Oto najciekawsze, najlepsze i najodważniejsze smartfony 2019
Jaki był najciekawszy, najlepszy i najodważniejszy smartfon 2019? Choć zdania redaktorów Spider's Web są podzielone, kilka modeli się powtarza. W komentarzach możecie wyrazić swoje poparcie lub niezadowolenie dla naszych wyborów. Czekamy na wasze propozycje najlepszych smartfonów mijającego roku.
Łukasz Kotkowski: iPhone 11, OnePlus 7T, Motorola Razr
Najciekawszy moim zdaniem smartfon tego roku jest zarazem najodważniejszym: to Motorola Razr. Trzeba mieć niezłe cojones, by będąc marką utożsamianą z półką niższą-średnią wjechać na pełnym gazie w segment, gdzie planowali się rozgościć dwaj tytani (Samsung i Huawei) i przy tym tak pozamiatać. Nowy Razr to powiew świeżości na skostniałym rynku i podejście do składanych smartfonów, które przemówi do większości ludzi – do tych, którzy na smartfonie nie pracują, a chcą, by był jak najbardziej poręczny.
Jeśli zaś chodzi o najlepszy smartfon AD 2019, ten tytuł w mojej głowie wędruje ex aequo do dwóch urządzeń: iPhone’a 11 i OnePlusa 7T.
Ten pierwszy jest tu bezwzględnym zwycięzcą. Apple nowymi modelami rozpykał wszystkich, tworząc urządzenia z fenomenalnym czasem pracy na jednym ładowaniu i jeszcze bardziej fenomenalnymi aparatami: a to dwie cechy, na których najbardziej zależy kupującym. iPhone 11 jest na tyle dobrym smartfonem, że po latach z Androidami przekonał mnie do przesiadki na iOS. To mówi samo za siebie.
OnePlus 7T zaś robi niemal to samo, co iPhone 11, kosztując od niego blisko 1000 zł mniej. Ma przy tym lepszy ekran, jest nieco większy i choć nie jest w stanie konkurować z iPhone’em jakością aparatu czy akumulatora, to całą resztę robi równie dobrze. Ceną zawstydza przy tym nie tylko iPhone’a, ale też konkurencyjne androidy, jak Galaxy S10. Okazuje się, że można zrobić kapitalny telefon, który nie będzie kosztował 4000 zł. I za to OnePlusowi należą się wielkie brawa.
Rafał Gdak: Samsung Galaxy Fold, iPhone 11 Pro, Motorola Razr
Smartfony są nudne. Kolejne generacje sztandarowych modeli niewiele wnoszą. Lepszy aparat, brak notcha - umówmy się, żadną miarą nie jest to ekscytujące. Wyłom w tym obrazie stanowi nowa kategoria smartfonów ze składanym czy raczej zginanym ekranem. Na tym polu najciekawszy wydaje się Samsung Galaxy Fold.
Owszem, to bardziej prototyp (w dodatku bardzo drogi) niż finalny produkt, ale idea korzystania z tabletu po rozłożeniu smartfona jest mi wyjątkowo bliska - korzystam z obu kategorii urządzeń i gdyby Fold nie był w niemowlęcym stadium rozwoju, rozważyłbym zamianę dwóch gadżetów na jeden.
W kategorii najlepszy smartfon mam dwóch, oczywistych dla mnie, kandydatów. Są nimi Samsung Galaxy S10 i iPhone 11 Pro. Z racji głębokiego zanurzenia w ekosystemie Apple’a i korzystania równolegle z MacBooka i iPada, wybrałbym zapewne iPhone’a 11 Pro. Gdyby nie to, jego bardzo mocnym konkurentem byłby Samsung. Dlaczego iPhone? Bo od iPhone’a X nie przydarzyło mi się nic lepszego. Uwielbiam jego wygląd (notch mi nie przeszkadza), gesty, szybkość działania i przede wszystkim bezobsługowe Face ID.
Najodważniejszy smartfon? Chyba Motorola Razr, kolejny przykład telefonu z elastycznym ekranem i poniekąd antyteza tego, co pokazał Samsung. Fold pełni funkcję dwóch urządzeń. Razr mocno gra na sentymencie i miłości konsumentów zarówno do telefonów z klapką, jak i oryginalnego Razra. Sam bym tej słuchawki nie kupił, ale muszę przyznać, że to odważne posunięcie ze strony Motoroli i doceniam pomysł na wykorzystanie legendy w tworzeniu zupełnie nowego urządzenia.
Piotr Grabiec: Motorola Razr, iPhone 11, Galaxy Fold
Nie da się ukryć, że w świecie zwykłych smartfonów niewiele się dzieje, a te z elastycznymi ekranami to ciągle niszowe produkty dla pasjonatów. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek wejdą do mainstreamu - mogą zniknąć tak jak telefony z wyświetlaczami 3D sprzed kilku lat. Nie wiem, czy Galaxy Fold okaże się sukcesem i czy doczeka się licznych następców, ale co tu dużo mówić - właśnie on był najodważniejszym produktem tego roku z tej kategorii.
Tę odwagę widać tu nie w pozbyciu się złącza minijack, a w tym, że pierwsze partie miały wadę konstrukcyjną, a nawet po wprowadzeniu poprawek to urządzenie jest nad wyraz delikatne. Mimo tego Samsung zdecydował się wprowadzić je do sprzedaży. To był z jednej strony taki pokaz siły, a z drugiej można doszukiwać się tu leczenia kompleksów. Koreańczyków ostatnio zaczęły mocno podgryzać Chiny.
Nie zgodzę się jednak z Rafałem, że Galaxy Fold był najciekawszych smartfonem. Tym jest z kolei wymieniana przez niego Motorola Razr, przygotowana dla fanów marki i gadżetów retro takich jak telefony z klapką. Nie jest to urządzenie użyteczne, ale jest... inne niż wszystkie. Jeśli miałbym wskazać na najlepiej zaprojektowanego składaka pod względem użytkowym, to nie byłby to składany Huawei Mate X. Umówmy się jednak - zginane smartfony to nisza.
Najlepszym smartfonem tego roku w mojej opinii nie był w dodatku żaden sprzęt z Androidem. Na to miano zasługuje iPhone 11 Pro - a jeśli patrzeć przez pryzmat opłacalności, to byłby to iPhone 11. Apple wreszcie dogonił konkurencję w kwestii aparatów, a nawet ten tańszy model to ogromny krok naprzód w dziedzinie mobilnej fotografii.
W pozostałych aspektach topowy był i jest nadal zeszłoroczny XS, a Androidowa konkurencja, nawet jeśli w niektórych obszarach wygrywa, nie robi tak dobrego całościowego wrażenia. Zdaje sobie jednak sprawę, że nie każdemu odpowiada iOS, a w świecie Androida króluje od lat linia Galaxy. W tym roku było jednak blisko detronizacji. Gdyby tylko Huawei Mate 30 Pro miał dostęp do usług Google’a…
Maciej Gajewski: iPhone 11
To był bardzo prosty wybór. iPhone 11 jest bowiem bardzo istotnym krokiem naprzód dla Apple’a, którego powodzenie niemal w całości związane jest z tym produktem. iPhone bowiem już od długiego czasu przestał być atrakcyjnym wyborem dla wszystkich poza tymi przyzwyczajonymi do tego sprzętu i do iOS-a. Telefony Apple’a stały się drogie, niekoniecznie łatwiejsze w obsłudze i pod wieloma względami wręcz ustępujące azjatyckiej konkurencji. A potem wydarzył się iPhone 11.
Nadal (zbyt) drogi, ale też zauważalnie tańszy od odpowiadającej mu konkurencji. Z aparatem który przestał być obiektem drwin, zamiast tego oferując poziom zdecydowanie zestawialny z Huaweiem czy Samsungiem (a może i lepszy). Z akumulatorem i procesorem, które zapewniają bezstresowe korzystanie z telefonu przez co najmniej kilkanaście godzin. Wymieniać można długo, ale jedno jest pewne: iPhone 11 to dużo wyciągniętych lekcji przez Apple’a. To nadal nie jest telefon dla mnie, z przyczyn subiektywnych. Obiektywnie to pokaz siły i mądrości firmy z Cupertino, których mi przez ostatnie lata u niej nieco brakowało.
Na wyróżnienie na pewno zasługują telefony z elastycznym wyświetlaczem. Idea jest cudowna: oto mam w kieszeni telefon, który mogę sobie rozłożyć do formy tabletu. Pomysł zachwycający i trafiony. Niestety trwałość elastycznych wyświetlaczy pozostawia zbyt wiele do życzenia. Chciałbym mieć Galaxy Folda. Ale takiego, którego nie jest w stanie zamordować ziarnko piasku.
A co z najlepszym telefonem? W kieszeni mam Galaxy S10+ i jest to absolutnie cudowna maszyna. Rewelacyjne wykonanie, najlepsze na rynku oprogramowanie, świetny aparat, rewelacyjny wyświetlacz i tysiące drobnych funkcji, z których chętnie korzystam. Czego oczekuję od S11+? Na pewno do poprawy jest czas pracy na akumulatorze (telefon ładuję przynajmniej raz dziennie) i lepsza wersja mechanizmu odblokowywania twarzą, który niestety – przed czym nawet Samsung ostrzega – jest podatny na nieautoryzowany użytek.
Marcin Połowianiuk: Samsung Galaxy Fold
Moim faworytem w 2019 r. był Samsung Galaxy Fold. Bardzo przemawia do mnie pomysł smartfona, który da się zamienić w tablet o znacznie większej powierzchni ekranu. Samsung Galaxy Fold ma swoje problemy i do tego jest absurdalnie wyceniony, ale to pierwszy od bardzo dawna powiew świeżości na rynku smartfonów. No i nareszcie składany ekran jest dostępny w realnym produkcie (do kupienia nawet w Polsce!), a nie w kolejnym koncepcie.
Ciekaw też jestem, jak wypada na żywo Motorola Razr, ale bez wzięcia jej do ręki nie czuję entuzjazmu. Nie widzę potrzeby składania na pół zwykłego smartfona, bo sześciocalowe ekrany mieszczą mi się w kieszeni bez problemu. Nie wykluczam, że zmienię zdanie kiedy już wezmę taką konstrukcję do ręki.
Dawid Kosiński - Huawei Mate 30 Pro, Motorola Razr, Oppo Reno 2
Moi koledzy piszą przede wszystkim o Samsungu Galaxy Fold. Osobiście uważam, że jest on sprzętem bardzo niepraktycznym i zbyt delikatnym, by go chwalić. Bardziej przemawia do mnie koncept nowej Motoroli Razr, która dzięki składanemu ekranowi jest mała. Motorola nie stara się wywrócić świata do góry nogami i tworzyć nową kategorię sprzętu, lecz wykorzystać ciekawe rozwiązania, by dopracować formę obecnych smartfonów. A ja to szanuję. I w sumie tylko to, ponieważ podzespoły, aparaty oraz akumulator zastosowane w Motoroli Razr to nieśmieszny żart.
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku Huaweia Mate 30 Pro, który w mojej opinii mógł być najlepszym smartfonem z Androidem na rynku i który sam chciałem kupić. Jego główne wyróżniki to najlepsze aparaty, świetne wzornictwo, ogromny akumulator, niezrównana wydajność i wiele przydatnych rozwiązań. Co jednak z tego, skoro ze względu na wojnę handlową Chin i USA sprzęt ten nie korzysta z usług Google, a co za tym idzie, korzystać z Netfliksa, Ubera i aplikacji bankowych. W ten sposób Mate 30 Pro z pięknego łabędzia stał się najbrzydszym kaczątkiem w stadzie. A to wszystko przez politykę.
Na koniec smartfon, który nie jest rewolucyjny, ale polecam go znajomym na lewo i prawo. Oppo Reno 2 to urządzenie udowadniające, że smartfon za około 2000 zł to wszystko, czego dziś potrzebujecie. Bezramkowy ekran? Jest. Odpowiednio szybkie podzespoły? Są. Duży akumulator? Też. A do tego Oppo Reno 2 jest smartfonem pięknym i odróżniającym się od większości sprzętów na rynku, zwłaszcza w tej półce cenowej. Krótko mówiąc - Oppo Reno 2 nic nie brakuje, a dodatkowo nie wstyd go wyciągnąć z kieszeni, w przeciwieństwie do takiego Xiaomi Mi 9T Pro, którego ratuje tylko dołączone do zestawu etui.