Czas otworzyć szampany, czas świętować, tańczyć i śpiewać. Ustawa SOPA dostała kopniaka od samego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Piszę to nieco sarkastycznie, bowiem SOPA to taka nowa ACTA. Coś, co można wycofać, a następnie wprowadzić kilkoma mniejszymi ustawami. Czai się już nowe zagrożenie, nazwane… PIPA.
Być po dobrej stronie barykady, czyli jak wykorzystać SOPA
Wszyscy mniej więcej słyszeliśmy już o SOPA, czyli amerykańskiej ustawie stworzonej przez ludzi, którzy nie rozumieją, co to internet, nie używają go, za to przyjaźnią się z wielkimi koncernami zarabiającymi na prawach i mają chęci kontrolować sieć. Wiemy też już, że SOPA, mimo iż amerykańska, zagraża światowemu internetowi. Ostatnio najciekawszy trend skupiony wokół SOPA to wyliczanie, kto popiera ten akt, a kto publicznie go krytykuje. Przekładając to na rzeczywistość wychodzi mniej więcej, że popierający mają przechlapane u opinii publicznej w internecie, a przeciwnicy zbierają sympatię.
Android, chmura, prywatność, cenzura - rok minął, żadnej rewolucji nie było
Podsumowania roku może i są lekko infantylne, ale ciężko znaleźć inną okazję, która pozwalałaby na spojrzenie na konkretny okres czasu i umowne oddzielenie go od kolejnego. Rok temu nazwałam 2010 rokiem Androida. I wiecie co? W tym roku niewiele się zmieniło – Google niczym taran prze do przodu w dziesiątkach nowych smartfonów, z coraz nowszymi wersjami systemu i praktycznie tymi samymi problemami. Znaczy – umownymi problemami, czyli fragmentacją, darmowością, potencjalną konkurencją. Apple wciąż zarabia na swoich konsumentach ogromne pieniądze i każde nowe iUrządzenie jest hitem, ba, nawet udziały Windows Phone’a w rynku smartfonów nie mają na razie żadnego znaczenia – jak rok temu.
Stany Zjednoczone źródłem technologicznych absurdów i zagrożeń
Stany Zjednoczone wiodą prym w wyznaczaniu światowych trendów technologicznych – to, co odnosi sukces tam, z wielkim prawdopodobieństwem odniesie też sukces w Wielkiej Brytanii, Australii czy Europie, zwłaszcza Zachodniej. Jednak jako Europejczycy często dotykają nas zjawiska często absurdalne, a płynące właśnie ze Stanów Zjednoczonych. Wojny patentowe rozgrywające się na szczytach czy prawa antypirackie, choć teoretycznie rożne od europejskich, wywołują reperkusje również u nas. Stany Zjednoczone ciągną technologie jednocześnie powodując wiele zastojów i absurdów.
Dlaczego amerykańscy politycy nie pokonają piratów? Bo ich nic a nic nie rozumieją
W USA trwa właśnie dyskusja, która może okazać się niezwykle ważna dla przyszłości Internetu – tamtejsi politycy próbują przeforsować wprowadzenie nowych, wyjątkowo restrykcyjnych przepisów antypirackich. Mowa tu o osławionej ustawie SOPA, która – w skrócie rzecz ujmując – ma pozwolić na łatwiejsze cenzurowanie treści publikowanych w Internecie oraz uprościć usuwanie z sieci stron łamiących prawo autorskie. Zaproponowane regulacje są raczej z tych radykalnych – nic dziwnego, że ich ogłoszenie zaowocowało protestami… i nie tylko.
Piractwo jako idealna wymówka do cenzurowania - także u nas
Ostatnie dni obfitują w informacje o piractwie oraz działaniach skierowanych przeciwko piratom. My również o nich piszemy, ponieważ jest to ważna kwestia i nie dotyczy wyłącznie samego ściągania i udostępniania treści, ale całego krajobrazu internetu jako medium docierającego do całego świata. Kongresowi Stanów Zjednoczonych została przedstawiona ustawa o nazwie SOPA (Stop Online Piracy Act), powiązaną z PROTECT IP Act i obecnie toczą się przesłuchania dosyć ważnych osobistości w tej sprawie. SOPA i PRO-IP wzbudzaja ogromne kontrowersje, ale w ich cieniu tkwią równie groźne dla wolności sieci i swobodnego przepywu informacji inne akty, takie jak na przykład ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement). Czego dotyczą? W większości nadania większych praw i przywilejów właścicielom praw autorskich. Do tego stopnia, że można zacząć mówić o cenzurze internetu.