Z niepokojem wypatruję momentu, w którym Netflix kupi prawa do Korony Królów
Z niepokojem wypatruję momentu, w którym Netflix kupi prawa do Korony Królów, bo to będzie oznaczało, że najprawdopodobniej wciągnę wszystkie odcinki – albo przynajmniej powalczę o wiele dłużej niż bym chciał.
W czasach, gdy powszechnego dostępu do Internetu nie było, piractwo kwitło na pchlich targach, rogach ulic i od domu do domu, napędzane marketingiem szeptanym. Podobnie piractwo internetowe nie istniałoby bez odpowiedniej infrastruktury. Im większy jednak kolos łamiący prawo, z tym większym hukiem upada, gdy przychodzi kres jego działalności.
Karma wraca, a im większe przewiny do odkupienia, tym dotkliwiej można odczuć jej działanie. Przekonał się o tym boleśnie serwis hostingowy Rapidshare, gdy próbując odpokutować lata ślepego przyzwolenia na łamanie praw autorskich, podjął walkę z nielegalną dystrybucją treści na swoich serwerach. Odnoszę jednak wrażenie, że nikt nie będzie po nich płakał. Nawet piraci.
To już koniec RapidShare. Popularna usługa udostępniania plików znika z Internetu
Jeśli pobierałeś z Sieci nie do końca legalne kopie filmów, gier i muzyki, ale bałeś się korzystać z torrentów, to zapewne kojarzysz RapidShare. Zatem wiedz, że RapidShare, czyli jeden z najpopularniejszych w Internecie serwisów hostujących pliki, zostanie zamknięty w przyszłym miesiącu.
Rapidshare o tym, że walczy z piractwem. To konieczna hipokryzja
Czytanie wywiadu z adwokatem Rapidshare o tym, jak to Rapidshare chce pomagać w wykrywaniu plików naruszających prawa autorskie jest interesujące. Wprawdzie adwokat mówi, że pomoc Hollywood nie może odbywać się każdym kosztem, jednak przy okazji wspomina, że Rapidshare chciałoby mieć użytkowników używających hostingu w sposób nienaruszający niczyich praw. Niezła hipokryzja: warto pamiętać, że gdyby nie piraci, to Rapidshare nigdy nie osiągnąłby takiej popularności. Gdyby nie piraci, to hosting plików tkwiłby w postaci, jakiej był przez sześcioma laty. Ba, jeszcze więcej – serwisy hostingowe wiedzą, że racja ich istnienia jest coraz bardziej podważana, zwłaszcza na rynku konsumenckim. No ale trzeba robić dobrą minę do złej gry!
Tego jeszcze nie grali – osławiony serwis RapidShare, swego czasu uważany za jedno z głównych centrów nielegalnego udostępniania filmów, z własnej i nieprzymuszonej woli wprowadził pewne obostrzenia, mające uprzykrzyć życie amatorom pirackich treści i zniechęcić ich do korzystania z RS.
BayFiles - próba wskrzeszenia ducha The Pirate Bay
Wydawać by się mogło, że po głośnym i długim procesie przeciwko The Pirate Bay, jego twórcy skutecznie zostali zniechęceni do dalszej pracy. Nic bardziej mylnego. Mimo wielu problemów z wymiarem sprawiedliwości i nałożonych kar pieniężnych, założyciele najpopularniejszego serwisu z torrentami nie składają broni. W sieci wystartował kolejny projekt o nazwie BayFiles, którego zadaniem podobnie jak RapidShare i MegaUpload jest udostępnianie plików.