Przegląd rynku

Przegląd rynku: siedem nowych aut, do których przyklei ci się aktywista

Przegląd rynku 23.10.2022 65 interakcji

Przegląd rynku: siedem nowych aut, do których przyklei ci się aktywista

Piotr Barycki
Piotr Barycki23.10.2022
65 interakcji Dołącz do dyskusji

Niektóre auta przyciągają wzrok przechodniów, inne z kolei – kuszą aktywistów, żeby się do nich przykleić, ewentualnie żeby przykleić się gdzieś w ich okolicy. Da się połączyć jedno i drugie? Oczywiście, ale trzeba wybrać odpowiedni samochód.

Jaki? To akurat będzie proste – musi być niepotrzebnie wielki, niepotrzebnie mocny, powalająco drogi i mieć niepotrzebnie ogromną pojemność skokową, a do tego przeważnie powinien wozić tylko jedną osobę.

Czymś takim raczej nie przejedziemy niezauważeni ulicą, a i po powrocie do zaparkowanego wozu jest spora szansa, że znajdziemy przy nim kogoś przyklejonego. Albo siedzącego obok auta. Albo będziemy mieć spuszczone powietrze z opon, ale to akurat mniej przyjemny rezultat.

A że esencją życia jest denerwowanie innych – oto 7 nowych samochodów, które pozwolą nam zdenerwować aktywistów i sprawić, że zaczną szukać kleju.

Bentley Bentayga

Wspaniałe auto, bo zdenerwuje absolutnie wszystkich. Fanów motoryzacji – bo to kolejny SUV, Bentley nie powinien być SUV-em i w ogóle brzydkie to. Fanów równości społecznej i podobnych bzdur – bo to przykład tego, że niektórzy mają tak dużo pieniędzy, że wydanie dla nich grubo ponad miliona złotych na auto nie jest przesadnym obciążeniem.

I wreszcie aktywistów, bo to wielki i ciężki wóz, pod którego maską hektolitry paliwa kotłuje 4-litrowe V8. Idealnie, koniec przeglądu, chyba bardziej nie da się zdenerwować wszystkich.

Chociaż…

Cadillac Escalade

Cadillac Escalade-V

Idealne auto na denerwowanie ludzi w Europie. W Stanach będzie trochę gorzej, bo raz, że to dość powszechny wóz, to jeszcze jak zaczniesz do takiego podskakiwać, to właściciel wysiądzie, zastrzeli cię, a twoją rodzinę pozwie o prześladowanie na tle motoryzacyjnym.

W Polsce oczywiście Cadillaca teoretycznie nie ma, ale na Otomoto jest zaskakująco dużo, bo prawie 40 egzemplarzy tego auta, oczywiście z różnych generacji. Dzięki temu polowanie na przyklejających się aktywistów można zacząć już od 45 000 zł, choć jak ktoś chce wydać 2 mln zł (?!) na V-kę, to też może.

V8, prawie 700 KM, ponad 6 l pojemności skokowej – tubki z klejem same się odkręcają.

Mercedes AMG GLS

Niby marka popularna (w sensie liczbowym) w naszym kraju i w Europie, ale pomysł na ten model jest raczej amerykański. Wyszedł z niego tak absurdalnie wielki SUV, że osoba siedząca na miejscu kierowcy wygląda z zewnątrz, jakby ktoś bawił się skalowaniem obrazu i powiększył samochód bez powiększenia ludzi w środku.

Czyli wszystko się zgadza – jest ponad 5 metrów długości, 4-litrowe V8 pod maską i absurdalne osiągi (4,2 s do setki). Można oszczędzić prawie 200 000 zł i wybrać cywilną odmianę z V8, ale wtedy nie będzie widać, jak bardzo gardzimy naszą planetą, a przynajmniej nie od razu. Lepiej już brać to AMG i mieć spokój (o ile spokojem można nazwać odklejanie aktywistów od nadwozia).

Porsche Cayenne Coupe

Skoro aktywiści przykleili się do podłogi w fabryce Porsche, to pewnie zrobią to też w przypadku najbardziej zbędnego modelu w gamie, czyli dużego SUV-a, którego przestrzeń bagażowa została pomniejszona tylko przez wzgląd na to, że tak jest ładniej i i tak nikt poważnego tym dużym SUV-em nic nie wozi. Wyszło wprawdzie z tego najładniejsze Porsche od dziesięcioleci, ale obowiązek przyklejania się pozostaje.

Oczywiście nie ma co iść na skróty i jak denerwować aktywistów, to na całego, przy okazji sprawiając sobie niesamowitą frajdę – bierzemy Turbo GT z 4-litrowym V8 i tyle.

Range Rover

To akurat zagwarantuje nam zainteresowanie głównie brytyjskich aktywistów, ale w Polsce też można popróbować. W końcu auto jest wielkie (5,25 m w wersji LWB), a jak mamy milion złotych, to może mieć też pod maską 4,4-litrowe V8, jednocześnie służąc głównie do przewożenia jednej osoby z pracy do domu z aktówką i laptopem.

Aż się sam zdenerwowałem, chociaż auto jest absolutnie przepiękne. I oczywiście – jeździłbym.

Ford Ranger Raptor

ford ranger raptor

Racjonalne zapotrzebowanie na 5,4-metrowe, prawie 300-konne pick upy wynosi w Polsce mniej więcej minus osiem, więc idealnie będzie to pasowało do zestawienia. Właściciel takiego wozu na szerokość zmieści się ledwo-ledwo na standardowym miejscu parkingowym, a na długość nie zmieści się w ogóle, więc będzie pod galerią handlową parkował w poprzek trzech miejsc. Lepiej się więc nie zdziwić, jeśli oprócz aktywistów, przykleją nam się do paki też osoby, które nie znalazły dla siebie wolnego miejsca parkingowego, bo akurat zajęliśmy trzy.

No ale im więcej zdenerwowanych osób, tym lepiej.

Aston Martin DBX

Już chyba bardziej nie da się wyrazić samochodem, że nic nas nie obchodzi. Niby legendarny producent samochodów sportowych, ale my i tak zamawiamy od niego SUV-a. Niby niepotrzebne nam praktyczne nadwozie i wybieramy coupe, ale jednak nie w postaci zwinnego wozu sportowego, ale ponad 5-metrowego, grubo ponad 2-tonowego SUV-a. Wszystko nie tak, wszyscy zdenerwowani, a my odjeżdżamy w kierunku zachodu słońca przy akompaniamencie 4-litrowego V8.

Hmm, wyszło trochę drogo.

Ale spokojnie, nie martwcie się – wcale nie trzeba wydawać milionów, choć jeśli ktoś ma budżet na któryś z powyższych samochodów, to zazdroszczę i raczej nie będzie rozczarowany, jeśli wybierze coś z tej listy.

Na szczęście tym, który nie mają akurat wolnego miliona na nowy samochód, wystarczy już chyba po prostu… mieć samochód. To już w wielu przypadkach wystarczy, żeby zdenerwować właściwą grupę ludzi. Która pewnie po raz kolejny za jakiś czas albo się do czegoś przyklei, albo na czymś usiądzie, zamiast zastanowić się, dlaczego ci wszyscy ludzie w ogóle jeżdżą tymi samochodami i może to nie w nich jest problem.

Ale to już by było mało medialne.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać