Woda zaleje polskie wybrzeże. Zamiast się przygotować, pogarszamy sytuację
Scenariusze na przyszłość niepokoją. Nie ma jednak refleksji, są za to dalsze działania, które tylko wyrządzają szkody.
W 2100 r. historyczne centrum Gdańska może znajdować się już pod wodą – przestrzegali przed czterema laty Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk, zwracając uwagę na stale podnoszący się poziom wód. Niektórzy mogli wówczas machnąć ręką, bo raczej nie będzie to ich problemem, ale badacze nawet dla takich osób mieli złą wiadomość. Już za mniej niż 30 lat niebezpieczne wezbrania sztormowe będą się pojawiały kilka razy częściej niż obecnie.
- Po pierwsze, wody w oceanach i morzach przybywa ze względu na wzrost temperatur. Kiedy woda robi się cieplejsza, to staje się mniej gęsta, czyli rośnie jej objętość. Po drugie, wody przybywa w rezultacie topnienia lądolodów na Grenlandii czy Antarktydzie oraz innych lodowców, w tym górskich – tłumaczył w rozmowie ze Spider’s Web+ profesor Jacek Piskozub, fizyk morza z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.
Mamy problem. Zastanawianie się, czy Trójmiasto będzie zalewane w 2100 r., 2070 r. czy może już w 2050 r., zdaniem prof. Tymona Zielińskiego, kierownika Pracowni Badania i Edukacji o Klimacie i Oceanach Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, nie jest aż tak istotne. Ważniejsze jest to, że będzie i od tego nie uciekniemy.
- Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, natomiast każdy rozsądny naukowiec zajmujący się kwestiami klimatu powie, że takie rzeczy będą się działy w skali przewidywalnej dla następnego pokolenia. W związku z tym nie ma co czekać, tylko trzeba się przygotowywać tu i teraz – apeluje w rozmowie z Portalem Samorządowym.
Problem polega na tym, że nie tylko nie działamy. Jest nawet gorzej, bo zamiast pomagać, jeszcze bardziej szkodzimy. Prof. Zieliński obawia się dalszej degradacji strefy brzegowej naszego morza.
Działania tak drapieżne, jak budowanie hoteli na plaży, są wbrew nie tylko zdrowemu rozsądkowi i logice - to jest zbrodnia na naturze, ale też zagrożenie dla reszty obszaru, bo osłabia to naturalną przeszkodę dla sztormów i dla morza. To jest jedyna naturalna przeszkoda przed konsekwencją zmiany klimatu w postaci podnoszenia się poziomu morza, które postępuje, bo ocean się robi coraz cieplejszy, a także ekstremalnymi zjawiskami oceanicznymi, czyli częstymi, bardziej niszczycielskimi sztormami.
Na łamach portalu architektura.murator.pl Anna Dziedzic zauważa, że betonowania polskiego wybrzeża już nie zatrzymamy. Protesty protestami, ale inwestycje będą wyrastać z bardzo prostego powodu – opłacają się. Nielicznym, bo nielicznym, ale pieniądz wygrywa.
- Inwestorzy chętnie lokują swoje biznesy nad morzem – bo to się po prostu opłaca. A skoro ktoś im na to pozwala, to czemu mieliby z tego nie skorzystać? Może nas irytować, że budują „za blisko” wody, a czasem wręcz na samej plaży, ale faktem jest, że to miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego otwierają im drogę do takich inwestycji – komentuje Dariusz Winiarski, właściciel biura Ekspert Nieruchomości.
Gminy patrzą na sprawę krótkowzrocznie. Nie przejmują się problemami, które nadejdą w przyszłości, jeśli przed sobą mają finansowe korzyści. Hotele przy samym brzegu morza może i budzą kontrowersje, ale oznaczają wpływy do budżetu z podatku. Poza tym jest szansa na zwiększenie ruchu turystycznego – dodaje branżowy ekspert.
W Gdańsku póki co martwią się nie zalewającym miasto morzem, a ulewnymi deszczami
- Doświadczenia z ostatnich lat pokazują, że największe zagrożenie stanowią nie tyle wody morskie, co właśnie intensywne opady deszczu. Obecnie szacujemy, że ryzyko wystąpienia tzw. deszczu stuletniego pojawia się raz na 20 lat – mówi Portalowi Samorządowemu Piotr Kryszewski, dyrektor zarządzający ds. Zielonego Gdańska w Urzędzie Miejskim.
Więcej o ekstremalnych opadach piszemy na Spider's Web:
Od wielkiej wody nie uciekniemy. I to jeszcze jedna z wielu konsekwencja zmian klimatu.
