Wojsko Polskie zgubiło zapalnik do rakiety. Oto dlaczego ta afera nie ma sensu
Zapalnik do pocisku niekierowanego S-5M został zgubiony nad Puszczą Białowieską. To niecodzienna sytuacja, która wywołała zaniepokojenie wśród mieszkańców przygranicznych miejscowości. Co to za pocisk i jak doszło do jego utraty? Oto co wiemy na ten temat.
Pocisk niekierowany S-5M to rakieta powietrze-ziemia, która służy do niszczenia celów naziemnych. Ma kaliber 57 mm i jest przenoszony przez samoloty i śmigłowce bojowe w charakterystycznych, tak zwanych wyrzutniach wieloprowadnicowych, co oznacza, że w jednej obudowie zamontowanych jest kilka lub kilkanaście rakiet. Pocisk ma głowicę odłamkowo-burzącą, która wybucha przy uderzeniu o przeszkodę lub po upływie określonego czasu.
Pocisk został opracowany w ZSRR w 1955 r. i był używany podczas wielu wojen. Śmigłowce w Wojsku Polskim, które mogą przenosić rakiety S-5M to Mi-8 i Mi-24.
Zapalnik to element pocisku, który odpowiada za zapłon ładunku i detonację głowicy. Zapalnik może być mechaniczny, elektryczny lub piezoelektryczny. Zapalnik do pocisku S-5M jest mechaniczny i uderzeniowy, co oznacza, że działa na zasadzie sprężyny i iglicy. Zapalnik jest umieszczony w przedniej części pocisku i jest zabezpieczony przed przypadkowym uruchomieniem.
Zapalnik zgubił się przy granicy
Jak informuje Wojsko Polskie, do zagubienia zapalnika doszło podczas lotu nad pasem granicznym z Białorusią. Nie wiadomo dokładnie, kiedy i gdzie zapalnik się oderwał od pocisku. Możliwe jest, że zapalnik został uszkodzony lub źle zamontowany i odpadł pod wpływem drgań, lub siły odśrodkowej.
We wtorek po zakończeniu lotów bojowych w jednym ze śmigłowców realizujących patrol w rejonie granicy stwierdzono brak zapalnika w jednym z pocisków. Lot realizowany był wzdłuż pasa granicznego i nie odbywał się nad terenem zabudowanym
- poinformowało w komunikacie Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Zapalnik nie jest niebezpieczny
Wojsko zapewnia, że zapalnik nie stanowi zagrożenia dla ludzi i środowiska, ponieważ nie zawiera ładunku wybuchowego ani substancji toksycznych. Zapalnik jest dość mały (wielkości dwóch pudełek papierosów) i ciężki.
Przy granicy z Białorusią Wojsko Polskie prowadzi intensywne poszukiwania z użyciem specjalistycznego sprzętu. Akcja nie przyniosła dotąd rezultatu. Wojsko apeluje do mieszkańców, aby zgłaszali wszelkie podejrzane znaleziska na terenie Puszczy Białowieskiej. Jeśli ktoś natrafi na zapalnik, nie powinien go dotykać ani przenosić, tylko natychmiast powiadomić służby.
Incydenty takie jak zgubienie zapalnika są rzadkością, ale podczas operacji wojskowych, tego rodzaju sytuacje zdarzają się, tak jak m.in. w Afganistanie, gdzie po powrocie z misji bojowych, miały miejsce przypadki stwierdzenia braku elementów wyposażenia w polskich śmigłowcach.
Nawet Amerykanom zdarzało się zgubić bomby atomowe i do takich przypadków dochodziło wielokrotnie. Dlatego też wojsko opiera się na procedurach, które pozwalają uniknąć wypadków przy obchodzeniu się z bronią czy materiałami wybuchowymi.
I nie, nie chodzi o próbę usprawiedliwienia wojska, ale stwierdzenie prostego faktu, że mamy tu do czynienia z raczej przestarzałą technologią, a sam zapalnik nikomu nie zagraża. Zapewne, gdyby informacja o zgubie nie wydostała się do mediów, nikt by go nawet nie szukał.