REKLAMA

270 zł za odgrzane na starym tłuszczu GTA to dużo. Kupuję GTA The Trilogy w dniu premiery

Gdy dowiedziałem się, że Rockstar nie pokaże GTA VI, ucieszyłem się, bo nie zdążyłem jeszcze zmęczyć GTA V. Gdy dowiedziałem się, że Rockstar pokaże GTA The Trilogy, ucieszyłem się, bo GTA San Andreas było grą mojego dzieciństwa. Chcę wrócić, choć nie wiem, czy bardziej do San Andreas, czy do czasów, gdy miałem lat o ponad połowę mniej niż obecnie.

GTA The Trilogy. Cena 270 zł jest wysoka, ale ja kupuję!
REKLAMA

Który to był rok, kiedy grałem w GTA SA po raz pierwszy? Nie pamiętam dokładnie. Ale pamiętam, na czym grałem. Była to konsola PlayStation 2 podpięta do małego telewizorka, który miałem w pokoju. Śmieszny to był TV, bo był niebieski, miał rączkę i wbudowany odtwarzacz kaset VHS. Audio miałem wyprowadzone przez złącze słuchawkowe na tzw. wieżę HiFi. Sprzęt audio, który zajmował znaczną część mojego pokoju, był postrachem sąsiadów, ale rodzice i tak pozwalali słuchać maksymalnie na jakieś 25 proc. możliwości tego potwora. Wieża miała zmieniarkę płyt CD, wchodziły do niej na raz trzy krążki i dwie kasety magnetofonowe. Nadal nie wiem, który to był rok, ale mamy trop: PS2, VHS, CD i kasety. Wniosek jest jeden: to było jakąś jedną młodość temu.

REKLAMA

Koledzy wpadali do mnie po szkole, siadaliśmy na jednej kanapie i eksplorowaliśmy mapę San Andreas bez pośpiechu. Wchodziliśmy na każdy budynek, szperaliśmy w każdym zakamarku, skakaliśmy samochodami z różnych elementów infrastruktury. Polowaliśmy na kobiety lekkich obyczajów, zadzieraliśmy z policją, uciekaliśmy przed wojskiem. Czasem zrobiliśmy kilka misji, żeby za chwilę wsiąknąć w wymyślane przez nas samych zadania polegające na odszukaniu i kradzieży konkretnego modelu samochodu w konkretnym kolorze. Tak nam mijały godziny, wieczory, dni, tygodnie, miesiące.

Wtedy nikt z nas nie miał łącza internetowego, więc dostęp do informacji o ukrytych smaczkach w grze był ograniczony. Czasem ktoś coś usłyszał od znajomych, czasem ktoś coś przeczytał w prasie growej, czasem ktoś znał kogoś, kto taką prasę czytał w sklepie bez kupowania. Ale to był mały procent easter eggów. Zdecydowaną większość odkryliśmy sami. Żeby zatracić się bez pamięci w San Andreas, potrzebowaliśmy wyłącznie odpowiednio dużo dni deszczowych w realnym świecie. Gdy pogoda była zła, my już wiedzieliśmy, co będziemy robić po szkole.

Wracając do easter eggów, to z takich życiowych osiągnięć pamiętam, jak na stosunkowo wczesnym etapie gry udało nam się zakraść na lotnisko. Zaparkowaliśmy auto pod murem lotniska, wskoczyliśmy na jego dach, z auta na murek, a potem biegiem do samolotu i już mogliśmy lecieć prosto w zakazane fragmenty mapy. Uruchamialiśmy w ten sposób skomasowany pościg policji i (chyba) wojska. Wtedy zaczynała się zabawa - osoby, które akurat nie trzymały pada, wymyślały, gdzie gracz ma polecieć i spróbować odkryć trochę mapy. To była kolejna z misji, które sami sobie wymyślaliśmy.

270 zł za odgrzane na starym tłuszczu GTA

Gdy dowiedziałem się, że GTA The Trilogy będzie kosztowało 270 zł, to pomyślałem, że to dużo. Bardzo dużo. Z GTA SA mam ten problem, że ja tę grę kupiłem już wiele razy. Najpierw tata kupił mi ją na PS2. Potem ja kupiłem na PC. Potem dokupiłem wersję na Windows Phone’a. Następnie na Androida. A na końcu na iOS-a. Inne stare wersje GTA też kupowałem więcej niż jeden raz. Podsumowując: na stare gierki z serii Grand Theft Auto wydałem już równy pierdyliard złotych.

GTA The Trilogy za 270 zł to jednak nie tylko ponowna okazja, żeby zagrać w GTA SA. A przynajmniej tak sobie to tłumaczę. W Grand Theft Auto: Trilogy Definitive Edition zmieniono sposób obsługi pada na ten znany z GTA V, usprawniono strzelanie i celowanie, zmieniły się kółka wyboru broni oraz radia, dopracowano minimapę i nawigację do celu oraz dodano restartowanie misji, która zakończyła się porażką.

Cieszy również fakt, że poza odświeżonymi silnikiem, mechanikami i interfejsem spore odświeżenie dotknęło warstwę wizualną. Teraz bohaterowie, bronie, pojazdy, itd. będą w teksturach w wyższej rozdzielczości. To miło, bo najwięcej czasu z GTA SA spędziłem na 14-calowym TV, a w drugiej kolejności na smartfonie. Teraz w końcu będę mógł zagrać w wersję przygotowaną pod większe ekrany.

Dopracowano oświetlenie, cienie, wodę, efekty pogodowe, drzewa i liście. Najbardziej czekam jednak, żeby na własne oczy zobaczyć, jak będzie działał nowy system ładowania i renderowania elementów w oddali. W GTA SA, gdy jechało się bardzo szybko autem, to gra nie dawała rady z wczytywaniem elementów infrastruktury, samochodów i detali. Te wyrastały tuż przed oczami gracza, co było strasznie irytujące i utrudniało grę.

REKLAMA

Niektórzy mówią, że trylogia GTA to kotlet odgrzany na starym tłuszczu. Inni mówią, że to jednak kotlet zrobiony przez mamę, a ten zawsze smakował najlepiej. Ja nie zamierzam narzekać i czekam na kotlet od mamy. Mam nadzieję, że nie poczuję starego tłuszczu.

Na koniec powiem tylko, że to bardzo miłe, iż z okazji premiery GTA The Trilogy (The Definitive Edition) przewidziano dzień wolny od pracy. Nie ma przypadków, są tylko znaki.

Teraz zapłacić tylko te 270 zł i… Ah shit, here we go again.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA