Kruger&Matz 1080G: tani tablet z Windowsem, który potrafi zaskoczyć - pierwsze wrażenia Spider's Web
Ile trzeba wydać na przyzwoity tablet z klawiaturą, modemem 3G, Windowsem? Polska firma Kruger&Matz stara się przekonać kupujących, że wystarczy 1300 zł. Czy faktycznie?
Na początku muszę przyznać jedno - im więcej mam do czynienia z tabletami z Windows 8 (i nowszymi), szczególnie tymi w okolicach 1000 zł, tym bardziej jestem zaszokowany tym, jak sprawnie mogą one działać i jak dużo otrzymuje się tak naprawdę niewielkim kosztem. I KM1080G nie jest tutaj wyjątkiem.
KM1080G nie jest wprawdzie raczej najpiękniejszym czy najbardziej oryginalnym tabletem na świecie, ale jak na swoją cenę jest zadziwiająco przyjemny dla oka, żeby nie powiedzieć wręcz, że jest po prostu elegancki.
Nie ma tutaj prawie żadnych elementów wyglądających na wpasowane na siłę, ramki nie zajmują zbyt dużej powierzchni, a pod względem kolorystycznym nie mamy tutaj żadnych zgrzytów.
Pozytywnie (przynajmniej przy pierwszym kontakcie) wypada także jakość wykonania. Wszystkie elementy wydają się spasowane jak najbardziej poprawnie, a ściskanie nie powoduje skrzypienia. Mamy w rękach po prostu kawałek porządnego tabletu.
Z tym tabletem po prostu nie jest wstyd pokazać się gdziekolwiek - czy to w szkole, czy na imprezie, czy w biurze. Owszem, może jest trochę nudny czy monotonny, ale to w końcu narzędzie do pracy. Nieco zresztą całość urozmaica pokrywa tylnej części urządzenia - ta wykonana została ze szczotkowanego aluminium i sprawia, że KM1080G ucieka nieco od zaklasyfikowania jako "czarne pudełko".
Paradoksalnie, to właśnie jedyny metalowy element obudowy - tylna klapka - wyraźnie ugina się pod naciskiem naszych palców. Reszta jest solidna jak skała i pozostawia świetne wrażenie, choć jeśli już czepiać się na całego, niezmiernie denerwujące są przyciski zasilania i regulacji głośności, które klikają głośno i nieprzyjemnie jak w zabawce oraz mechanizm wibracji przy naciśnięciu logo Windows, który trzęsie całym tabletem.
W kwestii mobilności i wygody użytkowania niewiele można temu tabletowi zarzucić, przynajmniej na początku przygody. Odpowiednie wyprofilowanie bocznych krawędzi sprawia, że trzymanie go zarówno w pionie, jak i w poziomie jest proste i wygodne, a przyciski umieszczono w taki sposób, aby dostęp do nich był zawsze wygodny. Przy dłuższym użytkowaniu (zwłaszcza jedną ręką) nieco doskwierać może masa urządzenia, ale trzeba pamiętać, że mamy tutaj do czynienia ze sprzętem wyposażonym w ekran o przekątnej 10,1".
Ten sam w sobie nie należy oczywiście do produktów wybitnych, choć w tym przedziale cenowym nie można mieć do niego zbyt wielu zastrzeżeń.
Rozdzielczość 1280x800 nie pozwala się wprawdzie rozkoszować obrazem tak, jak na droższych tabletach, ale do zwykłej pracy jest jak najbardziej wystarczający. Kąty widzenia (IPS), czułość czy obsługa gestów także stoją na wysokim poziomie, a podświetlenie powinno wystarczyć do użytkowania nawet w trudniejszych warunkach oświetleniowych.
Jedyny poważny zarzut można mieć do "wycieków podświetlenia", widocznych przy praktycznie wszystkich ustawieniach. Nie przeszkadza to w pracy, ale też nie wygląda to specjalnie dobrze i może irytować niektórych użytkowników.
Jeśli natomiast chodzi o wydajność, to na papierze KM1080G nie wygląda imponująco. Czterordzeniowy Intel Z3735D, 2 GB RAM, 32 GB pamięci wewnętrznej z opcją rozszerzenia o kolejne 32 GB za pomocą karty pamięci microSD. W praktyce jednak takie połączenie spisuje się wyśmienicie. Przeglądanie internetu, oglądanie filmów (nawet w bezsensownie wysokiej dla tego ekranu rozdzielczości 4K), korzystanie z edytorów tekstów czy arkuszy kalkulacyjnych, otwieranie nawet dużych plików PDF oraz cała nawigacja po systemie - wszystko odbywa się niemal idealnie płynnie i błyskawicznie.
Owszem, gdyby postawić KM1080G przy najnowszym Surface czy komputerze z wyższej półki, dałoby się zauważyć różnice np. w czasie uruchamiania aplikacji czy przetwarzania większej ilości danych. Biorąc jednak pod uwagę grupę docelową, nikt nie powinien być rozczarowany.
Rozczarowania nie powinny przynieść także dodatki, które sprawiają, że tablet jest nie tylko tabletem, ale i pełnoprawnym komputerem. Zestaw portów i złącz jest absolutnie wystarczający, obejmując wyjście HDMI, miniJack, microSD, SIM (w przypadku testowanego modelu) oraz USB. To ostatnie dostępne jest niestety w wersji micro i do podłączenia myszki, klawiatury czy pendrive'a potrzebna będzie przejściówka, którą na szczęście producent dołącza do zestawu.
W pudełku odnajdziemy także jeszcze inny ciekawy dodatek - klawiaturę wraz z odpowiednim pokrowcem, która pozwoli nam zamienić tablet w laptopa. Niestety nie jest ona tak funkcjonalna jak np. ta z Acera Aspire Switch 10. Obydwie części łączone są "na słowo honoru" i trzymanie takiego zestawu na kolanach podczas jazdy pociągiem, autobusem czy samochodem jest może nie tyle niemożliwe, co ryzykowne i karkołomne.
Tym bardziej, że KM1080G nie posiada żadnej "nóżki", ani innej formy podparcia. Rolę tę pełni magnetyczny pokrowiec klawiatury, który można w odpowiedni sposób wygiąć i ustawić np. na biurku.
Co najważniejsze, w takiej konfiguracji wszystko jest nad wyraz stabilne - nawet korzystanie z ekranu dotykowego nie powoduje bujania czy odskakiwania wyświetlacza. Dodatkowo pokrowiec świetnie sprawdza się przy przenoszeniu całego zestawu, choć wykończenie go "ceratowym" materiałem nie każdemu musi przypaść do gustu.
Trochę bardziej rozczarowuje natomiast sama klawiatura. Owszem, da się na niej pisać, ale nie należy to do najprzyjemniejszych doświadczeń i wymaga sporego przyzwyczajenia. Częściowo odpowiada za to oczywiście fakt, że jej rozmiary nie mogą być porównywalne do rozmiarów klawiatur z pełnoprawnych laptopów, ale częściowo winne jest temu także fatalne rozmieszczenie niektórych przycisków. Bardzo chciałbym wiedzieć, kto odpowiada za ulokowanie prawego Shifta za strzałką "do góry".
Nie rozpieszcza także TrackPad. Jest niewielki, średnio przyjemny w dotyku (plastik) i nie klika, przez co nie da się wykonać niektórych systemowych operacji (!) bez dotykania ekranu.
Sytuację ratuje pięć faktów. Po pierwsze klawiatura jest i to bez żadnych dodatkowych dopłat. Po drugie - da się na niej pisać, tylko trzeba się do niej przyzwyczaić. Po trzecie - jest cienka, lekka i doskonale sprawdza się jako osłona ekranu. Po czwarte - dobrze i szybko paruje się z komputerem i nie korzysta z Bluetooth, więc nie potrzebuje oddzielnego ładowania.
Po piąte - uwzględniono na niej sporo przycisków przydatnych przy korzystaniu z tabletu.
Czy biorąc pod uwagę cały szereg zalet (i kilka wad), KM1080 okaże się być godnym rozpatrzenia komputerem/tabletem, jeśli będziemy akurat poszukiwać sprzętu w cenie "do 1300 zł"? Na to pytanie powinna odpowiedzieć pełna recenzja, która powinna pojawić się już całkiem niedługo.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania - nie bójcie się ich zadać!