Tacx Neo 3M - recenzja. Najlepszy trenażer w historii Garmina ma jeden problem
Nie ma raczej większej debaty w sprawie tego, czy Tacx Neo 3M jest najlepszym trenażerem wyprodukowanym kiedykolwiek przez Tacx/Garmina. Odpowiedź jest prosta: jest. Nie da się też zaprzeczyć, że to pod wieloma względami jeden z najlepszych trenażerów na rynku w ogóle - albo nawet najlepszy. Mimo to mam z nim jeden mały problem.
Ale zanim o problemie - przejdźmy po kolei przez wszystkie etapy tego, co Tacx Neo 3M robi dobrze, co robi źle, co się zmieniło, a co zostało bez zmiany w porównaniu do Tacx Neo 2T.
Nowe: budowa
Owszem, Neo 3M może wyglądać podobnie jak poprzednik, ale przeskoczenie do nowej generacji spowodowało m.in. przeprojektowanie wnętrzności, dorzucenie dość pokaźnej bulwy z tyłu urządzenia (wszystko m.in. w celu zapewnienia lepszego chłodzenia oraz integracji zasilacza), a także... zwiększenie i tak do tej pory sporych rozmiarów i masy. Przy wymiarach 630 x 800 mm (rozłożony) i 696 x 355 mm (złożony) oraz 23,6 kg masy, trudno tutaj mówić o kompaktowym sprzęcie.
Na szczęście mam dwie dobre informacje. Po pierwsze - jest rączka, która niesamowicie ułatwia przenoszenie czy poprawianie ustawiania tego behemota w porównaniu do poprzednika. Po drugie - Neo 3M w formie złożonej jest teraz w stanie samodzielnie utrzymać się w pionie, co w 2T było nie tylko nieosiągalne, ale i niesamowicie irytujące, bo ani nie było wiadomo, jak to nosić, ani jak przestawiać, a jak sobie postawiliśmy, to robiło bum na boczek i tak sobie leżało. Powodzenia w łapaniu ponad 20 kg.
Sam mechanizm rozkładania i składania, bazujący na sporych, metalowych zawiasach, pozostał jednak bez zmian, tak samo jak składanie całości w "V" i to, że nawet tak spakowany Neo 3M dalej jest spory. Musicie mieć wysokie łóżko, jeśli chcecie pod nie wsuwać ten trenażer.
PS. Nie jestem przesadnym fanem tego tworzywa, z którego wykonany jest Neo 3M. Tak, zbudowany jest solidnie jak czołg, ale ta czerń zawsze wygląda na jakąś upalcowaną. Sprawdziłem zdjęcia prasowe Garmina i też tak jest, więc to nie tylko moja wina.
Nowe: wbudowane "nóżki"
Czyli to, co w Neo 2T było sprzedawano osobno i za spore pieniądze jako Motion Plates. Parametry "ślizgu" w Neo 3M są takie same, jak w przypadku Motion Plates (sumarycznie 5 cm bujnięcia), ale zasadnicze zmiany są dwie.
Po pierwsze - nie trzeba ich montować ani za nie dopłacać. Po drugie - można je teraz zablokować bez konieczności ich demontażu (niezbędne przy 2T + Motion Plates), wystarczy przekręcić blokady na końcu nóżek (z tyłu). Niestety nie da się tego zrobić bez schodzenia z roweru, chyba że trenujecie akrobatykę rowerową. Inna sprawa, że nie próbowałbym ich raczej blokować np. w połowie "skoku".
Czy wbudowane płytki są jednak powodem, żeby zainteresować się Neo 3M? Moja prosta odpowiedź brzmi: "tak", "nie" oraz "nie wiem".
Z jednej strony trzeba obiektywnie przyznać, że ruch do przodu i do tyłu nie da nam raczej nic w kategoriach "trening" czy "rekord mocy". Trudno mi też - z wyjątkiem może pedałowania pod wirtualną górkę przy niskiej kadencji - stwierdzić, że ma to szalenie dużo wspólnego z tak oczekiwanym przez wielu realizmem jazdy. O ile bujanie się na boki - obecne w 3M i w 2T - można uznać za jako tako zgodne z życiem, tak już bujanie się przód-tył jakoś nie jest mi się w stanie odruchowo skojarzyć z jazdą rowerem na dworze.
Z drugiej strony, czysto subiektywnie, im więcej jeżdżę na 3M, przesiadając się czasem dla porównania na 2T bez Motion Plates, tym bardziej brakuje mi tego dodatkowego ruchu. Dużo przyjemniej jeździ mi się tak dłuższe wirtualne dystanse, względne odczuwalne zmęczenie jest mniejsze, a i czasem, z nudów, lubię sobie po prostu pobujać tak przez chwilę rowerem, a potem wrócić do "normalnej" jazdy. Przez jakiś czas nawet rozważałem odblokowywanie "nóżek" do codziennej jazdy i blokowanie ich na interwały, ale ostatecznie z tego zrezygnowałem i całość pracuje permanentnie w pozycji otwartej. Nie zauważyłem też, żeby ten ruch jakoś znacząco negatywnie wpłynął na moje "sprinty" - i z zablokowanymi i odblokowanymi podstawkami wyniki były zbliżone. Ale że powyżej 920 W raczej nie wskoczę - lepiej nie traktować mnie w tym zakresie jako wyrocznię.
Nie zmienia to jednak faktu, że są sytuacje, kiedy ruch przód-tył potrafi stać się momentami męczący. Przykładowo jeśli przerzucimy cały ciężar ciała na tył (czyli siedzimy wyprostowani w siodełku), Neo 3M namiętnie zaczyna się odbijać od tylnego ogranicznika. Da się to opanować i da się przyjąć taką pozycję, żeby to nie przeszkadzało, podobnie zresztą jak da się w trakcie zwykłej jazdy świadomie "modułować" intensywność bujania, ale czasem miałem małe marzenie, żeby w zasięgu ręki był przycisk on/off.
Ostrzegam tylko przed jednym - do tego bujania idzie się z czasem naprawdę przyzwyczaić. I tak, jak do niedawna nie chciałbym trenażera, który nie buja się na boki, tak teraz prawdopodobnie nie chciałbym trenażera, który nie zapewnia jeszcze dodatkowego ruchu przód-tył, nawet tylko dlatego, że to zawsze coś urozmaicającego nudną jazdę w miejscu przed telewizorem.
Z trochę innej strony - nieco rozczarowujące jest to, że w dużej mierze techniczne parametry Motion Plates sprzedawanych do 2T i tych wbudowanych w 3M są identyczne. Byłby spory argument w mierzeniu się z kluczowym problemem najnowszego trenażera Garmina.
Nowe: miejsce na hamulce tarczowe
Spokojnie, nie otwierajcie jeszcze szampana, ale tak, jest lepiej. Trudno mi to wyrazić w konkretnych jednostkach, bo nie mam urządzenia pozwalającego mierzyć takie elementy, ale...
Ten sam rower z hamulcami tarczowymi założony na Neo 2T zostawiał między obudową zacisku a obudową Neo 2T przestrzeń, w której mieściła się jedna karta płatnicza. W przypadku tego samego roweru zamontowanego w Neo 3M, przestrzeni było na trzy karty płatnicze. Można więc przyjąć, że mamy tutaj dodatkowo ok. 1,5 mm więcej miejsca. Wydaje się, że to niewiele, ale dla niektórych może to być albo nie być.
Swoją drogą - 3 karty płatnicze kontra 1 karta płatnicza to całkiem niezłe nawiązanie do ceny Neo 3M kontra 2T.
Nowe: kaseta w zestawie
W tej cenie to nie powinno dziwić, ale mogę tutaj od razu ponarzekać. Tak, w zestawie dostajemy kasetę, ale jest to kaseta 11-stopniowa, więc istnieje spore prawdopodobieństwo, że jeśli ktoś chce wydać tyle na trenażer i wsadzać do niego swój główny rower, to... i tak będzie musiał kupić dodatkową kasetę, a ta zainstalowana sprawi tylko, że będzie miał dodatkową zabawę w demontaż.
Trochę też boli, że do bębenka zgodne z XDR trzeba dopłacić. Może to i nic dziwnego, ale zawsze to i tak dodatkowy koszt na i tak już wysoki koszt startowy. A to nie koniec potencjalnych wydatków, bo jest jeszcze...
Nowe: adapter sieciowy
Czyli dodatek, który pozwala łączyć trenażer z siecią przewodowo albo przez WiFi, jeśli Bluetooth albo ANT+ nam nie odpowiadają. I tak, dobrze, że jest taka opcja, ale nie da się przejść obojętnie obok tego, że to kolejnych prawie 700 zł (!) do wydania, przy trenażerze, który kosztuje prawie 8800 zł (!) na start.
I przy tym, że Wahoo potrafi dać takie rzeczy w standardzie przy wyraźnie niższej cenie. Nie żebym kiedykolwiek poczuł potrzebę posiadania tego, ale i tak trochę za dużo tutaj dopłat.
Nowe: "obrotowa" oś
Co oznacza, że teraz możemy skorzystać z takich dodatków jak Elite Rizer, żeby móc cieszyć się z opcji unoszenia i obniżania frontu roweru podczas wirtualnych podjazdów i zjazdów. Nie mam niestety takie sprzętu do dyspozycji, więc nie jestem w stanie napisać, na ile to działa, ale trzeba pamiętać, że - w przeciwieństwie do Wahoo Climb - Rizer raczej nie jest stworzony do współpracy z systemem bujania się przód-tył.
Nowe: dwa równoległe połączenia Bluetooth
Trochę niszowe rozwiązanie, ale dobrze, że jest, bo pozwala mi np. jednocześnie robić trening z TrainerRoada (telefon) i jechać w ładnych okolicznościach przyrody w aplikacji Tacx (tablet).
Stare (ale dobre): napęd
Czyli niemal idealnie bezgłośny zestaw składający się z 32 magnesów neodymowych, pozwalających symulować nachylenie do 25 proc., stawiać opór do 2200 W i "obsługujących" maksymalny moment obrotowy na poziomie 88 Nm. Do tego oferujących funkcję m.in. "dopędzania" wirtualnego koła zamachowego przy jeździe z góry, wzbogaconą o mocne wibracje, mające symulować jazdę po różnych nawierzchniach. Dalej można też korzystać z trenażera bez zasilania, więc jak ktoś jest w stanie dźwignąć Neo 3M do bagażnika i zabrać ze sobą na zawody na rozgrzewkę - droga wolna.
To skoro mamy najważniejsze i widoczne na pierwszy rzut oka nowości za sobą, można przejść do tego:
Tacx Neo 3M - jak to jeździ?
Fantastycznie. Aczkolwiek w wielu kwestiach pełna odpowiedź brzmi "fantastycznie, czyli dokładnie tak samo, jak Tacx Neo 2T". Po spędzeniu kilkuset godzin z 2T i kilkudziesięciu z 3M, momentami nie byłbym w stanie w ślepym teście stwierdzić, który jest który. Aczkolwiek nie zawsze.
Jeśli chodzi o kulturę pracy - jest właściwie doskonale. Trenażer jest prawie bezgłośny, a już na pewno nie ma szans z napędem czy wentylatorem towarzyszącym treningowi. "Płynność" pracy też stoi na absurdalnie wręcz wysokim poziomie, tak samo jak sposób, w który Neo 3M dawkuje nam opór - bez wrażenia, że ktoś nam nagle łapie za koło albo zaciskają się hamulce - zdecydowanie bliżej tutaj faktycznie drogowego wrażenia niż czysto trenażerowej sztuczności.
Dodając do tego takie rzeczy jak symulowanie zjazdów czy nawierzchni, dostajemy naprawdę kompletne domowe narzędzie, zdecydowanie uprzyjemniające te żmudne zimowe (i nie tylko) godziny. Przyznam się zresztą, że kiedyś sam nie byłem entuzjastą takich dodatków, zakładając, że waty to waty i na co mi wibracyjne trzęsienie rowerem podczas jazdy w salonie. Im jednak więcej czasu spędzam na trenażerze (jakieś 220 godzin w zeszłym roku), tym bardziej się przekonuję, że każdy taki bonusik sprawiający, że jazda jest mniej nie-ciekawa, jest na wagę złota. Przestałem zresztą jeździć większość "rozjazdów" na trenażerze w trybie ERG i po prostu odpalam którąś z aplikacji z trasami do wyboru (głównie Tacx) i gęba śmieje mi się za każdym razem, kiedy wirtualne koło poślizgnie się na wirtualnym żwirze. A to z kolei pozwala na chwilę zapomnieć, że kręcę bez sensu w miejscu. Tylko tutaj zaczyna się trochę klarować problem, o którym wspomniałem w tytule i na początku.
Problem jest taki, że absolutnie to samo mógłbym napisać w tej kwestii o Neo 2T. Ale do tego jeszcze wrócimy na koniec.
Tacx Neo 3M - tryb ERG
Czyli ten, z którego korzystam ogrom czasu i który w 2T był bardzo dobry, ale teraz stał się właściwie idealny.
Żeby to zobrazować, cofnijmy się trochę w czasie do jednego z treningów z Neo 2T. Schemat - niska moc (100 W) i wysoka moc (300 W, ok, wysoka jak na mnie i jak na różnicę w poziomach). W 2T wygląda to nieźle, nie ma "ściany", jest płynne przejście między poziomami w około 4 sekundy. Z tym, że interwał zaczyna się od "przestrzelenia" docelowego poziomu o ok. 18-20 W, czyli całkiem sporo.
Widać to zresztą na początku każdego takiego interwału (te na końcu to już moja sprawka, nie ma znaczenia):
Czy to jest duży problem? Nie. Czy zdecydowanie łatwiej jest utrzymać zadaną moc, jeśli nie startujemy od razu od takiego wyskoku? Tak.
I Neo 3M w większości przypadków radzi sobie z tym wyśmienicie. Również potrzebuje na rozkręcenie się ok. 4-5 sekund, więc spokojnie można planować nawet krótkie interwały, ale zdecydowanie mniej przestrzeliwuje w górę, sprawiając wrażenie dużo większej płynności i dając nam po prostu więcej szans na zrealizowanie treningów bez ocierania się o zbyt wysokie wartości mocy:
Oczywiście, jeśli ktoś się postara, to da się go na chwilę wyprowadzić z równowagi. Przykładowo drastyczna zmiana kadencji potrafi - co zrozumiałe - wprowadzić trochę zamieszania (widać to na wykresie poniżej na zejściu), ale te kluczowe elementy są zachowane niemal perfekcyjnie.
Zresztą nawet celowe wybicie trenażera z rytmu gwałtowną zmianą kadencji jest rewelacyjnie szybko korygowane. Tutaj przykładowo z 78 RPM zmieniłem kadencję na docelowo 110 RPM i 6 sekundach trenażer sprowadził mnie znowu na właściwą moc.
W skrócie: jeśli uwielbiacie tryb ERG, to Neo 3M nie tylko was nie rozczaruje, ale wręcz powinien zachwycić. Robiłem na nim chyba wszystkie możliwe rodzaje treningów, od 30/30 po dłuższe przejazdy na progu i tempo, i... wszystko działało jak złoto.
Jeśli więc chodzi o tryb ERG - jest wyśmienicie. Jest też ociupinkę lepiej i stabilniej niż w przypadku i tak bardzo dobrego Neo 2T, natomiast trudno mi napisać, że to jest kompletnie nowa jakość. To jest lepsza jakość, możliwe nawet, że najlepsza na rynku (nie, te wygładzone wykresy wiadomo od kogo się nie liczą). Ale tak z kategorii poprawy o ząbek, a nie o całą półkę.
Tacx Neo 3M - pomiar mocy, kadencji i tak dalej
Będę nudny, ale tak - jest świetnie. Na tyle świetnie, że nie widziałem żadnego powodu, żeby przekręcać moje pedały Rally RS z pomiarem mocy w celach innych niż zrobienie porównań. A po zrobieniu tych porównań musiałem się kilka razy upewniać, czy na pewno nie podłączyłem urządzeń zapisujących pomiar mocy do jednego i tego samego źródła pomiaru.
Zacznijmy jednak od banalnych rzeczy, czyli od pozornie bezsensownego sprawdzenia, czy po ANT+ i BT przechodzą mniej więcej te same dane, bo już różnie w tej branży bywało:
Ok, mamy to samo, zresztą jak na każdym innym moim zestawieniu, więc nie będę wklejał kolejnych wykresów. Owszem, trafił się tuta jakiś ułamkosekundowy spadek w środku nagrania, ale to by było na tyle. Dodatkowo Neo 3M pracował u mnie w ekstremalnych warunkach, z podłączonym wszystkim co się dało i w otoczeniu innych podłączonych do wszystkiego rzeczy, więc niestety z jednym pikiem na dziesiątki godzin trzeba się pogodzić. Albo i nie, o czym później.
Zerknijmy jeszcze na kadencję (już bez podziału na BT/ANT+, ale w porównaniu do Rally RS200:
120, 45, wszystko pomiędzy - bez większego znaczenia. Wszystko gra. Aczkolwiek na upartego, przeglądając inne wykresy, jestem w stanie znaleźć punkty, w których pedały w kwestii kadencji nie zgadzały się z trenażerem:
Wnikliwe oko znajdzie na powyższym przykładzie dwa takie przypadki (jeden poza zaznaczonym). Nie zdarza się to jednak często i tak po prawdzie - znalazłem to dopiero teraz, przeglądając archiwalne pomiary w poszukiwaniu ciekawostek.
I jeszcze jeden przykład pomiaru kadencji pedały/Neo 3M:
No naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
Czy tak samo jest z mocą? Właściwie tak - w większości przypadków Neo 3M jest porażająco wręcz dokładny, a różnice między dwustronnym pomiarem mocy w pedałach są niemal nieistniejące (aczkolwiek zawsze jakieś wystąpią, biorąc pod uwagę miejsce pomiaru mocy). I tak na przykład spokojny przejazd z jakimiś bezsensownymi przyspieszeniami (sprintami tego nie nazwę):
Na upartego widać, że nie jest to idealnie ten sam wykres i pedały przeważnie dają 1-2 W więcej, ale kształt wykresów jest dokładnie ten sam (może z wyjątkiem mikro-skoku w okolicach 2 minuty), szczyty interwałów są w tych samych punktach, a i średnia z całego przejazdu oraz krzywa mocy różnią się w kompletnie pomijalnym stopniu (przyznam też, że mój napęd nie jest we wzorowej kondycji).
Zerknijmy może trochę bliżej:
Albo tutaj:
Aż za dobrze i to są te momenty, kiedy sprawdzałem, czy na pewno zapisywałem dane z dwóch różnych urządzeń. Ale tak. Da się zresztą, szczególnie w takich krótkich przyspieszeniach, zobaczyć, że czasem ta zgodność jest... odrobinę mniej zgodna. Przykładowo tutaj, przez tę sekundę czy dwie, szczytowy pomiar mocy różnił się dość wyraźnie, ale to może być kwestia nawet tego, jak poszczególne urządzenia zapisują dane.
Zerknijmy na jakiś bardziej uporządkowany trening, czyli zupełnie niepotrzebne mi w tym momencie paczki 30/30:
Wygląda bardzo dobrze, pomijając ten odwrotny pik wspomniany już wcześniej. Przybliżmy trochę:
Naprawdę niesamowicie trudno byłoby się do czegokolwiek przyczepić, szczególnie uwzględniając to, jak krótkie (30 s) są poszczególne bloki. Nawet średnie dla każdego pojedynczego krótkiego interwału są właściwie identyczne (z minimalną przewagą dla pedałów), a i spadki mocy w obrębie interwału, wywołane zmianą pozycji na stojącą, zostały prześledzone 1:1 z Rally RS200:
I prawda jest taka, że mógłbym tak dalej i dalej wklejać wykresy, ale ostatecznie wyszłoby na dokładnie to samo. Tak, pomiar mocy w Neo 3M jest fantastyczny, niezależnie od tego, w jakim trybie jeździmy. Jedyne sytuacje, gdzie udało mi się zauważyć minimalnie wieksze różnice w mocy (5-6 W), to te, kiedy kręcimy z naprawdę bardzo, bardzo niską kadencją (40 i mniej) i przy bardzo niskiej mocy.
Widać to na tym obrazku, ale od razu uprzedzam, że ta różnica jest wizualnie zwielokrotniona przez bardzo niską skalę na osi X. Ta "przepaść" w mniej więcej środkowej cześci obrazka to... 5 W. A ta po lewej to 2 W.
W sumie to byłoby na tyle. To się przyczepiłem, że hej. Jedyne, co może trochę niepokoić, to fakt, że tak ze dwa razy na kilkadziesiąt jazdy pojawił się "pik" (negatywny - czy to jeszcze pik?), będący tak naprawdę raczej sekundową utratą łączności. Tyle dobrze, że zdarzało się to wyłącznie przy konfiguracji, w której do trenażera były jednocześnie podłączone 2 urządzenia Bluetooth i co najmniej dwa ANT+. Przy pojedynczych albo nawet podwójnych połączeniach takiego problemu nie zaobserowałem.
To gdzie jest ten problem (albo podsumowanie)?
Mógłbym napisać, że tkwi w samej cenie, bo 8700 zł z hakiem to sporo, a jak doliczymy jeszcze kasetę (o ile nie pasuje nam ta z zestawu) i moduł WiFi/Ethernet, to pędzimy na zniszczenie w kierunku 10 000 zł. Dla niektórych nie jest to wielki wydatek, dla innych to zdecydowanie zakup poza zasięgiem.
Niektórzy mogą też podnieść argument, że za tyle można kupić jakiegoś Kickr Bike Shift (nie można, ale różnica zaczyna być niebezpiecznie mała) albo Neo Bike pierwszej generacji (tu już jest faktycznie blisko). Na każdą z takich sugestii odpowiadam jednak: tak, ale. To "ale" to fakt, że jednym z największych atutów Neo 3M jest jego ruchomość (na boki i przód-tył), której żaden z tych "stacjonarnych" rowerów nie jest w stanie zapewnić. Przyznaję się, że chodziło mi po głowie kupienie Neo Bike, ale po krótkiej jeździe próbnej się wyleczyłem - całość świetna, ale wrażenie trochę jak z jazdy rowerem zatopionym w betonie, podziękuję.
O dziwo też największym problemem Tacx Neo 3M nie jest też Kickr Move. Tzn. może i jest wyraźnie tańszy, w niektórych kwestiach oferując więcej, ale 3M też ma argumenty, żeby jakoś się w tym zakresie bronić. Można się z nimi nie zgadzać, ale jednak ma.
Największym wrogiem Neo 3M jest więc jak dla mnie... Neo 2T. Sytuacja rynkowa wygląda bowiem w tym momencie tak, że Neo 3M kosztuje 8750 zł. Neo 2T kosztuje natomiast mniej niż 5500 zł i jest oferowany w jakichś szalonych promocjach z platformami Motion Plates, czujnikiem tętna, subskrypcją na aplikację Tacx, bidonami i nawet ręcznikiem Garmina (też chcę ręcznik Garmina). Nie ma wprawdzie kasety, ale ale przy ponad 3000 zł różnicy jestem w stanie to przeboleć. Szczególnie jeśli chciałbym podpiać swój rower na Sramie 12 rz., który raczej z kasetą z Neo 3M i tak nie zadziała.
Za 5500 zł możemy więc dostać fantastyczny trenażer i to z ruchomymi płytami (choć bez opcji blokady innej niż demontaż), doskonałym napędem i właściwie wszystkim, czego tylko można chcieć. Neo 3M jest wprawdzie znacząco zmodyfikowaną, ulepszoną i dopracowaną konstrukcją, ale czy większość osób zauważy różnicę uzasadniającą wydanie dodatkowych 3000 zł? Albo inaczej - czy sam dopłaciłbym 3000 zł, stojąc przed wyborem jednego z tych dwóch trenażerów? Moja żona twierdzi, że nie.
Oczywiście w żaden sposób nie ujmuje to Neo 3M udanego dążenia do doskonałości. Pomiar mocy działa świetnie, tryb ERG jest wręcz zjawiskowy, wbudowane Motion Plates robią robotę, skuteczniejsze chłodzenie pewnie przyda się tym, którzy godzinami mogą jechać z mocą 300 W (to nie ja), rączka pozwala go łatwiej przenosić, symulacja zjazdu i nawierzchni zmusza do uśmiechu, a na to wszystko nakłada się jeszcze fantastyczna stabilność i jednocześnie "elastyczność" ruchów na boki, do przodu i do tyłu. Tak, to jest trenażer niemal kompletny, jeśli dla kogoś nie ma różnicy między 8700 a 5500 zł - zapraszam. Tak samo jeśli któraś z nowości jest dla kogoś w stanie usprawiedliwić dodatkowe tysiące - nie ma szans, żeby był rozczarowany.
Ale wracając do przyziemnych realiów - napisałem tutaj pewnie kilka tysięcy słów, objeździłem Neo 3M jak tylko się dało, a dalej nie potrafię znaleźć argumentów, które uzasadniłyby przed żoną zrobienie dziury w budżecie na 10 000 zł. Tym bardziej, że jest na tyle ogarnięta, że zapytałaby, dlaczego nie mógłbym sobie sprawić 2T i co z nim jest nie tak. I czy na pewno nie wolałbym sobie za to kupić do roweru np. wypasionej korby Red (tak, byłaby w stanie tak odbić piłeczkę).
Chyba nie potrafiłbym w żaden sensowny sposób na to pytanie odpowiedzieć.
Tacx Neo 3M - zalety:
- fantastyczny tryb ERG;
- świetny pomiar mocy;
- świetna jakość wykonania i stabilność;
- jest rączka do przenoszenia;
- LED-owe doświetlenie naprawdę pozwala przeżyć nawet najgorsze interwały;
- świetna kultura pracy, głośność i płynność;
- ekstremalnie prosty montaż, komplet osprzętu w zestawie;
- wbudowane Motion Plates + bujanie na boki = ciekawsza, mniej męcząca jazda;
- minimalnie większy prześwit na hamulce tarczowe;
- symulacja zjazdów i symulacja nawierzchni;
- zabudowane, wirtualne koło zamachowe (tak, mam ciekawskiego psa i kota)
Tacx Neo 3M - wady:
- cena dla wielu osób będzie z kosmosu, nawet niezależnie od cen konkurencji;
- moduł z WiFi - dodatkowo płatny;
- kaseta w zestawie - póki co tylko 11 rz.;
- blokowanie ruchomych nóżek wymaga zejścia z roweru (i tak ich nie będziecie blokować, ale jednak);
- Kickr Move ma wbudowane WiFi i większy zakres ruchu przód-tył;
- Neo 2T kosztuje 5500 zł i to w pakiecie ze wszystkim, a jest tylko o ząbek gorszy