Katastrofa klimatyczna. Rosja chce łamać lodowce na Arktyce, by odciążyć Kanał Sueski
Powoli nadchodzi zagłada, lodowce topnieją, poziom morza się podnosi, a klimat wariuje. Rosjanie jednak widzą pewne plusy katastrofy klimatycznej.
Jak można najszybciej przepłynąć z europejskiej części Rosji na Syberię i Daleki Wschód? Wystarczy wypłynąć z Murmańska czy Archangielska, skierować się na północ, aby szybko wylądować w Cieśninie Beringa czy we Władywostoku. Na mapie tego nie widać, ale już na globusie jak najbardziej.
Problem jednak w tym, że tak zwana Północna Droga Morska przecinająca Morze Barentsa, Morze Białe, Morze Karskie, Morze Łaptiewów, Morze Czukockie i Morze Beringa jest jedynie sezonowym szlakiem żeglugowym. Przez większą część roku szlak pokryty jest lodem i bez lodołamaczy nie ma nawet co myśleć o takim skrócie. A przynajmniej tak było do teraz.
Zmiany klimatyczne sprawiają, że północne obszary Ziemi stają się coraz cieplejsze, Morze Łaptiewów nie chce zamarzać, na Grenlandii padają deszcze, a pokrywa lodowa bezustannie topnieje.
Rosja: to się nawet dobrze składa
Jak donosi Digital Journal, Rosjanie planują zainwestować 3,7 mld dol. w utworzenie całorocznego szlaku przez Arktykę. Teoretycznie szlak może być gotowy już w 2030 r. Jak przekonują przedstawiciele rządu w Moskwie, utworzenie całorocznego szlaku przez Arktykę mogłoby odciążyć Kanał Sueski, a trasa przez Arktykę jest od niego dużo krótsza.
Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem - a klimat zapewne będzie w tym pomagał - to z przewożonych aktualnie 33 mln ton ładunku, w 2024 r. Północną Drogą Morską może przepływać już 80 mln ton, a w 2035 r. aż 160 mln ton.
Za stworzenie drogi będzie odpowiadało rosyjskie przedsiębiorstwo Rosatom, które stworzy flotę specjalnych lodołamaczy, które będą utrzymywały trasę przez cały rok. Każdy taki lodołamacz to koszt ponad 400 mln dol. Całe przedsięwzięcie pochłonie do 2024 r. około 10 mld dol. z czego ponad 30 proc. będzie pochodziło z budżetu państwa.
