REKLAMA

"Prześladowca Znajomych" obchodzi urodziny. Tak, Twitter ma już 10 lat

10 lat - dokładnie tyle minęło od momentu, kiedy wysłana została pierwsza, krótka wiadomość, której pojawienie się na dobre zmieniło to, w jaki sposób komunikujemy się w Sieci i w jaki sposób konsumujemy pojawiające się tam treści. Wiadomość ta brzmiała po prostu „just setting up my twttr”.

twitter
REKLAMA
REKLAMA

„Twttr” to oczywiście nic innego, jak pierwotna, kodowa nazwa projektu, który ostatecznie przerodził się w portal mikroblogowy o gigantycznym zasięgu. Dziś na Twittera każdego miesiąca logują się setki milionów osób - od „zwykłych obywateli”, przez celebrytów, dziennikarzy, aż po polityków. Nikt, kto chce być usłyszany, nie może na dobrą sprawę zignorować tego kanału komunikacji.

Jednak nie zawsze tak było

21.03.2006 - właśnie wtedy opublikowany został pierwszy wpis na Twitterze, który przez 10 lat doczekał się prawie 75 tys. "podań dalej" i ponad 53 tys. polubień. Historia tego serwisu jest jednak w rzeczywistości dużo dłuższa i w pewnym sensie sięga... 2000 roku.

twitter

To właśnie wtedy w głowie Jacka Dorseya, który miał już na swoim koncie kilka mniej lub bardziej udanych pomysłów na internetowy biznes, pojawiła się idea serwisu, dzięki któremu można byłoby informować znajomych na żywo o tym, co się właśnie robi - idzie do sklepu, idzie spać, jedzie na wakacje i tak dalej. Coś w stylu - jak podaje sam Dorsey - statusów z popularnego wtedy komunikatora AIM, ale oderwanych od całej reszty tamtej usługi. Miało być krótko i konkretnie.

Różnic w stosunku do Twittera, jakiego znamy dzisiaj, a nawet do jego pierwotnej, publicznej wersji, było multum. Zaczynając już od tego, że serwis początkowo nazywany był... stat.us. Jego podstawowe założenia nie zmieniły się jednak aż tak bardzo.

Od pomysłu minęło jednak sporo czasu do jego wdrożenia w życie. Nawet pomimo tego, że jego twórca był przekonany, że jest to projekt nie tylko łatwy w realizacji, ale także... łatwy w zrozumieniu. Jak widać po ruchach Twittera w ostatnich latach - zwłaszcza w tej ostatniej kwestii mylił się bardzo.

Twitter, którego... mogło nie być

O mały włos Twitter w obecnej formie mógłby się nigdy nie narodzić. Być może na ten pomysł wpadłby kto inny i kiedy indziej, ale kto wie, jak potoczyłyby się losy "innego Twittera". Na szczęście dla tego, którego teraz znamy, w odpowiednim momencie pojawiły się kłopoty jego firmy matki i... Apple.

Kilka lat temu serwisowi Business Insider udało się rozjaśnić dosyć tajemniczą historię powstania Twittera i czynników, które przyczyniły się do tego, że firma zajmująca się do tej pory produktami z zupełnie innej branży (podcasty), zdecydowała się stworzyć serwis społecznościowy. Zamiast słodkiej opowieści o genialnym pomyśle znikąd, otrzymaliśmy opowieść dużo bardziej dramatyczną.

Wszystko zaczęło się od (nie licząc umieszczonego wcześniej szkicu) Odeo, czyli - jak podaje TechCrunch - platformy umożliwiającej użytkownikom odnalezienie i subskrybowanie podcastów, natomiast twórcom samych audycji - ich wygodne tworzenie i dystrybucję przy konieczności posiadania minimalnej ilości sprzętu i oprogramowania. Do wszystkiego - z perspektywy nagrywającego - wystarczył właściwie mikrofon i przeglądarka. Pomysł określono jako "interesujący i obiecujący", ale ostatecznie okazał się w dużym stopniu rozczarowaniem.

Jego debiut wielokrotnie opóźniano, by w końcu na datę premiery wybrać niemal ten sam moment, w którym na rynku pojawił się iTunes w wersji 4.9. Co wprowadzała ta odsłona oprogramowania Apple? No właśnie - obsługę podcastów.

Odeo było trupem.

Konieczne było odnalezienie innego pomysłu na przyszłość firmy i właśnie wtedy dawny pomysł zatrudnionego niedawno w Odeo Dorseya - o którym jego twórca ani przez moment nie zapomniał - okazał się tym, który zdecydowano się rozwijać.

twitter

Szablon działania był dosyć prosty i opierał się na... wiadomościach tekstowych (czyli po prostu SMS), które wysyłało się na jeden numer, po czym ta sama wiadomość była automatycznie rozsyłana do wszystkich znajomych. O śledzeniu i śledzących nie było jeszcze w tamtym momencie mowy. Byli po prostu "znajomi" czy "kręgi znajomych".

Tak powstał twttr

Dorsey nie tworzył jednak przyszłego giganta rynku internetowego samodzielnie. W najbliższym Twitterowi zespole pracowali m.in. Noah Glass (współzałożyciel Odeo), Florian Weber (twórca systemu od strony technicznej) i Biz Stone.

Udział każdego z nich w realizacji projektu jest w różnych miejscach różnie opisywany, aczkolwiek każdy z nich miał swój ogromny wkład w finalny produkt. Zarządzającemu zespołem Glassowi można chociażby przypisać nazwę całego serwisu, początkowo skróconą do formy "twttr" m.in. z powodu... zajętej domeny z nazwą Twitter.

Nie tylko jednak Twitter był brany pod uwagę w kwestii nazwy nowego serwisu. Jedną z pierwszych, na szczęście odrzuconych propozycji, był... Friendstalker (z ang. "prześladowca znajomych"). Owszem, doskonale obrazuje to, o co w Twitterze chodzi, ale... chyba było nazwą zbyt dosłowną. Glass zdecydował się więc wertować słownik, przerabiając kolejne hasła, które wpadały mu w oko. "Vibrate" również zostało uznane za zbyt dziwne, podobnie jak "twitch" (tak, tak samo jak inny z wielkich, współczesnych serwisów!). W końcu jednak Glass dotarł do "tweeta" i... to było to. Miłość od pierwszego wejrzenia. Albo od pierwszego ćwierknięcia. O to właśnie chodziło.

Glass nie tylko jednak wymyślił nazwę - był przy okazji określany mianem "największego entuzjasty tego pomysłu". Przez pewien czas nawet cały serwis "stał" na jego laptopie. Mimo to, jego udział w całym projekcie był przez długi czas pomijany w "oficjalnych" wersjach historii serwisu.

Ostatecznie Twitter w wersji publicznie dostępnej ruszył w połowie czerwca 2006 roku.

Wielkiego sukcesu jednak na starcie nie odniósł, choć w branżowych mediach pisano o nim dość ciepło. Mimo tego, w dwa miesiące pod debiucie liczba użytkowników nie przekraczała 5000, a CEO Odeo, Evan Williams, w komunikacji z inwestorami stwierdził, że nie wie, czy ten projekt ma szanse wypalić.

Po czym, być może licząc na łut szczęścia albo mając wizję przyszłości Twittera, zdecydował się... wykupić Odeo go z rąk udziałowców. Wartość wykupu szacuje się na około 5 mln dol. - łatwo oszacować, jak gigantyczny zysk uciekł z przed nosa tym, którzy dali się wtedy przekonać do tego, żeby pozbyć się akcji firmy. Choć kto mógł wtedy wiedzieć, że historia potoczy się właśnie w ten sposób?

nowy-twitter

Jedną z pierwszych decyzji Williamsa po przejęciu kontroli nad Odeo było... zwolnienie jednego z ojców Twittera - Noaha Glassa. Dlaczego tak się stało? Tego do końca prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy.

Wiemy tylko tyle, że niedługo później Twitter ruszył z kopyta. Pomiędzy 2007 a 2008 rokiem liczba publikowanych kwartalnie wpisów wzrosła z 400 tys. do 100 mln. W 2010 50 mln tweetów publikowano już... każdego dnia. 6 lat później Twitter ma już 320 mln użytkowników, którzy każdego miesiąca logują się na stronie lub w aplikacji. I tak, ma problemy - z zarabianiem, ze skutecznymi reklamami, z ustaleniem, kto właściwie ma być szefemz "dostępnością", z dotarciem do nowych osób, ale jego markę i znaczenie w dzisiejszym świecie trudno kwestionować.

Trudno też kwestionować to, jakim gigantem stał się Twitter - z 14 pracowników Odeo zrobiło się dziś... 3900 pracowników, zlokalizowanych w ponad 35 biurach na całym świecie. Z bliżej nieokreślonej wartości na poziomie maksymalnie kilku milionów dolarów Twitter stał się wartą 11,76 mld dol. spółką giełdową.

Jak to wyglądało i jak działało?

Współczesną historię i wygląd Twittera zna praktycznie każdy. O wile ciekawsze jest jednak to, jak Twitter faktycznie wyglądał na początku swojego istnienia. Jeszcze ciekawsze jest to, że pod wieloma względami... nieszczególnie się zmienił.

Jak przesyłano wiadomości?

Prawie tak, jak dzisiaj. Można było wprowadzić nowy status z poziomu przeglądarki albo wysłać go SMS-em. Stąd właśnie ograniczenie liczby znaków do 140, co zresztą nie zmieniło się do tej pory i, miejmy nadzieję, nie zmieni się nigdy. Nawet pomimo tego, że liczba znaków nie jest już żadnym technicznym problemem, to właśnie zwięzły, mikroblogowy charakter Twittera sprawił, że stał się on dla wielu osób głównym źródłem błyskawicznych, skondensowanych informacji ze świata.

Jak jednak reklamowano Twittera na początku? Zgodnie z tym, co wyświetla WebArchive dla Twittera z września 2006 roku, serwis dawał nam kilka opcji śledzenia znajomych:

Dla najbliższych mogliśmy więc włączyć powiadomienia tekstowe na telefonie (nie, nie za pomocą aplikacji...), natomiast pozostałych mogliśmy po prostu przeczytać w momencie, kiedy usiedliśmy do komputera. Zainteresowani tym, jak wyglądał jeszcze nie tyle Twitter, co Twttr, mogą zajrzeć pod ten adres.

Okolice 2007 roku class="wp-image-486524"
Okolice 2007 roku

Jak widać, podstawowe elementy są bliźniaczo podobne do tego, co możemy obserwować dziś. Wizualnie zmieniło się wiele, ale oryginalny pomysł mimo wszystko obronił się w zderzeniu z rzeczywistością. Fascynujące - pomysł z 2000 roku przetrwał próbę czasu aż do 2016.

REKLAMA

I nic nie wskazuje na to, nawet pomimo licznych problemów, żeby ten format miał się w najbliższych latach wyczerpać. Oby.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA