REKLAMA

Ryanair łączy siły z Google, ale rewolucji tutaj nie widzę. Prędzej nowe zagrożenia dla prywatności

Google stara się uporządkować swoje portfolio usług. Sporo z nich w 2013 roku zniknęło z mapy internetu, ale najwidoczniej wyszukiwarka połączeń lotniczych Google Flight Search ma się dobrze. Narzędzie ma stać się jeszcze lepsze dzięki partnerstwu z liniami lotniczymi Ryanair. Ciekawe, czy wyjdzie z tego coś naprawdę fajnego i posiadacze Windows Phone będą z zazdrością patrzeć na usługę Google do rezerwacji lotów, czy też może projekt mimo szumnych zapowiedzi za rok trafi do lamusa?

Ryanair łączy siły z Google, ale rewolucji tutaj nie widzę. Prędzej nowe zagrożenia dla prywatności
REKLAMA

Nie minął tydzień od “chlapnięcia” przez szefa Ryanaira, Michaela O’Leary’ego, że jego firma zamierza współpracować z Google, a oficjalna informacja pojawiła się na stronie internetowej firmy. W wywiadzie jakiego udzielił Independent.ie jeszcze w styczniu przekonywał, że włączenie irlandzkiego przewoźnika do wyszukiwarki lotów Google Flight Search (która, dodajmy, istnieje już od trzech lat i działa podobno całkiem nieźle na terenie USA) ma być swoistą rewolucją.

REKLAMA

Nie wiadomo jednak do końca, na czym ta rewolucja miałaby polegać.

ryanair wifi

Google Flight Search jest wyszukiwarką lotów, w której można znaleźć informacje na temat połączeń realizowanych przez wielu różnych przewoźników. Można ją traktować też jako porównywarkę cen, ponieważ pojawiają się propozycję tańszych połączeń - ale usługa nie cieszyła się do tej jakąś ogromną popularnością wśród łowców okazji. Teraz po wejściu do bazy połączeń Ryanaira ma się to zmienić.

Ze słów szefa Ryanaira można wywnioskować, że cieszy go, że Google Flight Search staje się bazą wszystkich połączeń lotniczych nie tylko w USA, ale też na Starym Kontynencie. Jest też przekonany, że to jego firma oferuje najniższe ceny (które odbija sobie na dodatkowych i często skrzętnie ukrytych opłatach, ale to zupełnie osobny temat...), a ekspozycja na tle jak największej liczby droższych przewoźników ma być dla Ryanaira świetną reklamą.

Google Flight Search przyjęło Ryanaira dość szybko

Pod koniec stycznia Ryanair ogłosił, że partnerstwo z Google już jest w mocy, a Google Flight Search w Europie już serwuje w wynikach połączenia irlandziego przewoźnika. Znów zostaliśmy przy tym potraktowani nieco po macoszemu, bo usługa zapowiadana jest oficjalnie w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Włoszech, Holandii i Hiszpanii. W Polsce strona internetowa wyszukiwarki lotów co prawda działa, ale nie ma nawet naszej lokalnej wersji językowej.

Oprócz porównywania cen we Flight Search klienci mogą skorzystać z wielu innych dodatków, takich jak interaktywne mapy i zaawansowane filtry oraz - co Ryanair podkreśla - można porównać ceny wszystkich przewoźników i “upewnić się, że to irlandzki przewodnik jest najtańszy”. Nie wygląda to co prawda na rewolucję a ewolucję, ale klienci raczej docenią takie rozwiązanie - a podobno w drodze są inne nowości i “ucyfrowienie” linii na niespotykaną dotąd skalę, w tym porządna aplikacja mobilna i nowa strona www.

CEO Ryanaira, Michael O’Leary, snuje wizję: za pięć lat wszyscy klienci firmy będą wykorzystywali smartfony do rezerwacji lotów i dokonywania za nie płatności.

samolot

Google Flight Search ma stać się dla Ryanaira bardzo istotnym źródłem klientów szukających najtańszych biletów. Nie podzielam co prawda entuzjamu dotyczącego wykorzystania urządzeń mobilnych na tak szeroką skalę - w końcu mówimy tutaj o tej mało zamożnej grupie osób - ale cieszy, że linia chce stać się nowoczesna. Mówi też o wykorzystaniu Big Data i przygotowywaniu ofert indywidualnych.

W te drugie zapewnienia wierzę już bardziej. Linii lotniczej możliwość przetwarzania olbrzymiej ilości danych na niespotykana dotąd skalę pozwoli lepiej rozplanować kursy, obniżyć koszty i zaproponować… jeszcze niższe ceny. Trzeba przyznać jednak, że takie profilowanie użytkownika wyrażone w słowach “We'll know how often you fly, where you fly, who you fly with and we'll design individual packages for you.” brzmi nieco strasznie… gdy połączy się to z informacją o współpracy z Google.

Don’t be evil?

Jak o tym myślę, to nie mogę podzielić entuzjazmu szefa Ryanaira przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, Google stara się zbierać o nas wszystkie możliwe informacje, a takie GPS-y w androidach (jeśli użytkownik wyrazi zgodę stale) raportują naszą lokalizację na serwery giganta z Mountain View. Problem pojawia się wtedy, kiedy wchodzimy do samolotu. Wygląda na to, że Google Flight Search sparowane z danymi Ryanaira pozwoli wypełnić tę informacyjną lukę.

Google dziś wie, że jesteśmy na lotnisku, ale traci nas z “radaru” w momencie włączenia trybu samolotowego i dopiero po kilku godzinach, gdy włączymy telefon i w obcym kraju podepniemy się pod Wi-Fi (w końcu mało kto może sobie pozwolić na roaming danych) nasz Wielki Brat G dowie się o miejscu przeznaczenia naszego lotu. Teraz wygląda na to, że dzięki nowemu partnerstwu będziemy śledzeni również w powietrzu.

Oczywiście wszystko to będzie wprowadzone pod płaszczykiem ułatwień dla użytkownika.

3D model of airplane isolated on BLACK background

Po drugie, w tym momencie jestem pełen wątpliwości, czy chciałbym, aby taki zintegrowany system realizowało w połączeniu z linią lotniczą właśnie Google. Nie chodzi nawet o to, że boję się permanentnej inwigilacji (wtedy przez myśl by mi nie przeszło wykorzystanie takiego bajeru) tylko o to, że Google wbrew temu co o tej firmie można było sądzić kilka lat temu, coraz bardziej się zamyka.

Można rozsądnie założyć, że dostęp do Google Flight Search będzie utrudniony dla posiadaczy smartfonów z Windows Phone - a kto wie, czy za rok, dwa lub pięć sam się na taki nie przesiądę? Sytuacja jest podobna jak z Google Plus. To nie nam powinno zależeć na serwisie społecznościowym i wyszukiwarce lotów od Google, tylko gigantowi z Mountain View zależy, żebyśmy z niego korzystali dzielili się z nim szczegółowymi informacjami, w tym momencie dotyczącymi tego, gdzie i jak podróżujemy.

Cieszy oczywiście, że Ryanair chce stać się nowoczesną - w końcu dziś, jak podpowiada mi Ewa, nadal nie ma elektronicznej karty pokładowej, a wydrukowanie takowej na lotnisku to koszt stu czy tam dwustu złotych. Dobrze, że partnerstwo z Google to tylko pierwszy krok, ale nadal nie widzę, dlaczego to miałaby być jakaś kosmiczna rewolucja. Ot, po prostu będzie teraz nieco łatwiej wyszukać połączenia.

REKLAMA

Zdecydowanie wolałbym jednak, aby Ryanair współpracował przy tym szerzej z.. jakąś bardziej niezależną firmą, niźli Google.

Zdjęcia 3D model of airplane isolated on BLACK backgroundPhoto of an airplane above the glass office buildings i MAASTRICHT, NETHERLANDS - OCTOBER 10: Airplane pochodzą z serwisu Shutterstock.
Autorem zdjęcia MAASTRICHT, NETHERLANDS - OCTOBER 10: Airplane jest Christian Mueller / Shutterstock.com.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA