Nowy 3DMark nie wygląda powalająco, ale zadziała na niemal każdym sprzęcie
Coraz częściej mówi się, że nie warto używać testów syntetycznych, bo ważniejsze są ogólne wrażenia z użytkowania danego urządzenia. Ja stoję w opozycji do tej tezy. Oczywiste jest, że priorytetem jest to, czy telefon podoba się użytkownikowi i czy spełnia pokładane w nim nadzieje. Mimo to sądzę, że na rynku nie może zabraknąć profesjonalnych aplikacji, która będzie mogła stwierdzić w mniej lub bardziej trafny sposób, za pomocą konkretnego wyniku, czy dane urządzenie jest lepsze od innego. Właśnie dlatego z niecierpliwością czekam na nową odsłonę najpopularniejszego benchmarka na świecie, czyli testu 3DMark.
Ekipa Futuremark, która zajmuje się tworzeniem 3DMarka zamieściła na serwisie YouTube film, który przedstawia wygląd jednego z testów. Cieszy fakt, że film mogą w pełnej jakości obejrzeć też właściciele monitorów o rozdzielczości większej niż FullHD, bo jego maksymalna jakość to 2560x1440. Udostępnione materiały to zrzuty ekranowe z testu o wdzięcznej nazwie „Fire Strike”. Ma on w jak najwierniejszy sposób odwzorowywać realną grę w wysokich ustawieniach graficznych, dlatego zastosowano tu teselację, dynamiczne oświetlenie i cienie, poprawioną fizykę płynów, dzięki której dym będzie wyglądał realistycznie oraz techniki przetwarzania gotowych klatek obrazu, takie jak głębia pola oraz znane wszystkim rozmycie.
Warto przypomnieć, że nadchodząca wersja programu 3DMark będzie aplikacją multiplatformową i zadziała na systemach Apple iOS, Google Android, Microsoft Windows RT oraz Microsoft Windows 8. Ze względu na to, że w Windows Phone 8 zastosowano to samo jądro co w stacjonarnych okienkach, spodziewamy się też wersji na ten system, choć nie została ona oficjalnie zapowiedziana. Nie wiemy, kiedy dokładnie pojawi się ona na rynku. Sądzimy jednak, iż stanie się to już niebawem, gdyż twórcy wcześniej zapowiadali, że jej premiera odbędzie się jeszcze w tym roku.
Muszę przyznać, że najnowsza odsłona 3DMarka nie zrobiła na mnie wrażenia. Wizualnie nie prezentuje się lepiej od wielu nowych gier. Futuremark powinien pamiętać o jednej, bardzo prostej zasadzie: Demo technologiczne musi wyglądać pięknie od początku do końca, powodować opad szczęki i sprawiać, by właściciele komputerów zaczęli się zastanawiać, kiedy gry zaczną tak wyglądać. Tymczasem widać, że postacie poruszają się drętwo i nienaturalnie, a otoczenie prezentuje się gorzej niż w Far Cry 3 czy Medal of Honor: Warfighter. Demem idealnego dema technologicznego jest pokaz najnowszej wersji Unreal Engine. Dokładne odwzorowanie skóry, wielopoziomowe odbijanie i wewnętrzne częściowe przepuszczanie światła nie są tam pustymi sloganami, tylko opisem tego, co się dzieje na ekranie.
Ktoś, kto rynek gier i sprzętu komputerowego zna od niedawna powiedziałby, że kiepski wygląd nowego 3DMarka to wina konieczności dostosowania go do możliwości tabletów i smartfonów. Jednak jest to zbyt duże uproszczenie. Wygląd flagowego benchmarka Futuremark nie powala już od wersji Vantage, która pojawiła się ponad 4 lata temu. Ostatnim ładnym programem z tej serii był zaprezentowany dwa lata wcześniej 3DMark06, który przy ówczesnych grach wyglądał po prostu wybornie. Oznacza to, że wygląd jest kwestią lenistwa twróców lub przeładowania poszczególnych testów zbyt dużą liczbą efektów. Tak, zbyt dużo „upiększaczy” grafiki też może w zły sposób wpłynąć na wygląd gry lub aplikacji.
Mimo wszystko cieszę się na premierę 3DMarka. Moim zdaniem na rynku brakuje benchmarka, który obiektywnie porówna urządzenia wyposażone w zupełnie różne typy oprogramowania. Nie chcę nic ujmować ludziom tworzącym GLBenchmark, Antutu czy Quadrant, ale ich testy nie przekonują mnie z jednego, prostego powodu, a mianowicie krótkiej obecności na rynku. Futuremark w branży tej siedzi już kilkanaście lat i trudno jest mi wyobrazić lepszą firmę, która zrobi kompleksowy test większości komputerów oraz urządzeń okołokomputerowych.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, iż twórcy urządzeń i podzespołów także podejdą do tematu poważnie i pozwolą, by ich produkty były testowane w sposób uczciwy. Chyba nikt nie chce, by powtórzyła się wpadka Nvidii ze znikającym smokiem. By podwyższyć wynik, usuwała ona niewidoczne elementy sceny, co było nieuczciwym zagraniem i niemożliwym do zastosowania w realnej, niepowtarzalnej grze. Jednak sztuczkę tę dało się łatwo zauważyć, gdyż sterownik nieopatrzenie usunął też... największy ruchomy obiekt w całym teście, którym był właśnie latający smok.