Dokładnie tak, jak przewidywałem. YouTube w Polsce wyjdzie z roku 2017 solidnie obrzygany
Nie jestem wybitnym znawcą komputerów, smartfonów, oprogramowania. Z gier komputerowych prawdopodobnie lepiej znam te wydane w XX, niż w XXI wieku (a na pewno grałem w nie więcej). Po obu stronach klawiatury wszyscy się zapewne często zastanawiamy czemu oni w ogóle pozwalają mi pisać w tym Spider’s Web. Obstawiam, że kartą przetargową jest moja intuicja.
Wielokrotnie udowadniam sobie, że silnie rozwinięta intuicja nie jest domeną wyłącznie kobiet, zresztą – jeśli prześledzicie moje archiwalne teksty to zdziwicie się, jak wiele prognoz (choć, oczywiście, nie wszystkie) okazało się trafnych. Dziś chciałem wrócić do podsumowania roku 2016, kiedy pozwoliłem sobie wybiec trochę w przyszłość stwierdzeniem:
Mamy dopiero połowę kwietnia, ale YouTube w Polsce przeżywa dość poważny kryzys.
Formalny lider polskiego YouTube’a w końcu doczekał się wyroku za jeden z wielu swoich pranków, a na dodatek inny kolega z branży dość brutalnie zrecenzował na swoim kanale sposób budowania sensacji przez Sylwestra Wardęgę, konfrontując go z… faktami.
Nieformalny lider YouTube’a, Krzysztof Gonciarz, chociaż cała sytuacja miała miejsce jeszcze w grudniu 2016 roku, również brutalnie zderzył się z youtube’ową rzeczywistością, gdy okazało się, że nawet najpopularniejszy vloger to wciąż marka bardziej w stylu Croppa, niż Diora czy Hugo Bossa. Próba sprzedaży prestiżowej linii ubrań nie została ciepło przyjęta przez internautów, pojawił się nawet film z „wyjaśnieniami”, a to znaczy, że sytuacja była poważna.
Niejaki G. (bynajmniej nie doktor) musi mierzyć się z prokuratorem, którego nasłał na niego Ator. Sąd ustali czy słusznie, ale nie jest to wykluczone. Co zupełnie nie przeszkadza Polsatowi w wykorzystywaniu tego pierwszego jako swojej naczelnej twarzy firmującej próbę podboju internetu. Niesmaczne – grzmieli branżowi eksperci.
Niekryty Krytyk jest już tak bardzo nieśmieszny, że jego właśni subskrybenci proszą żeby przestał nagrywać (lub chociaż mrugnął porozumiewawczo, jeśli ktoś go do tego zmusza). Po raz pierwszy od miesięcy opinia publiczna usłyszała o nim, kiedy próbował sprzedawać na Allegro podarowane mu promocyjne egzemplarze gier. Nie jest to prasa, o której marzyłby jeden z czołowych youtuberów w Polsce.
Również jeden z czołowych „zagrajmerów”, który teoretycznie powinien znać się na grach – Rojson – reklamował „oficjalną” stronę Mass Effect: Andromeda, która nie tylko próbowała oferować możliwość nielegalnego pobrania gry, ale ostatecznie okazywała się też zwykłym wyłudzaczem SMS-ów.
To oczywiście mały pikuś na tle innego „gamera”, który transmitował swoje przygody w Tibii przez internet, a zupełnie niedawno został aresztowany, ponieważ zabił córkę swojej konkubiny. Facet rzucił dwuletnim dzieckiem o futrynę, bo nie poszło mu zbyt dobrze w grze komputerowej. Głośna sprawa, słyszała o niej nawet moja babcia.
Łukasz Jakóbiak świętował Sylwestra 2017 jako ten poważny pan z internetu, który jest takim youtube’owym Kubą Wojewódzkim. Po tym jak sfabrykował swój „występ” u „Ellen DeGeneres”, masowa optyka w tej kwestii uległa dość poważnej zmianie. Nie brakuje podśmiechujek, a nawet rozmaitych diagnoz płynących także spoza granic Polski. Niestety, to nie jest zawiść, one się wydają uzasadnione.
Potem jeszcze był DanielMagical, którego popularność bohatersko próbował zrozumieć Karol Kopańko. Na to wszystko wysypali się jeszcze jakiś Medusa, Isamu, Rafonix, obrzucanie okien butelkami, bijatyki, wyrzucanie z sieci partnerskich. Ja nie mam pojęcia kim są ci ludzie (i nie mam zamiaru - wybaczcie), ale to co się dzieje, zdecydowanie nie jest normalne.
Polski YouTube wyjdzie z 2017 roku obrzygany
Prawdopodobnie nie wiem o 90 proc. spraw, które aktualnie dzieją się na polskim YouTubie. Przypomniałem tylko kilka takich, o których mogłem wyczytać z ogólnopolskich portali tematycznych. Czasem skupiających się tylko na technologiach, jak Polygamia czy Spider’s Web. Czasem była to Wirtualna Polska, Onet albo Gazeta.pl.
Tego nie było w poprzednich latach. To znaczy – opisywania tych zjawisk przez ogólnopolskie media, ponieważ YouTube jest taki od dłuższego czasu, prawie każdy przedstawiony tutaj grzech, kryzys lub wojenka, to kwintesencja filmowego serwisu Google. I dzieje się dokładnie tak, jak prognozowałem w swoim profetycznym uniesieniu. W końcu ludzkość zaczyna to odkrywać, póki co jeszcze nieśmiało.
To się w końcu musiało rozlać, wszystkie grzechy i grzeszki, małych i wielkich youtuberów, nagle wyciekły do mainstreamu. A mainstream robi zaskoczone miny i nie wierzy, że to ten sam serwis, co Ucho Prezesa. Ci sami bohaterowie, którzy na co dzień oprowadzali nas z kamerką po Milwaukee Avenue i opowiadali, gdzie serwują najlepsze stejki w Bostonie.
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Wydaje mi się, że w tym roku YouTube wreszcie również w oczach opinii publicznej obdzierany jest z tej złotej otoczki, którą przez lata próbowali spowijać go chłopcy z Lekko Stronniczych czy Abstrachujów.
Oczywiście serwis i jego społeczność dalej będą rosły w oczach i rozwijały się w zawrotnym tempie, dalej będzie powstawała cała masa wartościowych treści. I rozumiem przez to treści naprawdę wartościowe, a nie tylko chętnie oglądane przez masy. Nie odmawiam nawet potencjału do tworzenia rzeczy wielkich i rzeczy pięknych. Ale jeśli tendencja brudzenia się swoją społecznością i jej wpadkami się utrzyma, to to już nie będzie ten sam niewinny YouTube, co jeszcze przed rokiem. Tak sobie myślę, że to dopiero początek, a przed nami jeszcze wymuszenia, gwałty, defraudacje, potencjał jest naprawdę spory.
Bohaterowie schodzą ze swoich boskich piedestałów, popełniają coraz liczniejsze błędy, być może powoli do masowego odbiorcy zaczyna docierać świadomość, że mamy tam bagno z perełkami, a nie perły z bagienkiem. To bardzo ważne, ponieważ serwis bezkrytycznie oglądają i przez lata będą oglądać ich dzieci.