REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony

Jazda bez dachu jest przereklamowana. Wiem, bo robię to codziennie

Jeśli świetna, majówkowa pogoda sprawia, że znowu myślicie o tym, by kupić sobie kabriolet, lepiej to przemyślcie. Codzienne życie z wozem bez dachu wcale nie jest takie różowe.

05.05.2024
7:00
Jazda bez dachu jest przereklamowana. Wiem, bo robię to codziennie
REKLAMA
REKLAMA

„A gdyby tak kupić sobie kabriolet?” - taka myśl pojawiała się w mojej głowie co roku, gdy na niebie pojawiało się słońce, a gruba kurtka była z ulgą wrzucana na dno szafy. Wizja jazdy z wiatrem we włosach po pustych drogach przez las i nad jeziorem kusiła, wspierana przez wspomnienia przyjemnych testów aut w rodzaju Mazdy MX-5. Aż w końcu postanowiłem, że pora przestać się zastanawiać, tylko zacząć działać.

Byłem bardzo mądry i kupiłem kabriolet na zimę

Pod względem finansowym taka decyzja rzeczywiście nie jest zła. Poza sezonem kabriolety są tańsze. Pojechałem więc na zakupy uzbrojony w szczotę do odśnieżania i skrobaczkę do szyb. Podczas gdy inni myśleli raczej o nowych oponach zimowych albo wyciągali z garażu terenówki, ja wybiegałem myślami w przyszłość. Pod koniec listopada, podczas fali rekordowych mrozów, zainwestowałem w wiosenną przyjemność.

Wybrałem model łączący cechy auta dla przyjemności z tymi, które odwołują się raczej do rozsądku. Ma - moim zdaniem - atrakcyjną sylwetkę, być może najlepszą wśród aut tego typu ze swoich lat. Mój egzemplarz jest przyjemnie skonfigurowany pod względem kolorystycznym (czarny lakier z zewnątrz, brązowa tapicerka skórzana w środku) i ma mocny silnik zapewniający mu dobre osiągi mimo dodatkowych kilogramów wynikających z obecności twardego, rozkładanego dachu.

Z drugiej strony, większość części jest tu tania i pasuje z popularniejszych wersji nadwoziowych. Auto jest trwałe, ma względnie nieduży przebieg i jest zadbane. Jest wyposażone w klimatyzację (już wiedziałem, że w kabriolecie przydaje się jeszcze bardziej niż w aucie z dachem), ksenonowe reflektory i niezłe audio. Nikt na nim nadmiernie nie oszczędzał.

Ale kabriolet zimą to żadna przyjemność

jazda bez dachu
fot. catawiki.com. To dopiero kabriolet.

Wydaje wam się, że kabriolet z twardym, składanym dachem idealnie łączy zalety ze świata zwyczajnych aut z tymi ze świata zabawy i radości? Nie do końca. Jazda moim cabrio podczas zimowych miesięcy dała mi się we znaki. Przede wszystkim - auto podczas jazdy z dachem trzeszczy. Nie znoszę wszelkich „świerszczyków”, pisków, trzasków i skrzypnięć. Tymczasem tutaj na każdym wyboju i na każdej poroztopowej dziurze z tyłu odzywała się orkiestra denerwujących dźwięków.

Czytaj więcej o wietrze we włosach:

Dodajmy do tego zwiększoną skłonność do parowania szyb. No i długie i ciężkie drzwi, uniemożliwiające wyjście z wozu w ciasnym miejscu. To nie jest wielkie auto, ale parkowanie staje się małym koszmarem. Ach, no i nie powinno się zbyt często otwierać bagażnika. Korzysta z tego samego systemu, co układ otwierania dachu. Nie można nadwyrężać go podczas mrozów, więc zakupy lepiej położyć na prawym fotelu „Niedługo zrobi się ciepło, zdejmę dach, będzie lepiej” - powtarzałem sobie. A tak naprawdę, prawie za każdym razem brałem z garażu po prostu inne auto.

Wreszcie nadeszły ciepłe dni. Jazda bez dachu - czy jest super?

Jak przystało na początkującego właściciela kabrio, nie mogłem doczekać się ściągnięcia dachu. Pierwsze próby wykonywałem, gdy tylko temperatura osiągnęła niskie kilkanaście stopni. W szaliku i w czapce, ale bez dachu. Było zabawnie.

Później zrobiło się już po prostu ciepło. Niedzielna wycieczka nad jezioro, a nawet zwykła jazda do sklepu po rzeczy na obiad - to wszystko bez dachu miało nabrać magii. Czy nabrało?

Nie do końca

Nie przeczę - jest miło. Ale czasami łapię się na tym, że podczas przyjemnej przejażdżki myślę sobie „to już? To o to cały ten hałas?”. Zazwyczaj gdy jedzie się z opuszczonymi szybami i z postawionym windszotem, wieje za mocno. Gdy stawia się szyby, nie wieje, ale… wtedy właściwie wielkiej różnicy między jazdą bez dachu i z dachem nie ma. OK, mocniej świeci w głowę. Trzeba mieć czapeczkę. I tyle.

coupe-cabrio przegląd ofert
To nie jest mój samochód.

Podczas testów aut prasowych cieszyło mnie, gdy mogłem zobaczyć niebo nad głową. Ale gdy mogę robić to codziennie, wszystko szybko się nudzi i powszednieje.

Głowy nie urywa - można by powiedzieć. Choć czasem urywa - szybsza jazda oznacza nieprzyjemne zawirowania i hałas. Auto nie prowadzi się wybitnie. No i do tego wszystkiego dach jest skomplikowany i za każdym razem otwieram go i zamykam z duszą na ramieniu. Sądząc po facebookowej grupie właścicieli modelu, jestem ostatni, który jeszcze go nie naprawiał. Może jutro zatrzyma się w pół drogi podczas składania?

Jazda bez dachu jest trochę przereklamowana

REKLAMA

Wycieczki z wiatrem we włosach są w porządku, ale dochodzę do wniosku, że przyjemność, jaka z nich płynie, nie jest warta wyrzeczeń w postaci ewentualnych problemów z dachem i trzeszczenia. Czy chciałbym jeszcze kiedyś mieć kabriolet? Chyba nie. Może lepiej sprawdziłby się u mnie roadster - jego prowadzenie dałoby radość samą w sobie, niezależnie od tego, w jakiej pozycji jest dach. A tylne fotele w cabrio i tak są bezużyteczne.

Mam nadzieję, że poprawiłem wam majówkowy humor. Nie patrzcie z zazdrością na gościa w kabriolecie. Wcale nie ma tak fajnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA