62f (większa o 40 proc.) i Kepler-186f (większa o 10 proc.), obie jednak otrzymują znacznie mniej światła i energii od gwiazd wokół których orbitują, porównując je z Ziemią.
Czy to oznacza, że na pewno możemy na nich zamieszkać?
Niezupełnie. Tak na dobrą sprawę, to o tych planetach wiemy bardzo niewiele. Owych planet bowiem nie widzimy, a estymujemy ich właściwości z innych pomiarów. Teleskop Keplera bowiem nie odkrywa samych planet, ale sposób ich odziaływania na widoczne na niebie gwiazdy. To w jaki sposób gwiazda się porusza na skutek odziaływań grawitacyjnych planet oraz to, jak planeta wpływa na emitowane światło przez gwiazdę zasłaniając ją w niewielkiej części podczas swojego obiegu to nasze jedyne źródła danych.
Z nich możemy jednak oszacować rozmiar planety, jej masę i ogólny skład chemiczny. To jednak zdecydowanie za mało, by określić daną planetę jako nadającą się do zamieszkania. Wiemy więc „tylko” tyle, że spełnia ona wiele z wymaganych kryteriów. Czy wszystkie? By móc odpowiedzieć na to pytanie, musimy się udać na miejsce. A że wbrew temu co widzieliśmy na filmie Interstellar, w okolicach Saturna nie odkryto żadnego tunelu czasoprzestrzennego, nastąpi to nieprędko. Jeżeli kiedykolwiek.
Na razie udało nam się odkryć już ponad tysiąc planet posłonecznych. Niewielka część (co dalej w ujęciu ilościowym oznacza „wiele”) z tych światów prawdopodobnie nadaje się do zamieszkania. Niestety, nie jesteśmy w stanie w jakikolwiek sposób stwierdzić, czy którakolwiek z tych planet jest zamieszkała przez prymitywne lub rozwinięte formy życia…
* Ilustracje pochodzą z serwisu Shutterstock