Płacisz za zakupy, a sprzedawca prosi o jedną rzecz. Bank tłumaczy, czego nie robić
Wydawać by się mogło, że takie czynności jak płacenie za zakupy czy wypłacanie gotówki z bankomatu można robić na autopilocie, ale jak zwykle diabeł kryje się w szczegółach. Banki uczulają na teoretycznie niegroźne momenty, w których bezpieczeństwo oszczędności jest zagrożone.
Bank PKO BP na swojej stronie przypomina, by pod żadnym pozorem nie udostępniać swojej karty np. sprzedawcy w sklepie czy kelnerowi w restauracji. Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu, zanim powszechne stały się płatności zbliżeniowe, zdarzało się, że kasjer w sklepie faktycznie brał do ręki kartę i sam wkładał ją do terminala. Zdarzało się to również wtedy, gdy chciał sprawdzić, czy znajduje się na niej podpis. Nie były to notoryczne przypadki, na dodatek miałem go na oku, ale dzisiaj taka prośba raczej wzbudziłaby mój opór.
Wygląda na to, że do podobnych sytuacji dalej dochodzi, skoro bank przestrzega przed tego typu prośbami na swojej stronie.
- To pracownik danego punktu powinien podejść do ciebie z terminalem w celu zapłacenia – uczula bank PKO BP przypominając, że dane na karcie płatniczej, czyli imię i nazwisko właściciela, nr karty oraz kod CVV2 na jej odwrocie, są wystarczające, żeby dokonać płatności w internecie. Zniknie z oczu, zrobi zdjęcie, a ofiara nawet nie będzie świadoma tej bezczelnej kradzieży.
Bank przypomina też, żeby upewniać się podczas płatności, czy nikt nie widzi wpisywanego na terminalu kodu PIN. Rzecz jasna sama kombinacja nikomu nic nie da, jeśli nie zdobędzie karty. Wystarczy jednak, że kieszonkowiec przyjrzy się ruchowi ręki na klawiaturze, a potem wyciągnie portfel z kieszeni czy torby, a nieszczęście gotowe. Będzie miał ułatwione zadanie przy czyszczeniu konta z oszczędności, bo żadna blokada go nie powstrzyma.
Na detale powinniśmy zwracać uwagę również podczas wizyty przy bankomacie
Wtedy należy zasłonić ekran i klawiaturę tak, żeby nikt stojący za nami nie mógł zobaczyć, co wpisujemy. Podejrzenie możliwe jest również poprzez wykorzystanie mikrokamery skierowanej na przyciski.
No właśnie – bank przypomina, że bankomaty w teorii da się zmodyfikować tak, by pozwoliły przestępcom na kradzież pieniędzy z naszego konta.
Zwróć uwagę, czy urządzenie nie ma dziwnie wyglądających elementów np. pojemników na ulotki reklamowe (mających na celu ukrycie kamery lub innego urządzenia umożliwiającego skopiowanie karty lub kradzież PINu). Przyjrzyj się szczelinie czytnika na kartę – tam oszuści mogą instalować tzw. skimmery, czyli nakładki „czytające” karty. Klawiatura urządzenia powinna być płaska, bez wyraźnie odstających elementów – zwraca uwagę bank.
Policja w Polsce od lat ostrzega przed nakładkami na klawiatury bankomatów. Oszustwo wprawdzie nie jest tak popularne jak te częściej spotykane internetowe przekręty, ale prawdopodobne.
Rzecz jasna w sieci też musimy zachować czujność. Alior Bank, odnosząc się niejako do niedawnego wycieku poufnych danych kredytobiorców, przypomina, że „korzystanie z serwisów oferujących przechowywanie plików wiąże się z pewnymi zagrożeniami”.
Udostępniaj pliki tylko zaufanym osobom, ale ograniczaj uprawnienia do niezbędnego minimum (np. tylko do odczytu). Przejrzyj wszystkie dotąd udzielone zgody na dostęp do twoich zasobów z innych serwisów (np. do Dysku Google). Logowanie się istniejącą tożsamością Google/Apple/Microsoft jest wygodne. Zweryfikuj jednak czy zgoda, która została udzielona (lub której udzielasz), nie jest za szeroka i nie umożliwia dostępu dostawcy zewnętrznej usługi do wszystkich danych, zamiast do wybranego folderu czy pliku. Regularnie przeglądaj listę osób mających dostęp do Twoich plików i usuwaj niepotrzebne uprawnienia.
Jak zaznacza bank świadomość zagrożeń i stosowanie odpowiednich środków ostrożności może „znacząco zmniejszyć ryzyko związane z korzystaniem z usługi”.
Więcej o ochronie danych w sieci przeczytasz na Spider's Web:
