Afera PRISM wybuchła w nocy z czwartku 6 czerwca na piątek 7 czerwca, kiedy to dwie, niezależne gazety – The Guardian oraz The Washington Post – opublikowały swoje raporty na temat tajnego programu Stanów Zjednoczonych. Według obu artykułów NSA (Agencja Bezpieczeństwa Narodowego) ma bezpośredni dostęp do serwerów największych firm technologicznych i internetowych – Google, Apple, Microsoft, Facebook, Dropbox, Yahoo itd. Oznacza to, że amerykański wywiad może nas podsłuchiwać, czytać nasze maile, a nawet oglądać zdjęcia, które mamy zapisane w chmurze.
To będzie rok tabletu! To będzie rok Androida! To będzie rok Apple! Wszytko prawda, ale to już mniej więcej wiemy. Ciekawe są rzeczy, których jeszcze nie wiemy. Oto lista trendów, które będę śledził w przyszłym roku.
Sprawę strony internetowej WikiLeaks i losy jej założyciela Juliana Assange komentujemy w serwisie spidersweb.pl na bieżąco. Przecieki tajnych rządowych dokumentów do sieci, aresztowanie Assange i akcje odwetowe grupy bliżej nie zidentyfikowanych ludzi nazywających się Anymous (Anonimowi) stały się tematem numer jeden nie tylko w Internecie ale i tradycyjnych mediach. WikiLeaks zdobywa popularność w oszałamiającym tempie do tego stopnia, że zaczynają powstawać bliźniacze odpowiedniki tego serwisu.
Kuba uruchomiła swoją własną encyklopedię internetową, na wzór Wikipedii, tylko że z kubańską ideologią. Chiny od lat cenzurują internet, za Wielką Ścianę Ogniową wiele informacji prawie nie dociera. Cały czas trwa wojna o WikiLeaks, o Juliana Assange, można powiedzieć – o wolność słowa. To koniec internetu, jaki znamy.
Zamieszanie w okół WikiLeaks nie cichnie. Po próbie uciszenia portalu należącego do Juliana Assange poprzez ataki DDoS i wymówienia współpracy pod wpływem nacisku polityków z USA przez takie firmy jak Amazon i PayPal, czas na kolejną część zagmatwanej historii, która nie ustępuje akcji znanej z brazylijskich seriali.
Uciszyć WikiLeaks? To początek końca swobodnej wypowiedzi w Internecie.
Polowanie na WikiLeaks trwa w najlepsze. Po tym jak serwis opublikował tysiące tajnych dokumentów dotyczących wojny w Afganistanie i Iraku oraz skompromitował wielu czołowych światowych polityków, ze współpracy rezygnują kolejne firmy, które mają kontakt z WikiLeaks.
Znaczenie informacji przekazywanej przez internet w ostatnich dniach zyskuje na wartości. Wyciek WikiLeaks przeanalizowano w mediach z każdej możliwej strony. Przeczytać i usłyszeć można o rewolucji, przeniesieniu środka ciężkości z tradycyjnych dróg przekazu na sieć. Ogólnie wszechogarniająca cyfryzacja. Ale WikiLeaks wywołało także burzę na temat kontroli internetu – czy czeka nas cenzura?
Jeśli kiedykolwiek, to trzecia wojna światowa wybuchnie w internecie
Jeśli kogoś martwiły niedawne doniesienia z granicy Korei Północnej z Południowej i zagrożenia, jakie niosły za sobą głośne pomrukiwania Stanów Zjednoczonych i gotowość pomocy Korei Północnej deklarowana przez Chiny, to już wiadomo, że to nic w porównaniu do tego, co spowoduje publikacja Wikileaks.org z wczorajszego wieczora. To wydarzenie uprawomocnia twierdzenie, że jeśli kiedyś wybuchnie trzecia wojna światowa, to wybuchnie w internecie.